Małgorzata Sala odziedziczyła po swoich rodzicach ziemię na Podkarpaciu. Na posesji według kobiety było około 150 drzew, które miały około 20 lat. W lutym, kiedy wraz z mężem pojechała na posesję odkryła, że po lesie został jedynie krajobraz jak po wybuchu.
Na posesji znajdywała się linia wysokiego napięcia. Okazało się, że został on całkowicie wycięty, drzewa zniknęły, a dokonała tego firma będąca podwykonawcą PGE Dystrybucja. Sprawa poszkodowanego małżeństwa została nagłośniona w materiale Interwencji.
Państwa Sala nikt nie zapytał o zgodę. Co więcej nie zostali nawet o fakcie wejścia pracowników firmy odpowiedzialnej za wycinkę poinformowani. Nie było kontaktu z PGE Dystrybucja i podwykonawców, choć uzyskanie namiaru na rodzinę nie było utrudnione. Wszystkie dane dostępne były za pośrednictwem urzędu gminy.
Małżeństwo oczekuje odszkodowania, ale tu pojawia się problem. PGE Dystrybucja uważa, że potencjalną odpowiedzialność za to zdarzenie ponosi podwykonawca i to on powinien wypłacić potencjalne zadośćuczynienie. Natomiast podwykonawca tłumaczy się koniecznością usunięcia nagłego zagrożenia. Jakiego, o tym nie poinformowano rodziny.
Rodzina ma żal nie tylko o samą wycinkę ale o fakt, że nikt nawet nie próbował się z nimi w tym temacie kontaktować. Obawiają się także, że w walce z dużymi firmami skazani są na porażkę.
Małżeństwo Salów zgłosiło sprawę na policję i domaga się z tytuł szkód odszkodowania.