Przez długi czas europejscy statystycy wyraźnie różnie wyliczali skalę wzrostu cen w Polsce w porównaniu do tego co podawali krajowi urzędnicy. Eurostat szacował inflację wyżej (ze względu na różną metodologię obliczeń). Na przykład miesiąc temu wskazywał na podwyżki rzędu 5,1 proc., podczas gdy GUS podawał 4,3 proc.
Czwartkowa publikacja Eurostatu zaskoczyła. Instytucja ta poinformowała o spadku inflacji w Polsce do 4,6 proc., czyli o 0,5 pkt. proc. To wynik minimalnie niższy od wskazania GUS z wtorku, z którego wynikało, że ceny rosną w tempie 4,7 proc. w skali roku.
W ten sposób Polska spada z pozycji lidera podwyżek cen w Unii Europejskiej, którą okupywała ostatnio razem z Węgrami. Tam z kolei nastąpiło w maju delikatne przyspieszenie wzrostu cen. Inflacja wynosi na Węgrzech już 5,3 proc.
Do Polski zbliżył się w statystykach Luksemburg, w którym inflacja roczna w ciągu miesiąca skoczyła z 3,3 do 4 proc. Dalej w zestawieniu spadły Czechy, które przez długi czas notowały podobne wyniki co Polska i Węgry.
Warto odnotować, że w najnowszym raporcie Polska należy do mniejszości krajów, w których nastąpiło spowolnienie wzrostu cen. Średnia inflacja w UE w tym czasie zwiększyła się z 2 do 2,3 proc. Ciągle jednak jest to dynamika o połowę niższa niż w naszym kraju.
Od pół roku widać, że systematycznie rośnie inflacja w UE. Jeszcze kilka miesięcy temu kilka krajów miało ceny podobne jak rok wcześniej lub nawet niższe. Teraz inflacja bliska zeru jest tylko na Malcie i w Portugalii, a spadek cen notuje jedynie Grecja.