Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Rafał Wójcikowski
|

200 procent cukru w cukrze, czyli podnieśmy stopy procentowe

0
Podziel się:

Już przeszło rok Sejm dostosowuje nas do wymagań strony unijnej, a i tak ciągle dostajemy burę z Brukseli. A to krowy nie tak zakolczykowane, a to certyfikaty eksportowe nie w takim co trzeba kolorze. Ostatnio okazało się, że mamy nieeuropejskie podatki. Tymczasem, swoje dostosowanie do nowego europejskiego porządku lud rozpoczął od... masowego wykupywania cukru

200 procent cukru w cukrze, czyli podnieśmy stopy procentowe

Już przeszło rok Sejm dostosowuje nas do wymagań strony unijnej, a i tak ciągle dostajemy burę z Brukseli. A to krowy nie tak zakolczykowane, a to certyfikaty eksportowe nie w takim co trzeba kolorze. Ostatnio okazało się, że mamy nieeuropejskie podatki. Prowadzimy także wybitnie nieeuropejską politykę zagraniczną: kumamy się z wujem Samem, nie podoba się nam konstytucja, a poza tym pełno u nas szowinistów i radykalnych katolików. Do pełni brakuje tylko zarzutu o zbyt dużą frekwencję na filmie „Pasja”. Tymczasem, swoje dostosowanie do nowego europejskiego porządku lud rozpoczął od... masowego wykupywania cukru.

Zbliża się akcesja do Unii. Jednak żadnych znaków na niebie nie widać: ani jednej komety, ani jednego meteorytu. Obywatele nie wiedzą więc co ich czeka w UE. Dlatego odzywają się stare, dobrze znane atawizmy narodowe: musimy przygotować się na przetrwanie. Naród mamy wprawiony. Przetrwał przecież zabory, bolszewików, faszystów, że o stanie wojennym i transformacji ustrojowej nie wspomnę.

No i stało się… Lud ruszył do sklepów. Na nic się zdały tony uczonych elaboratów, powstałych na specjalne zamówienie, mówiących o „znikomej szkodliwości społecznej” akcesji w zakresie wzrostu cen. Na przekór wszystkiemu cukier podrożał, w zależności od miejsca zakupu, w ciągu zaledwie dwóch tygodni, od 50 do 100 proc. Ale za tą podwyżką stoją firmy cukiernicze, które mają jedyną okazję zrobić po cichu zapasy i zarobić trochę ekstra grosza na tańszym surowcu.

Cukier stał się zresztą medialnym tematem numer jeden. Uczone gadające głowy apelują z ekranów i głośników o nie kupowanie na zapas i o spokój. Jednak Polak - szarak wie instynktownie, że 20 kg * 1,50 zl. to ok. 30 zł oszczędności, a jak się kupi 100 kg, to już jest nawet 150 zł. Dla wielu to poważna kwota, aby przejść nad nią do porządku dziennego.

To dobrze, że nikt jeszcze nie wpadł na pomysł robienia zapasów czekolady, cukierków i ciastek czy napojów bezalkoholowych. Skoro bowiem cukier wzrósł tak niebotycznie, to zapewne i tego rodzaju wyroby niebawem znacząco podrożeją. Tylko patrzeć jak do wyrobów opartych na cukrze dołączą w swoich podwyżkach wyroby oparte na mleku. Tutaj jednak krótki termin trwałości zapobiega póki co podwyżkom i tworzeniu zapasów. Ale tylko do czasu.

Wydaje mi się, iż na naszych oczach zmienia się jeden z zasadniczych parametrów opisujących rynek pieniądza i inflację. A jeśli dołożymy do tej zmiany stabilność jaką darzy przeciętny obywatel obecną władzę, to moja hipoteza nabiera bardziej realnych kształtów. Ludzie zmieniają swoje oczekiwania co do kształtowania się cen w przyszłości. Rosną ich tzw. racjonalne oczekiwania inflacyjne, zważywszy na to co dzieje się na rynku cukru, te oczekiwania rosną całkiem sporo.

Teoria racjonalnych oczekiwań z grubsza mówi o tym, że nasze wyobrażenia i oczekiwania co do koniunktury czy inflacji, mają pewien przyczynowo-skutkowy wpływ na rozwój tychże zjawisk. Przy prognozowaniu ich kształtowania się należy brać pod uwagę elementy tzw. samospełniającej się prognozy. Czyli - mówiąc normalnym językiem – ludzie dostosowują swoje racjonalne zachowanie do swoich wyobrażeń na temat przyszłości. Jeśli przypuszczają, że cukier zdrożeje, to go wykupują zanim zdrożeje. W efekcie tychże działań przyszłość realizuje się tak, jak spodziewano się w tychże wyobrażeniach. Dzieje się tak po części na skutek jakiś konkretnych przyczyn (w tym przypadku akcesja do UE i wysokie sztywne ceny cukru w całej UE), a po części na skutek zachowań ludzkich i ich wyobrażeń dotyczących przyszłości.

Jeśli bowiem wszyscy założymy iż jutro cena butów wzrośnie o 200 proc. i wszyscy na gwałt zaczniemy wykupywać te produkty, to ceny błyskawicznie dostosują się do fali nadwyżkowego popytu. Zanim na rynku pojawi się więcej wyprodukowanych butów i cena wróci do poprzedniej równowagi musi minąć sporo czasu. Ale tylko wówczas, gdy na rynku panuje zdrowa konkurencja i nie ma barier wejścia dla nowych producentów. Jeśli jest sztywny rynek, reglamentacja produkcji – to ceny mogą bardzo długo pozostawać na wysokim pułapie troskliwie pilnowane przez monopolistów.

Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie konsekwencje takich a nie innych oczekiwań i zachowań ekonomicznych społeczeństwa. Prezes NBP prof. Leszek Balcerowicz wiele razy informował, że RPP i NBP przy podejmowaniu decyzji dotyczących stóp procentowych kierują się nie tylko bieżącym poziomem inflacji, ale także właśnie oczekiwaniami inflacyjnymi. Może się więc niebawem okazać, iż zamiast dalszych obniżek stóp procentowych, pojawi się konieczność czasowego ich podniesienia.

A moim zdaniem jeśli już podnosić stopy, to właśnie teraz. Raz, że potrzeba kapitału dla sfinansowanie budżetu państwa. Dwa, że zbyt późne poskromienie wzrostu oczekiwań inflacyjnych nie da już takich rezultatów i będzie kosztować znacznie więcej. I wreszcie wzrost gospodarczy i akcja kredytowa są na takim poziomie wzrostu, że gospodarka nie odczuje zbyt poważnie takiej podwyżki, natomiast może się zbytnio przegrzać napędzana potężnymi wydatkami publicznymi.

Jest jeszcze jeden argument za podwyżką, słaby złoty, który grozi przekroczeniem przez dług publiczny konstytucyjnych progów ostrożnościowych, Oczywiście wzmocnienie złotego może wiązać się z zatrzymaniem fali wzrostu eksportu i uwolnić falę importu, ale coś za coś. Z resztą mi chodzi o przejściowy wzrost stóp procentowych, nie trwałą tendencję.

I tak oto od cukru przeszliśmy nader płynnie do decyzji o podwyżce stóp procentowych. Już teraz RPP przebąkuje o zmianie nastawienia swojej polityki, a prezes NBP walczy ze spekulantami.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)