Waloryzacja rent i emerytur w 2021 roku? W optymistycznym wariancie wyniesie około 3,18 proc. Wtedy, na każdy 1 tys. zł świadczenia, od marca przyszłego roku przypadałoby 31,8 zł brutto podwyżki. Waloryzacja w wariancie skrajnie optymistycznym? 3,58 proc.
Na tym jednak dobre wiadomości i marzenia seniorów się kończą. Realnie wskaźniki waloryzacji w 2021 roku mogą być nie większe niż 2,8 proc. To wariant minimum, który uwzględni jedynie rosnące w sklepach ceny.
Na podstawie ostatnich danych gospodarczych można wstępnie szacować, ile w marcu 2021 roku otrzymają emeryci i renciści. Tegoroczna waloryzacja od naszych wstępnych szacunków różniła się zaledwie o 0,04 punkty procentowe. Byliśmy bliżej niż... Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
Warto jednak pamiętać, że przepisy nie gwarantują zawsze wysokich podwyżek świadczeń. "Konstytucyjne prawo do zabezpieczenia społecznego nie oznacza zatem, że obywatel nie powinien ponosić skutków ekonomicznych pogorszonej sytuacji finansowej swego państwa, np. z powodu kryzysu ekonomicznego" - pisze w jednej z analiz prof. Gertruda Uścińska, obecna prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. To słowa z 2015 roku, dotarliśmy do tej analizy.
Zgodnie ze zdaniem TK, na które powołuje się prof. Uścińska, świadczenia muszą być zwaloryzowane. Wskaźnik może być dowolny, byle nie był oderwany od sytuacji gospodarczej kraju. W czasie szalejących cen wskaźnik na poziomie 0,01 byłby uznany za "pozorny" i niezgodny z Konstytucją. Decyduje ustawodawca. I właśnie po raz pierwszy od 30 lat będzie musiał zdecydować, jak waloryzować emerytury i renty w czasie kryzysu gospodarczego. Jeżeli wskaźnik nie ma być pozorny i nie ma powodować zubożenia - to może być oparty wyłącznie o wzrost cen. Tak robią to Hiszpanie, Włosi i Luksemburczycy. Prof. Uścińska sama przed laty o tym pisała.
Zobacz także: Tarcza 4.0 czy antypracownicza? Rzecznik "Solidarności": nie ma co straszyć
Waloryzacja, czyli rosnące ceny i pensje
Na początek trochę koniecznej teorii. Wskaźnik waloryzacji odpowiada głównie inflacji - czyli wzrostowi cen towarów i usług - w poprzednim roku kalendarzowym. Do tego dochodzi co najmniej 20 proc. realnego wzrostu przeciętnego wynagrodzenia (również w poprzednim roku kalendarzowym).
I tutaj warto się zatrzymać. To doskonale pokazuje, czym jest waloryzacja. Jej zdecydowana większość to utrzymanie wartości tego, co emeryci i renciści już dostają. Mówiąc inaczej: to rekompensata rosnących cen w sklepach. Tylko niewielka część to dodatek, który mogą traktować jako podwyżkę. Więc "zysk" seniorów zależy do tego, jak wygląda sytuacja w gospodarce i o ile rosną pensje. I tu się zaczynają schody.
Ministerstwo Finansów szacuje, że inflacja w 2020 roku wyniesienie 2,8 proc. Takie dane resort przedstawił w Aktualizacji Planu Konwergencji, czyli dokumencie wysyłanym co roku do Unii Europejskiej. To obowiązek każdego kraju w ramach nadzoru nad budżetami państw członkowskich. To najświeższa rządowa prognoza, z kwietnia tego roku. Uwzględnia już kryzys.
Wcześniej Rada Polityki Pieniężnej sugerowała, że inflacja roczna z pewnością nie przekroczy progu 3,5 proc. (jednocześnie w pierwszym miesiącach 2020 roku nie spadała poniżej 4 proc., ale sytuację zmienił koronawirus).
Warto podkreślić, że akurat mniejszy wpływ inflacji na emeryturę nie powinien jeszcze tak martwić seniorów. Podwyżka cen towarów i usług będzie niższa, więc - mówiąc wprost - wciąż do koszyka będzie można włożyć dokładnie te same zakupy.
Inflacja może być jedyną nadzieją na jakąkolwiek waloryzację, bo pensje mogą w tym roku albo stać w miejscu, albo nawet spadać. I coraz więcej ekonomistów tak prognozuje. O mniejszej dynamice mówi też Ministerstwo Finansów, chociaż o ujemnych wartościach jeszcze nie wspomina. Gdyby inflacja wyniosła 2,8 proc., a realny wzrost wynagrodzeń stanął na poziomie 0, to waloryzacja wyniosłaby właśnie 2,8 proc. Na każdy tysiąc złotych świadczenia byłoby to zatem 28 zł dodatku od marca 2021.
- Gdyby realne wynagrodzenia w gospodarce były na ujemnym poziomie, to wskaźnik waloryzacji będzie oparty wyłącznie o inflację w gospodarce. Spadające pensje nie będą odejmowane od tego wskaźnika - tłumaczy money.pl dr Antoni Kolek, ekspert Instytutu Emerytalnego. - Waloryzacji poniżej inflacji nie spodziewałbym się, raczej to będzie minimum w czasie kryzysu gospodarczego. Oczywiście może się okazać, że ceny wystrzelą, a za tym pojawi się rekordowa waloryzacja. Dla seniorów nie byłoby to jednak zbyt wielkim pocieszeniem, bo taka waloryzacja jedynie rekompensowałaby im tyle, o ile wydają więcej w sklepach - dodaje.
Waloryzacja sprzed koronawirusa
Opcja minimum to nie wszystko. Światło na potencjalny wskaźnik waloryzacji rzucają też najnowsze dane Głównego Urzędu Statystycznego dotyczące rynku pracy. Z wyliczeń GUS wynika, że w kwietniu przeciętne wynagrodzenie w Polsce było na poziomie 5285 zł brutto. Płace ciągle rosną, choć zdecydowanie wolniej niż przez ostatnie lata. W porównaniu z kwietniem 2019 roku średnia krajowa jest wyższa o 1,9 proc.
Gdyby w całym roku realny wzrost płac wyniósł właśnie 1,9 proc., to marcowa waloryzacja wynosiłaby zaledwie 3,18 proc. I warto pamiętać, że z tego realny wzrost emerytur i rent to zaledwie 0,38 proc. Przypominamy cały czas, że to tylko założenia. Wyników rocznych w tej chwili nie zna nikt, a prognozowanie w tak zmiennej sytuacji gospodarczej do najłatwiejszych nie należy.
Jak podkreśla główny ekonomista banku PKO BP Piotr Bujak, na gorsze dane statystyczne z kwietnia może mieć wpływ rządowa tarcza antykryzysowa i część jej założeń. W wielu przedsiębiorstwach normą było czasowe obniżanie wynagrodzeń w ostatnich tygodniach. Piotr Bujak szacuje, że to założenia tarczy mogły zbić wzrost wynagrodzeń o 2 punkty procentowe. To oczywiście informacja w skali kwiecień do kwietnia, ale może posłużyć jako punkt wyjścia do wyliczeń innego scenariusza.
Gdyby tak było w całym roku - czyli inflacja roczna osiągnęła poziom 2,8 proc. a realny wzrost wynagrodzeń ostatecznie 3,9 proc. w ciągu roku (byłby zbliżony do ubiegłorocznego) - to waloryzacja wyniosłaby 3,58. I na dziś można określić to jako bardzo optymistyczny scenariusz. Dlaczego optymistyczny? Ministerstwo Finansów na 2020 rok zakładało wzrost wynagrodzeń w wysokości około 6 proc. Już wiemy, że do takiego poziomu będzie nam daleko.
Warto jednak pamiętać, że i słabe lata dla seniorów się pojawiały. W 2015 roku wskaźnik waloryzacji wyniósł 100,68 - czyli emerytury i renty urosły zaledwie o 0,68 proc. W 2016 roku wskaźnik ten był jeszcze niższy - wyniósł 100,24. Emerytury i renty urosły zaledwie o 0,24 proc. Pensje w tym czasie rosły, jednak ceny wyjątkowo mocno spadały. W wielu krajach Unii Europejskiej ujemna inflacja (czyli deflacja) już znów jest.
Dla Prawa i Sprawiedliwości kwestia emerytur będzie problematyczna. Wiceminister Stanisław Szwed sugeruje, że w 2021 roku rząd PiS ponownie skorzysta z waloryzacji kwotowo-procentowej. Ci, dla których klasyczna waloryzacja daje za mało, dostaną wyrównanie. Do tej pory było to gwarantowane 70 zł.
Warto jednak zauważyć, że to dodatkowy mechanizm, który jest wprowadzany przepisami każdego roku. Nie jest on gwarantowany. Nie musi być tak i tym razem. Na obietnicach utrzymania waloryzacji kwotowo-procentowej rząd Prawa i Sprawiedliwości może się dość łatwo przeliczyć. Koszt takiego programu może być znacznie większy - czyli dla budżetu bardziej bolesny - niż w ubiegłych latach.
Dlaczego? To proste. Im niższa jest waloryzacja procentowa, tym większa grupa seniorów łapie się na gwarantowany dodatek. Czyli większej grupie seniorów trzeba dopłacić.