Money.pl rozmawiało w ostatnim czasie z kilkoma unijnymi urzędnikami wyższego szczebla w Brukseli. Wszyscy jak jeden mąż podkreślają niesamowitą woltę, jaką w ostatnim czasie wykonał rząd Węgier w relacjach z Unią. Wszystko po to, by zakończyć w końcu impas związany z węgierskim Krajowym Planem Odbudowy i nie dopuścić do obcięcia funduszy unijnych. Mowa tutaj o kwotach rzędu 5,8 mld euro środków na odbudowę po pandemii i 7,5 mld euro z programów strukturalnych.
W zeszłym tygodniu media donosiły, że węgierski fundusz odbudowy może zostać zaakceptowany przez Unię. Co takiego się stało i czym to może skutkować dla Polski?
Zwrot w polityce Orbana. Coraz większe problemy gospodarcze w kraju
- Na Orbana z kolegami nie działało nic - ani przekonywanie, ani odpalanie kolejnych artykułów. Jego kolega z dzieciństwa został krezusem tylko dlatego, że go znał i handlował tym, na czym można było akurat zarobić. W rodzinnym mieście Orbana powstał z kolei okazały stadion. Państwo to on. Podporządkował wszelkie możliwe obszary jednej partii. Unia jako całość nie mogła na to patrzeć biernie - mówi w rozmowie z money.pl jeden z wyższych urzędników w Radzie Unii Europejskiej, której przewodniczy obecnie czeska prezydencja. Stąd blokada węgierskiego planu odbudowy oraz uruchomienie procedury z artykułu 7. traktatu UE o naruszenie przez Budapeszt unijnych wartości.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Jednak teraz, jak donoszą koledzy z Komisji, Orban się przestraszył i uprawia polityczne pielgrzymki do Brukseli w stylu, jakim nikt by się po nim nie spodziewał - przekonuje.
Money.pl zapytał więc o to urzędników z Komisji Europejskiej znających kulisy rozmów Polaków oraz Węgrów ws. planów odbudowy.
Węgry tańczą teraz zupełnie inaczej niż do tej pory. Z jednej strony mają jakieś żądania, ale od kilku tygodni jeżdżą do Brukseli z gotowymi ustawami i poprawiają je wspólnie z unijnymi urzędnikami. Wszystko po to, by odblokować węgierski plan odbudowy - przekonuje jeden z dyplomatów bezpośrednio współpracujący z Věrą Jourovą, wiceprzewodniczącą KE.
Węgry piszą nowe ustawy. Dlaczego?
Nowe ustawy dotyczą przede wszystkim sądownictwa, które Orban podporządkował woli politycznej. Dlatego też jego rząd musi spełnić 17 warunków wyznaczonych przez UE. Najbliższe tygodnie będą pod tym względem newralgiczne.
Przygotowywana jest umowa pakietowa, zgodnie z którą Budapeszt prawdopodobnie uzyska dostęp do środków na odbudowę dopiero po zakończeniu obiecanych reform, które Komisja przedstawi jako krok naprzód.
Pamiętajmy, że mowa jest o zaakceptowaniu planu, a do wypłaty pieniędzy z niego jeszcze długa droga. Unijni urzędnicy w rozmowie z money.pl doskonale zdają sobie sprawę z systemu, jaki zbudował premier Węgier w swoim kraju. Jego pociotkowie są uzależnieni od unijnych pieniędzy. - Jeśli antykorupcyjne reformy będą fasadą, może on zapomnieć o pieniądzach. Tymczasem ustawy na papierze, wspólnie wypracowane przez naszych ekspertów są kompromisowe i jest to duży krok naprzód - podkreśla.
- Chociaż oczywiście na wewnętrzny użytek wciąż uprawia on antyunijną politykę i grozi blokadami ważnymi z naszego punktu widzenia - dodaje. To zgadzałoby się z doniesieniami kilku mediów z ostatniego tygodnia.
Na przykład portal POLITICO, powołując się m.in. na zakulisowe wypowiedzi unijnych urzędników, pisze wprost o "szantażu" Budapesztu. Według portalu szef węgierskiego rządu chce wymusić na UE odblokowanie funduszy na odbudowę gospodarki po pandemii, obiecując m.in. wycofanie weta wobec przekazania 18 mld euro na pomoc Ukrainie.
Podczas piątkowego spotkania Stałej Konferencji Węgierskiej mówił on, że Węgry nie zgodzą się na zaciągnięcie przez państwa członkowskie UE wspólnej pożyczki na pomoc Ukrainie. W jego opinii środki dla Kijowa mogą przekazać na podstawie umowy dwustronnej i nie chce by Unia stała się unią kredytową.
Jak to więc w końcu jest? Orban mięknie czy jednak wymachuje szabelką?
To się nie wyklucza. To, że Węgrzy przyjeżdżają do nas i piszemy wspólnie ustawy, jest faktem. Retoryka w kraju to już coś innego. To gra na wielu fortepianach. Symptomatyczne. Niech Victor grozi, że będzie wszystko blokował. Izolacja jest już tak duża, że na transparentach węgierskich ulic widać już niezadowolenie z tego powodu. Chociaż jego zwycięstwo w ostatnich wyborach było niepodważalne, ostatnie miesiące są inne. Czara goryczy się tam przelewa - opowiada nam osoba z KE.
"Czara goryczy się przelewa"? Problemy gospodarcze Orbana
Unijni urzędnicy argumentują, że wolta Victora Orbana została wymuszona "problemami gospodarczymi tego kraju".
Wojna w Ukrainie spowodowała gwałtowny wzrost cen energii i paliw. W ostatnim czasie węgierski rząd nałożył sufit cenowy na paliwa, ale ograniczył z kolei program dopłat do energii elektrycznej i gazu. Od sierpnia gospodarstwa domowe otrzymywały obniżone taryfy za energię, o ile zużywały mniej niż średnia.
Jednak według wyliczeń Habitat for Humanity jedna trzecia konsumentów gazu i połowa konsumentów energii elektrycznej miała przekroczyć limit ustalony przez rząd. Powyżej przeciętnego zużycia płaci się siedem razy więcej za gaz ziemny i dwa razy więcej za energię elektryczną niż wynosi opłata ulgowa. To częściowe zniesienie subsydiów mocno uderzyło w małe przedsiębiorstwa, wywołując panikę. W mediach społecznościowych dziesiątki małych firm ogłaszały, że muszą zostać zamknięte, ponieważ nie stać ich na gwałtownie rosnące rachunki za energię.
Rząd Orbana zapowiedział szereg działań mających na celu wyjście z kryzysu. W połowie września we wszystkich instytucjach państwowych i publicznych, w tym w przedsiębiorstwach państwowych i uniwersytetach, wprowadzono maksymalną temperaturę 18 stopni. Nakazano też wstrzymanie setek inwestycji oraz do końca roku wstrzymanie premii, co oznacza, że cała administracja państwowa może jedynie wypłacać pensje. Wszelkie wydatki przekraczające limity wymagają uprzedniej zgody Ministerstwa Finansów.
Inflacja i forint
Według oficjalnych danych roczna inflacja nad Dunajem w październiku przekroczyła 21 proc. - najwięcej od lat 90., co plasuje Węgry jako jeden z najgorszych krajów Unii Europejskiej. Jeśli jednak spojrzeć na ceny żywności, to w tym obszarze inflacja przekroczyła w październiku 55 proc. Liczba ta jest jeszcze bardziej niepokojąca, jeśli weźmie się pod uwagę, że rząd wprowadził już kontrolę cen wielu podstawowych artykułów spożywczych.
Co więcej, w październiku przez Węgry przetoczyły się największe protesty od 2014 r. Na ulice wyszli uczniowie, rodzice wraz z nauczycielami, by wyrazić swoje oburzenie wobec polityki Victora Orbana nastawionej na zniesienie sankcji wobec Rosji. Problemem są również wynagrodzenia nauczycieli, które na tle Unii są jednymi z najniższych.
Sytuacji nie polepszają wypowiedzi doradców Orbana, jak ta wygłoszona nie tak dawno przez László Parragha, prezesa Węgierskiej Izby Przemysłowo-Handlowej. Mówił on, że nie popiera on wprowadzenia europejskiej płacy minimalnej na Węgrzech, bo kraj straciłby konkurencyjność opartą na taniej sile roboczej.
Argumentował też, że obecna fala inflacyjna jest efektem "znaczących" podwyżek płac w ostatnich latach, które przewyższyły wzrost wydajności i że w tej sytuacji pracownicy powinni wykazać się powściągliwością i nie walczyć o wyższe płace, bo to tylko napędzałoby inflację.
Co więcej, według najnowszych prognoz Komisji inflacja na Węgrzech ma wynieść w 2023 r. 15,7 proc. - o 2 pkt. proc. więcej niż nad Wisłą. Dużym problemem jest także deficyt na rachunku bieżącym. W przyszły roku ma on wynieść tam 6,3 proc. PKB. Tymczasem w Polsce deficyt ma wynieść 2,5 proc. PKB. To oznacza, że znacznie więcej pieniędzy z Węgier wypływa, niż wpływa. Odbija się to na forincie. Po ostatnim oddechu na rynkach jest on wciąż o 10 proc. słabszy wobec euro niż na początku roku. Złoty tylko o 2,5 proc.
"Dla polskiego rządu to nie lada problem"
- Jeżeli nawet tak izolowany w Unii polityczny gracz, jak Orban, doprowadzi do odblokowania unijnej kasy z funduszu odbudowy, to dla polskiego rządu będzie to nie lada problem. Szczególnie jeśli wciąż będziemy jeździli, by "rozmawiać" i "zbliżać się" stanowiskami. Tu potrzeba w końcu konkretów- mówi nam polityk PiS i wieloletni współpracownik Jarosława Kaczyńskiego.
Ten ostatni również ostatnio zmienia kurs w tym względzie i nie mówi już, że nie zrobi żadnego więcej kroku ku pojednaniu. W Unii widzą to zupełnie inaczej.
To nie kwestia dobrej, czy złej woli, utraty narodowej tożsamości, unijnego biurokratycznego buta i tych wszystkich innych wyświechtanych haseł, którymi szermują narodowe środowiska jak Europa długa i szeroka. To kwestia dotrzymania słowa ws. własnych zapisów. To rząd polski sam zobowiązał się do wypełnienia konkretnych postanowień w zakresie poprawy niezależności sądownictwa wobec tej czy innej władzy. Dla przypomnienia spisaliśmy to na kartce w formie tzw. one pagera - Warszawa ma na kartce spisane punkty, które należy spełnić, aby odblokować pieniądze. Tu nie ma miejsca na retorykę. Albo są one uchwalone, albo nie. Prosta sprawa - przekonuje unijny dyplomata znający kulisy rozmów z Polakami.
Co na to strona polska? - Kolejne wyjaśnienia pokazują, że wiele elementów, które budzą wątpliwości Komisji można w toku rozmów, otwartego i intensywnego dialogu wyjaśnić bez wprowadzania zmian legislacyjnych. Mam takie poczucie, (...) że czasami interpretacja prawna niektórych elementów nie była w przeszłości przychylna. Ale po udzieleniu wyjaśnień, jaka intencja stoi za poszczególnymi rozwiązaniami legislacyjnymi, Komisja czuje się w pewnych elementach tymi wyjaśnieniami usatysfakcjonowana - powiedział w piątek minister ds. europejskich RP Szymon Szynkowski vel Sęk, który rozmawiał w Brukseli m.in. o polskim KPO.
Damian Szymański, zastępca redaktora naczelnego money.pl