Węgierski bank centralny szybciej niż NBP zaczął podnosić stopy procentowe i są wyższe niż w Polsce. Do tego doszły działania rządu, który wprowadził m.in. limity dla cen paliw i energii oraz zapowiedział podobne ograniczenia w przypadku oprocentowania kredytów i żywności, które weszły w życie od 1 lutego.
Na razie nic nie przynosi pożądanych efektów. Węgierscy urzędnicy poinformowali w piątek, że ceny dóbr i usług konsumpcyjnych w styczniu (przed wprowadzeniem limitów cen niektórych produktów żywnościowych) były średnio o 7,9 proc. wyższe niż w analogicznym okresie poprzedniego roku.
Oznacza to kolejny wzrost inflacji, która ostatni raz była równie wysoka w sierpniu 2007 roku. Tylko w ciągu miesiąca ceny na Węgrzech zwiększyły się średnio o 1,4 proc., a inflacja bazowa, która nie uwzględnia zmiennych cen energii i żywności, wzrosła w skali roku do 7,4 proc. - najwyższego poziomu od 20 lat. Wskaźnik w grudniu ledwo przekraczał 5 proc.
Ceny żywności szczególnie martwią
Najnowsze dane z Węgier zaskoczyły ekonomistów, którzy spodziewali się inflacji niższej o 0,5 pkt proc. Wierzyli, że uda się trzeci miesiąc z rzędu utrzymać wskaźnik na tym samym poziomie (7,4 proc.).
Peter Virovacz, ekspert ING, zauważa silną presję cenową w przypadku większości towarów i usług. Aż 76 proc. koszyka konsumenckiego wykazuje wzrost cen o ponad 3 proc. rok do roku.
Czytaj więcej: Żarty się skończyły. Ekonomiści przewidują skutki najwyższej od 40 lat inflacji w USA
Ekonomiści PKO BP szczególną uwagę zwracają na żywność, która o 3 proc. wzrosła nie przez rok, a przez miesiąc. W skali roku podwyżki przekraczają 10 proc. Wskazują, że w dużej mierze jest to wina świeżych warzyw i owoców, które o tej porze roku są uprawiane w szklarniach ogrzewanych drogim gazem.
Na wykresie pokazującym zmiany cen żywności widać, że w ostatnim czasie inflacja w Polsce i na Węgrzech zachowywała się podobnie. Eksperci PKO BP ostrzegają, że po danych z piątku możliwe jest podobne negatywne zaskoczenie inflacją w Polsce. Wszystko wyjaśni się we wtorek 15 lutego, gdy GUS opublikuje najnowszy raport cenowy.
Nadzieja na lepszy luty
- 15 lutego wygasa limit cen paliw, który ogranicza ceny detaliczne benzyny i oleju napędowego na poziomie 480 forintów. Według naszych szacunków, bez tego limitu cena benzyny wyniosłaby około 510 forintów, a oleju napędowego około 530 - wylicza Peter Virovacz.
Ocenia, że mogłoby to oznaczać dodatkową presję inflacyjną na poziomie 0,5-0,6 pkt proc., choć ze względów statystycznych rozłożoną na dwa miesiące. W związku z tym ekspert ING uważa, że rząd przedłuży limit cen paliw na kolejne trzy miesiące.
Ekonomista spodziewa się, że luty w statystykach powinien być trochę lepszy. Zakładając przedłużenie limitów cen paliw oraz uwzględniając ograniczenia w cenach żywności, jest szansa na spowolnienie inflacji. Choć dalej będzie powyżej 7 proc.