Wprowadzony na ostatnią chwilę dodatkowy dzień ustawowo wolny od pracy to problem dla branży transportowej. - Nie mamy jeszcze konkretnych wyliczeń, ile to dokładnie będzie nas kosztowało, ale straty będą – mówi Euzebiusz Gawrysiuk, przedsiębiorca transportowy z firmy Jar Sped, wiceprzewodniczący ZMPD.
Sejm przegłosował, prezydent podpisał i na 5 dni przed 12 listopada wprowadzony został dodatkowy dzień ustawowo wolny od pracy. Jednak nie dla wszystkich jest to fortunna wiadomość.
Powody do narzekań ma choćby służba zdrowia i aptekarze. Otwarcie poddają wątpliwość zasadność przegłosowania tej ustawy handlowcy. Do głosów krytycznych dołącza się również branża transportowa i logistyczna.
- Wszyscy przewoźnicy pracują na kontraktach, mają zorganizowane transporty, załadunki i wyładunki. Mamy samochody w drodze. Wprowadzenie na ostatnią chwilę dnia ustawowo wolnego od pracy poważnie wpływa na naszą pracę - z mocą podkreśla w rozmowie z money.pl Euzebiusz Gawrysiuk, przedsiębiorca transportowy z firmy Jar Sped, wiceprzewodniczący Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce.
Niepewność do ostatniej chwili
Właściwie do samego końca nie było pewne, na jakich zasadach będzie funkcjonował biznes w niespodziewanie wolny poniedziałek po święcie niepodległości. Przewoźnicy próbowali się dowiedzieć, czy podobnie, jak w inne święta, będzie obowiązywał zakaz poruszania się pojazdów o dopuszczalnej masie całkowitej powyżej 3,5 tony. Dopiero 29 października Ministerstwo Infrastruktury informowało, że nie prowadzi prac legislacyjnych w sprawie wprowadzenia ograniczeń w ruchu pojazdów 12 listopada 2018 r.
- Jeśli nawet nie będzie zakazu ruchu w ten dzień, to i tak komplikacji będzie wiele. Zwłaszcza wpłynie to na jazdy w kraju – stwierdza Euzebiusz Gawrysiuk. Zgodnie z regulacjami Kodeksu Pracy praca w święto jest dozwolona dla pracowników zatrudnionych w transporcie i komunikacji, ale należy im się coś w zamian.
- Pracodawca musi pamiętać, aby w przypadku pracy kierowcy w nowo ustalone święto zapewnić w zamian inny dzień wolny od pracy w ciągu bieżącego okresu rozliczeniowego. Czyli w praktyce w listopadzie przedsiębiorca będzie zobowiązany do ustalenia planowanej pracy skróconej o jeden dzień roboczy. W sytuacji, gdy nie będzie to możliwe, kierowcy przysługuje 100-procentowy dodatek do wynagrodzenia za każdą godzinę pracy - wyjaśnia Łukasz Włoch ekspert z Ogólnopolskiego Centrum Rozliczania Kierowców.
Jak przekonuje wiceprzewodniczący Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce, to dodatkowe koszty dla pracodawcy. Sam również jest przedsiębiorcą. Zwraca też uwagę na inną kwestię.
"Chaos, po prostu śmieszne". Przedstawiciel branży transportowej o zamieszaniu wokół 12 listopada:
- Co z tego, że kierowca w ten dzień pracuje, kiedy może napotkać na problemy z rozładunkiem i załadunkiem towaru - mówi.
Przyznaje to również Ogólnopolskie Centrum Rozliczania Kierowców - chociaż kierowcy są wyłączeni z zakazu pracy, to jednak duża część pracowników innych powiązanych branż już nie. Może więc okazać się, że mimo iż ciężarówki dojadą w terminie do magazynów, to nie będzie nikogo, by je rozładować. Naraża to przewoźników na straty związane z niedotrzymaniem kontraktu - ostrzega OCRK.
- Tryb wprowadzenia tego święta spowoduje rozregulowanie wszystkich harmonogramów załadunku i rozładunku. Dodatkowo 12 godzin postoju, to konkretne straty dla firm. W tym czasie można przejechać około 500 km. To oznacza 500 euro wpływu, których zostajemy pozbawieni – dodaje Euzebiusz Gawrysiuk.
Ogólnopolskie Centrum Rozliczania Kierowców wprost stwierdza, że sposób procedowania ustawy pozostawia wiele do życzenia. Wprowadza chaos i zamieszanie, nie dając w ogóle przestrzeni przedsiębiorcom, by mogli się odpowiednio wcześnie dostosować i naraża ich na straty.
O jakich kwotach w branży transportowej możemy mówić? - Nie mamy jeszcze konkretnych wyliczeń, ile to dokładnie będzie nas kosztowało, nie było na to czasu. Jednak straty będą – podsumowuje Gawrysiuk.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl