Jak pisze czwartkowy "Puls Biznesu", zmiana przepisów transportowych to efekt wyroku TSUE, wydanego w ubiegłym roku.
Ministerstwo Infrastruktury chce zmienić przepisy tak, by tiry mogły wjeżdżać na więcej dróg. Dziś jest to około 54 proc. dróg krajowych. Po zmianach odsetek miałby wzrosnąć do 70 proc. polskich dróg publicznych.
Tyle teoria. Praktyka jednak może się okazać inna. W nowych przepisach mają się bowiem jeszcze znaleźć inne obostrzenia. Ciężarówki nie wjadą więc na przykład na drogi gruntowe. Dziś mogą to zrobić, pod warunkiem, że mają specjalne zezwolenie.
Obejrzyj: Podatek handlowy? Nie łudźmy się: będzie drożej
Problem jednak leży gdzie indziej. Samorządy w nowym prawie otrzymają bowiem uprawnienie, które pozwoli im wprowadzić zakaz wjazdu dla pojazdów ciężarowych w niektórych miejscach.
Jak pisze "PB", chodzi o drogi przebiegające "przez lub w pobliżu obszaru chronionego (parki narodowe, tereny Natura 2000, rezerwaty przyrody, uzdrowiska), gruntów górniczych zagrożonych ruchami masowymi ziemi lub tam, gdzie znajdują się wyjścia z obiektów odwiedzanych przez dzieci w wieku od 7 do 15 lat (czyli szkoły podstawowe) oraz zabytki.
Lista wyjątków jest więc całkiem spora. Organizacje transportowe zwracają uwagę, że takich miejsc jak wymienione powyżej jest w Polsce całe mnóstwo.
- Każdą drogę wojewódzką, powiatową lub gminną (stanowiące łącznie około 95 proc. infrastruktury drogowej) będzie można wyłączyć z ruchu pojazdów o nacisku osi 11,5 t. Wynika to z faktu, iż nawet punktowe wprowadzenie zakazu (…) uniemożliwia ich ruch pomiędzy najbliższymi węzłami - twierdzi Maciej Wroński, prezes Związku Pracodawców Transport i Logistyka Polska.
Z kolei przedstawiciele kolei zwracają uwagę, że liczba dróg zajmowanych przez tiry się... zwiększy. I że to też niedobrze, bo wpłynie to negatywnie na środowisko.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl