Sprawa na wokandzie Sądu Najwyższego pojawiła się z powodu sytuacji, która miała miejsce w marcu tego roku w Giżycku. Informowała o niej we wtorek Polska Agencja Prasowa. Wszystko przez niefortunne sformułowanie jednego z przepisów w ustawie.
Tuż po rozpoczęciu obowiązywania zakazu handlu właścicielka sklepu z papierosami otworzyła w niedzielę swój punkt, a pracownicy kazała przyjść do pracy. Dlaczego? Powołała się tu na jedno z wyłączeń w przepisach.
Czytamy w nim bowiem, że zakaz handlu nie obowiązuje "w placówkach handlowych, w których przeważająca działalność polega na handlu prasą, biletami komunikacji miejskiej, wyrobami tytoniowymi, kuponami gier losowych i zakładów wzajemnych".
Skoro kobieta prowadzi sklep z papierosami (to właśnie wpisała w Polskiej Klasyfikacji Działalności jako przeważającą działalność), to znaczy, że handlować w niedzielę mogła. Sąd jednak uznał, że musiałaby sprzedawać wszystkie 4 rodzaje asortymentu (oprócz wyrobów tytoniowych również prasę, bilety komunikacji miejskiej i kupony gier losowych i zakładów wzajemnych). Dopiero wtedy mogłaby skorzystać z wyłączenia. Kara? 3 tysiące złotych grzywny.
Właścicielka sklepu nie zgodziła się z wyrokiem, wniosła apelację do olsztyńskiego sądu, a teraz sprawa trafiła na wokandę Sądu Najwyższego.
Ten miał w środę rano odpowiedzieć, czy - w skrócie - przeważająca działalność musi obejmować łącznie wszystkie cztery rodzaje asortymentu, czy wystarczy, że będzie sprzedawać jeden z nich.
Jak informuje Paweł Jachowski, dziennikarz portalu wiadomoscihandlowe.pl, Sąd Najwyższy stanął po stronie właścicielki sklepu i w orzeczeniu wskazał, że do handlu w niedzielę wystarczy przynajmniej jeden z wymienionych w tym artykule ustawy asortymentów. Nie trzeba sprzedawać wszystkich czterech, żeby korzystać z wyłączenia.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl