O sprawie pisze zakopiańska "Gazeta Wyborcza", która podaje, że Węgrzy upodobali sobie wycieczki na Podhale i w Tatry. Potwierdzają to w rozmowie z dziennikarzami napotkani turyści z tego kraju, którzy zaznaczają, że "od granicy węgierskiej na Podhale jest bliżej niż z Warszawy pod Tatry".
Wielu Węgrów ma sentyment do tych stron, bo tu kiedyś przebiegała granica Królestwa Węgier, a w naszym herbie jednym z elementów wciąż są Tatry – wyjaśnił dziennikowi Laszlo, mieszkaniec Budapesztu, który już cztery razy odwiedził polskie góry.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Akcja informująca Węgrów
"GW" zauważyło, że frekwencję turystów z Węgier postanowili wykorzystać miejscowi dziennikarze, którzy zajmują się też sytuacją w Ukrainie i Rosji. I tak "Tygodnik Podhalański" drukuje i rozdaje im ulotki informujące o sytuacji na froncie. Można w niej znaleźć też zarzuty wobec rządu Viktora Orbána. Autorzy zarzucają mu pomaganie rosyjskiej władzy.
Znając trudną sytuację braku wolnych mediów nad Dunajem, których niezależność jest mocno ograniczana, postanowiliśmy wypełnić tę lukę – wytłumaczył w rozmowie z "GW" Jerzy Jurecki, wydawca "Tygodnika Podhalańskiego".
Ulotki są wydrukowane w dwóch językach – po węgiersku i polsku. W środku znalazł się m.in. list do Węgrów dziennikarki Ludmiły Sorokowskiej z Chersonia, która pracuje w "Tygodniku Podhalańskim". Opisuje w nim ona swoją sytuację, losy swoich bliskich i przyjaciół oraz jej rodzinnej miejscowości. Prosi też, by adresaci ulotki zabrali ją ze sobą do ojczyzny.
"Tygodnik Podhalański" apeluje do czytelników
Ulotki wydrukowane zostały też na pierwszej stronie tygodnika. Można je wyciąć z numeru nożyczkami. Ponadto redakcja zwróciła się z apelem do mieszkańców Podhala, by ci przekazali je Węgrom, którzy "mieszkają w waszych kwaterach, apartamentach, pensjonatach i hotelach".
Rozmówca "GW" zapowiada, że ulotki będą też dostępne w restauracjach i barach w Zakopanem. Trafią też za wycieraczki samochodów z węgierskimi tablicami rejestracyjnymi.