Prawnik Grzegorz Kowalczyk miał zarobić w banku Leszka Czarneckiego w trzy lata 40 mln zł. Taki miał być koszt ochrony Getin Noble Banku przed upadłością przez Marka Chrzanowskiego - donosi "Gazeta Wyborcza".
- On mógłby się zająć jedną sprawą od początku do końca. Innych spaw, że tak powiem, nie brać w tym czasie - miał mówić szef Komisji Nadzoru Finansowego Marek Chrzanowski do prezes Getin Noble Banku Leszka Czarneckiego na nagraniach ujawnionych przez "Gazetę Wyborczą".
Mówiąc te słowa szef KNF - według dziennika - podsunął wizytówkę Grzegorza Kowalczyka. To radca prawny, który do niedawna zasiadał w radzie nadzorczej Giełdy Papierów Wartościowych. Trafił tam za rządów PiS, choć wcześniej miał doświadczenie nadzorcze zdobyte w zakładach cukierniczych "Miś".
Na wizytówce poza danymi kontaktowymi znaleźć miała się informacja, że zarobki Kowalczyka wynieść mają 1 proc. skapitalizowanej wartości banku Czarneckiego. To ok. 40 mln zł.
- Ja tu widzę jakiś horyzont (czasowy), prawda? - mówił Chrzanowski
- I dlatego pana mam na trzy lata zatrudnić? - dopytywał Czarnecki
- No na przykład, tak. I to jest długi horyzont czasowy, tak, w którym wszystko będzie wiadomo - dodawał szef KNF.
W dalszej części nagranej rozmowy Chrzanowski ma jednak tłumaczyć, że nie jest związany z radcą prawnym. Stwierdza jedynie, że Kowalczykowi "zależy na wyniku" banków Czarneckiego. Zaraz jednak dodaje, że jego zatrudnienie będzie "motywujące w tym otoczeniu, które jest". Stwierdza też, że "życzy bankowi, żeby się rozwijał".
"Gazeta Wyborcza" pisze, że rozmowa odbyła się 28 marca 2018 roku w siedzibie KNF w Warszawie. Dodaje też, że choć wcześniej Czarnecki spotykał się z Chrzanowskim, to zawsze w obecności innych osób. Nagrana była pierwszą na osobności.
Na jej początku szef KNF miał mówić, że ma u siebie w biurze "szumidełka", które zagłuszają nagrywanie. Czarnecki - według "GW" - miał mieć jednak aż trzy dyktafony oraz kamerę. Zadziałało tylko jedno urządzenie nagrywające dźwięk. Kamera została wyłączona, więc nie widać 1 proc. zapisanego na wizytówce. Ten fakt to już relacja Leszka Czarneckiego.
Mowa o nim także w zgłoszeniu do prokuratury, które zostało złożone na początku listopada w prokuraturze. Dlaczego pół roku po spotkaniu? Miliarder tłumaczy "GW", że zwlekał, bo chciał na aferę przygotować swoje banku.
Przed propozycją zatrudnienia Kowalczyka Chrzanowski miał sugerować, że członek KNF z ramienia prezydenta - Witold Sokal naciska na doprowadzenie do upadłości Getin Noble Banku. Po tym fakcie bank Czarneckiego miałby zostać przejęty za symboliczną złotówkę, a następnie uratowany przez państwo.
Po rozmowie panowie udali się do Narodowego Banku Polskiego na spotkanie z jego prezesem Adamem Glapińskim. Według "GW" ta rozmowa nie została nagrana.
KNF ani Marek Chrzanowski w sprawie artykułu nie wydali dotąd żadnego oświadczenia - informacja o jego ukazaniu się pojawiła się w poniedziałek wieczorem. Sam szef Komisji przebywa od kilku dni w Singapurze.
Dodajmy, że od dwóch lat imperium Leszka Czarneckiego mocno się chwieje. Getin Noble Bank jest w restrukturyzacji, wykazuje spore straty, a miliarder by go ratować w kwietniu zadeklarował dokapitalizowanie go z własnych pieniędzy.
Jednocześnie problemy ma też drugi z banków Czarneckiego - Idea. Po wybuchu kryzysu związanego z Getbackiem okazało się, że to bankierzy Idei mieli zachęcać do inwestowania w obligacje upadłej dziś firmy windykacyjnej.
Kim jest Marek Chrzanowski? To od 2016 roku szef Komisji Nadzoru Finansowego. Na urząd powołała go Beata Szydło na pięcioletnią kadencję. Wcześniej był członkiem RPP wybranym przez Prawo i Sprawiedliwość.