Premier Morawiecki grozi wetem dla budżetu UE. W liście do przywódców Unii mówi, że polski parlament może się nie zgodzić na powiązanie wypłat z praworządnością.
Polski premier zgodził się na taki mechanizm w lipcu. Co się więc zmieniło? Morawiecki uważa, że obecnie proponowane przez unijne władze rozwiązania nie są zgodne z tamtymi ustaleniami.
Unijny budżet na lata 2021-27 to ponad bilion euro. Oraz dodatkowe 750 mld euro z Funduszu Odbudowy, który ma pozwolić krajom UE pokonać kryzys związany z koronawirusem. Polska ma otrzymać łącznie, według rządowych wyliczeń, 776 mld zł (według listopadowych kursów).
Co oznacza weto wobec unijnego budżetu? Eksperci nie są zgodni, czy zapowiedź weta to nie jest ciągle element negocjacyjnej gry z Brukselą. Janusz Lewandowski, były komisarz UE ds. budżetu, przypomina w rozmowie z money.pl, że już kiedyś wetem zagroził brytyjski premier David Cameron. Ostatecznie jednak to tego nie doszło - a Cameron utargował korzystne dla swojego kraju budżetowe cięcia.
Budżet UE. Weto i co dalej?
Jakie są jednak możliwe scenariusze, jeśli do weta faktycznie dojdzie i polski parlament nie ratyfikuje unijnego budżetu?
Jak mówią eksperci, teoretycznie nie będzie to katastrofa. Ale tylko teoretycznie. - Wtedy UE będzie działać na podstawie prowizorium budżetowego - wyjaśnia w rozmowie z money.pl dr Paweł Kowalski, prawnik i specjalista ds. europejskich z Uniwersytetu SWPS. Oznacza to, że na każdy miesiąc przypadnie 1/12 poprzedniego budżetu UE.
Ten był opracowywany jeszcze, gdy w Unii była Wielka Brytania. Teoretycznie więc na krótką metę może być to korzystne dla Polski. - Jednak to oznacza tylko kontynuację dotychczasowych programów, nie będzie można rozpoczynać nowych - mówi dr Kowalski. Jak dodaje, to rozwiązanie może sprawdzić się tylko tymczasowo - na 2 czy 3 miesiące. Trudno jednak sobie wyobrazić, by Unia mogła trwać w ten sposób dłużej.
Dr Kowalski przewiduje, że to wszystko może spowodować wstrzymywanie wypłat dla Polski. - Mogę sobie wyobrazić taką narrację, że rząd będzie zrzucał odpowiedzialność na Unię. A konsekwencją może być wzrost antyunijnych nastrojów. I w konsekwencji referendum w sprawie polexitu. Mam nadzieję, że się jednak mylę - dodaje prawnik.
Czytaj też: Pieniądze z UE za praworządność. Europoseł mówi o zawieszeniu wpłat składek przez Polskę
- Weto? To byłby po prostu budżetowy polexit - mówi z kolei money.pl Lewandowski. I tu znów przypomina groźbę weta Davida Camerona. Owszem, brytyjski premier wówczas wygrał. Ale, jak dodaje Lewandowski, konsekwencją tamtych działań był rosnący spór jego kraju z Brukselą - i ostatecznie brexit.
"Broń atomowa"
Na razie jednak polexit trudno sobie wyobrazić, a poparcie dla członkostwa w Unii jest w Polsce bardzo wysokie. Unia też się nas sama z siebie nie pozbędzie. Dr Kowalski przypomina, że nie pozwalają na to traktaty.
Jak mówi, jest co prawda w międzynarodowym prawie "bomba atomowa". To możliwość wykluczenia jednego państwa ze wspólnoty w oparciu o Konwencję wiedeńską o prawie traktatów z 1969 r. Według eksperta teoretycznie dokument daje furtkę do wykluczenia Polski ze Wspólnoty. To jednak rozwiązanie raczej z serii science fiction.
Jak dodaje ekspert z SWPS, można też sobie wyobrazić stworzenie osobnego budżetu UE dla strefy euro. - Proszę spojrzeć, obecnie większość krajów UE ma tę walutę - mówi ekspert. Jak dodaje, taki budżet mógłby pomóc ominąć Unii polskie czy węgierskie weto.
- Kraje takie jak Dania czy Szwecja można by do takiego budżetu doprosić, choć w strefie euro nie są - dodaje ekspert.
I zaznacza, że taki budżet mógłby być "straszakiem" dla Czech, które też pozostają przy swojej walucie. Czyli sygnałem, że bunt przeciw unijnym zasadom się nie opłaca. To też jednak wątpliwe - tworzenie osobnego budżetu dla strefy zajęłoby miesiące, a może i lata. A polskie weto oznaczałoby dla UE konieczność szybkiego działania.
Janusz Lewandowski woli nie przewidywać, co się może stać po ewentualnym wecie. - Jednak niezależnie od scenariusza, można powiedzieć, że to będzie spektakularny strzał we własną stopę - mówi.
- Widać, że to wszystko jest wielkim problemem dla Unii. Bo przecież jej założyciele myśleli o współpracy i zakładali dobrą wolę krajów członkowskich - dodaje dr Paweł Kowalski.
Czytaj też: Szczepionka na koronawirusa. UE przeznaczy dodatkowe 100 mln euro na zapewnienie dostępu