Temat ewentualnej upadłości Pesy wraca od kilku lat jak bumerang. Zaczęło się pod koniec 2015 r., kiedy spiętrzyły się zamówienia i producent zaczął mieć poważne problemy z dotrzymaniem terminów. Tym bardziej, że kończyła się perspektywa unijna i nabywcy taboru spieszyli się, by nie przepadły dotacje.
Sytuacja firmy się pogarszała, aż w końcu w lipcu 2018 r. producent i Polski Fundusz Rozwoju podpisali umowę inwestycyjną, na mocy której fundusz zarządzany przez PFR zobowiązał się do przejęcia blisko 100 proc. akcji spółki i zainwestowania w nią docelowo 300 mln zł. Od tego czasu przedstawiciele zarówno PFR, jak i producenta zapewniali, że firmie idzie coraz lepiej.
- Nie tylko żyjemy, ale leczenie przynosi efekty. Można powiedzieć, że wychodzimy z sanatorium - mówił w styczniu money.pl prezes Pesy Krzysztof Zdziarski. - Udało się nam przywrócić płynność finansową. Przywróciliśmy ją we współpracy z instytucjami finansowymi, ale przede wszystkim z PFR, który po głębokim due dilligence uwierzył w nas i przeprowadza nas przez te wyboje finansowe - dodawał.
- Trzymając się medycznych porównań, już nie jesteśmy na kroplówce. Jesteśmy na zadłużeniu, a to co innego. Kroplówka to jakieś umarzanie zobowiązań czy funkcjonowanie tylko dzięki pomocy finansowej. My tego nie mamy. Korzystamy z instrumentów finansowych ogólnie dostępnych na rynku, nie są jakoś specjalnie krojone pod nas. Rzeczywiście, przy naszej przeszłości one wymagają podwójnego sprawdzenia. Ale regulujemy nasze zobowiązania na bieżąco. Zdecydowanie poprawiliśmy też przepływy finansowe z naszymi dostawcami. Oni nas teraz już bezproblemowo obsługują - mówił.
Decyzja o dalszym istnieniu
Jednak we wtorek zebrało się Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie akcjonariuszy spółki, które miało w porządku obrad jeden punkt: podjecie uchwały w sprawie dalszego istnienia spółki. Zaniepokoiło to posła Lewicy z Bydgoszczy Jana Szopińskiego, który wystosował interpelację do premiera w tej sprawie. Pyta w niej o stan realizacji programu naprawczego w spółce, przyszłość i strategię rządu dotyczącą Pesy. Dopytuje też o wynik za zeszły rok i czy w firmie planowane są zwolnienia.
Rzecznik Pesy Maciej Grześkowiak tłumaczy w rozmowie z money.pl, że uchwała o dalszym istnieniu firmy to standardowa procedura, podejmowana co roku. - Podjęcie uchwały co do dalszego istnienia spółki nie miało związku z ryzykami dotyczącymi jej funkcjonowania w dającej się przewidzieć przyszłości. Jest zabiegiem czysto formalnym i wynika z sugestii biegłego rewidenta badającego sprawozdania za rok ubiegły. Podobną uchwałę podjęto w zeszłym roku, od tamtego czasu sytuacja spółki się stabilizuje i poprawia - wyjaśnia.
Strata będzie
Rzecznik przyznaje, że spółka rzeczywiście zanotowała stratę za zeszły rok. - Spółka ma zapewnione finansowanie bieżącej produkcji. Pomimo straty w roku 2019, spółka realizuje w 2020 dodatni EBITDA, wygrywa kolejne przetargi, przyspiesza realizację bieżących kontraktów, odnotowuje również wyraźną poprawę wyników w spółkach zależnych - wskazuje.
- PESA ma wypełniony portfel zamówień na 2020 rok - zapewnia Grześkowiak. - Zdobywa też kolejne, czego przykładem jest choćby umowa na dostawę tramwajów dla Jassy w Rumunii, czy najlepsze oferty w przetargach na dostawę pojazdów elektrycznych dla Kolei dolnośląskich czy tramwajów dla Torunia - dodaje.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie