Rodzice dzieci, które urodzą się niepełnosprawne lub upośledzone, mają otrzymywać 4 tysiące złotych jednorazowego zasiłku. To element polityki rządu pod nazwą "za życiem".
aktualizacja 19:00
Projekt ustawy jest już w Sejmie. Rząd przyjął program wsparcia dla rodzin "za życiem" w trybie obiegowym. Prace sejmowe prawdopodobnie ruszą szybko - komisja polityki społecznej i rodziny ma się zająć projektem już w czwartek.
Projekt przewiduje m.in., że z tytułu urodzenia się żywego dziecka z ciężkim i nieodwracalnym upośledzeniem albo nieuleczalną chorobą zagrażającą życiu, które powstały w prenatalnym okresie rozwoju dziecka lub w czasie porodu, przysługuje jednorazowe świadczenie w wysokości 4 tys. zł.
Ciężkie i nieodwracalne upośledzenie albo nieuleczalną chorobę zagrażającą życiu ma stwierdzać lekarz posiadający specjalizację II stopnia lub specjalista położnik, ginekolog, perinatolog lub neonatolog.
4 tysiące mają przysługiwać matce lub ojcu dziecka, opiekunowi prawnemu albo opiekunowi faktycznemu dziecka bez względu na dochód. Jest jednak haczyk: świadczenie dostaną tylko ci rodzice, którzy udokumentują, że matka była pod opieką lekarza nie później niż od 10 tygodnia ciąży do porodu. Taka sama zasada obowiązuje przy przyznawaniu becikowego.
- Daliśmy słowo, że pomożemy tym wszystkim rodzinom, tym wszystkim kobietom, które są w tzw. trudnej ciąży. Państwo musi pomagać, państwo musi wspierać i stać po stronie tych wszystkich, którzy tej pomocy potrzebują - mówiła na temat programu "za życiem" premier Beata Szydło.
Na temat wspierania tzw. trudnych ciąż wypowiedział się także prezes PiS Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla PAP. -Będziemy dążyli do tego, by nawet przypadki ciąż bardzo trudnych, kiedy dziecko jest skazane na śmierć, mocno zdeformowane, kończyły się jednak porodem, by to dziecko mogło być ochrzczone, pochowane, miało imię - mówił Kaczyński. - Chcemy, aby było to możliwe ze względu na realną pomoc, która będzie udzielana także ze środków publicznych. Oczywiście mowa tylko o tych przypadkach trudnych ciąż, gdy nie ma zagrożenia życia i zdrowia matki - zastrzegł były premier.
Nie wiadomo, ile będzie kosztowała realizacja pomysłu rządu. W projekcie, który trafił do Sejmu, nie przedstawiono takich wyliczeń.
Ekspert: projekt "Za życiem" nie usuwa barier
Projekt "Za życiem" oferuje rodzinom wychowującym dzieci z niepełnosprawnościami przewodnika po systemie wsparcia, ale nie usuwa barier, które blokują dostęp do usług - ocenia w rozmowie z PAP dr Paweł Kubicki ze Stowarzyszenia Nie-grzeczne Dzieci.
"Najważniejszym w tym projekcie jest to, czego tam nie ma, czyli art. 10, który obiecuje w odrębnych przepisach dodatkowe wsparcie" - ocenił Kubicki. Jak dodał, być może zapowiadany program coś zmieni, bo projekt ustawy nie zmienia wiele.
Zwrócił uwagę, że skierowany do Sejmu projekt mówi o koordynowaniu wsparcia przez asystenta rodziny. Obecnie asystent ma wspierać rodziny ale w innej sytuacji - z trudnościami opiekuńczo-wychowawczymi. Dodał, że także teraz z takiego wsparcia może skorzystać rodzic dziecka z niepełnosprawnością, jeśli sobie nie radzi.
Jak podkreślił, zgodnie z projektem asystent ma udzielać wparcia koordynującego. Zdaniem Kubickiego nie oznacza to jednak, że dzięki jego pomocy przybędzie miejsc w poradniach czy na zajęciach rehabilitacyjnych, bo asystent nie przeskoczy pewnych ograniczeń instytucjonalnych. "Proszę zadzwonić do dowolnej poradni zdrowia psychicznego i próbować z dnia na dzień umówić psychologa. Nie da się. Nie mówię o psychiatrze. (...) Co ten asystent rodziny zrobi? Niczego nie wyczaruje, czyli niczego nie zmieni" - powiedział.
"To promil wsparcia, plaster na bolącą ranę"
"Za życiem" to szybka pomoc, promil wsparcia, taki plaster na bolącą ranę, ale to nie jest to, na co czekają rodzice niepełnosprawnych dzieci. Oczekujemy dostępu do gwarantowanej rehabilitacji społecznej - ocenia z kolei ekspertka Centrum Badań nad Niepełnosprawnością Agnieszka Dudzińska.
Jak podkreśla , sama wychowująca syna z zespołem Downa, jeden z najbardziej wymiernych efektów projektu "Za życiem" to dodatkowe "becikowe" w wysokości 4 tys. zł w przypadku urodzenia dziecka niepełnosprawnego.
"Oceniam to bardzo pozytywnie - jest to niezbędne koło ratunkowe, dzięki któremu rodzic natychmiast może np. wykupić rehabilitację albo opiekę do dziecka. Ale obawiamy się, że to jedyna wymierna pomoc" - powiedziała w środę Dudzińska.
"Dlatego mój apel do rządu jest taki: drogi rządzie, jeśli chcesz nakłonić rodziny, żeby decydowały się na wychowywanie dziecka z niepełnosprawnością, to ja, będąc rodzicem dziecka z zespołem Downa, powiem od razu: to nie jest coś, czego my się najbardziej boimy, że nam na początku nie wystarczy pieniędzy - my najbardziej boimy się tego, co będzie potem" - podkreśliła.
Jak dodała, bardzo ważne jest proponowane w projekcie "miękkie wsparcie" informacyjne i doradcze. "Ale to nie jest to, czego my przede wszystkim oczekujemy od polskiego rządu - my oczekujemy perspektywy na przyszłość, że zostanie uregulowane wszystko, co dotyczy gwarantowanej rehabilitacji społecznej. Teraz nie mamy żadnych gwarancji" - powiedziała Dudzińska.