Maciej Bando poinformował PAP, że "cena w projekcie kontraktu różnicowego dla pierwszej elektrowni jądrowej jest konkurencyjna w stosunku do cen na dzisiejszym rynku".
Kontrakt różnicowy (contract for difference - CfD) to rodzaj wsparcia, państwowej gwarancji kupna po stałej cenie referencyjnej (tzw. strike price) energii elektrycznej w okresie obowiązywania kontraktu. W modelu pomocy publicznej, gdy rynkowe ceny energii są niższe niż cena referencyjna, rząd dopłaca różnicę wytwórcy. Gdy ceny energii są wyższe od ceny referencyjnej, wytwórca różnicę zwraca. Zgodnie z unijnymi regulacjami CfD będzie jedyną dopuszczalną formą publicznego wsparcia cenowego m.in. nowych elektrowni jądrowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Maciej Bando daje sygnał ws. atomu
"Cena w projekcie kontraktu różnicowego dla pierwszej elektrowni jądrowej jest konkurencyjna w stosunku do cen na dzisiejszym rynku. Nie ma niebezpieczeństwa, że cena ta będzie nieakceptowalna społecznie" - podkreślił Bando.
Podkreślił, że nie może przedstawić szczegółów ze względu na trwający dialog z Komisją Europejską.
"Jesteśmy w procesie prenotyfikacji pakietu pomocy publicznej, obejmującego gwarancję spłaty finansowania dłużnego, wkład kapitałowy i wsparcie cenowe w postaci kontraktu różnicowego. Na dziś mamy uzgodnione większość punktów spornych, zakładamy, że jeszcze w lipcu złożymy oficjalny wniosek notyfikacyjny" - wyjaśnił pełnomocnik.
Jak dodał, w dyrektoriacie KE ds. konkurencji "jest świadomość pilności naszej sprawy".
Bando ocenia, że zielone światło od KE dla pomocy publicznej powinno pojawić się w pierwszej połowie 2025 r. "W międzyczasie rozpoczęliśmy negocjacje kontraktu EPC z wykonawcami. Równolegle będziemy finalizować kontrakt wykonawczy i finansowanie. Obie te kwestie powinny być gotowe do końca 2025 r., ewentualnie na początku 2026 r." - zaznaczył pełnomocnik.
Według niego, obecne założenia mówią o wylaniu tzw. pierwszego betonu jądrowego w roku 2028. W oparciu o deklaracje Amerykanów (konsorcjum Westinghouse-Bechtel - PAP) budowa pierwszego bloku powinna potrwać 7 lat - zaznaczył.
"Na dziś oceniam, że jest więcej przesłanek za tym, że budowa może zmieścić się w harmonogramie, niż że może być inaczej" - dodał Maciej Bando.
Bando ocenia potencjał OZE i wskazuje na atom
Wyjaśnił, że w ostatnich latach doszło do wielu zdarzeń, które niekorzystnie wpływały na projekty atomowe: kryzys finansowy, katastrofa w Japonii, wojna w Ukrainie, pandemia oraz rozwój odnawialnych źródeł energii (OZE).
"Dziś entuzjazm wokół OZE nieco osłabł i jasne już jest, że nie da się oprzeć energetyki całkowicie o źródła odnawialne, a jedynym bezemisyjnym stabilnym źródłem energii jest właśnie atom. Widzę zmianę w podejściu do energetyki jądrowej, co jest przesłanką za terminowym ukończeniem pierwszej polskiej elektrowni" - powiedział Maciej Bando.
Według niego, moment rozpoczęcia właściwej budowy wynika z tego, że do 2028 r. większość odpowiedzialności za projekt spoczywa na administracji publicznej. Do tego roku planowane jest ukończenie inwestycji towarzyszących, takich jak pirs morski, linia kolejowa i drogi, oraz szeregu procedur administracyjnych.
"Tylko w tym i przyszłym roku wykonawcy infrastruktury towarzyszącej i spółka Polskie Elektrownie Jądrowe (inwestor - PAP) muszą uzyskać ok. 30 zezwoleń i decyzji. To zadanie najwyższej wagi" - wyjaśnił pełnomocnik.
Wytłumaczył też, że z tego wynikają propozycje zmian w tzw. specustawie jądrowej i Prawie atomowym. Mają one umożliwić etapowanie procesu budowlanego, co pozwoli na rozpoczęcie części prac budowalnych jeszcze przed uzyskaniem ostatecznego pozwolenia na budowę.
Polski atom "ma znaczenie strategiczne"
Pełnomocnik dodaje także, że budowa pierwszej elektrowni jądrowej ma znaczenie strategiczne nie tylko dla 3,5 GW mocy, ale także ze względu na aspekt geostrategiczny. - Tj. wejścia w cywilną technologię jądrową, co otwiera zupełnie nową gałąź energetyki i przemysłu - ocenił Bando. Podkreślił, że to infrastruktura krytyczna, wymagająca specjalnej ochrony.
Jego zdaniem, nie ma wątpliwości, że w polskim systemie energetycznym konieczna jest też druga elektrownia jądrowa. "Niestety, prace nad lokalizacją drugiej elektrowni jądrowej w ramach PPEJ zostały wstrzymane na początku jesieni 2023 r. z niejasnych powodów. Należy te badania odmrozić, dokonać weryfikacji potencjalnych miejsc, a wreszcie podjąć decyzję już o charakterze politycznym - czyli poprosić potencjalnych dostawców o złożenie kolejny raz aktualnych ofert" - powiedział Maciej Bando.
Przypomniał, że technologia Westinghouse do pierwszej elektrowni jądrowej była wyborem uwzględniającym również czynniki polityczne, co - jak zaznaczył - wcale nie znaczy, że z punktu widzenia technologicznego - złym. "Ten swego rodzaju wybór z wolnej ręki, poprzedzony wielomiesięcznym dialogiem technicznym i prawnym, uzyskał akceptację Komisji Europejskiej. Potrzebne będą rozmowy z KE, aby ustalić, czy takie podejście ponownie uzyskałoby zgodę" - podkreślił.
Według Bando, wejście we wstępną fazę działań związanych z drugą elektrownią jądrową nie powinno zatrzymać prac, które toczą się w PEJ w związku z pierwszą. "Chodzi o to, aby z jednej strony nie opóźniać prac, a z drugiej nie przeciążyć spółki. Proces powinien być tak ułożony, aby całe otoczenie pierwszego projektu płynnie mogło przejść do drugiego" - wyjaśnił Bando.
Rozmówca PAP stwierdził też, że wraz z postępami programów jądrowych być może zniknie konieczność centralnego sterowania procesem przez pełnomocnika rządu. "Być może zarządzanie będzie mogło zejść na niższy poziom, ale do tego czasu konieczne jest wzmocnienie dozoru jądrowego, w postaci Polskiej Agencji Atomistyki, Urzędu Dozoru Technicznego itd." - ocenił.
Obecna wersja Programu Polskiej Energetyki Jądrowej (PPEJ) z 2020 r. zakłada budowę dwóch elektrowni jądrowych o łącznej mocy 6-9 GW, z należącą w 100 proc. do Skarbu Państwa spółką Polskie Elektrownie Jądrowe jako inwestorem i operatorem. Jako partnera dla pierwszej elektrowni poprzedni rząd wskazał konsorcjum Westinghouse-Bechtel. Ministerstwo klimatu zapowiedziało zaktualizowanie PPEJ w jeszcze w tym roku.