Każdemu, kto przeciwstawiał się władzy komunistycznej w PRL, przysługuje ponad 400 zł miesięcznie. Na pieniądze może liczyć nawet 300 tys. osób. Wśród nich Lech Wałęsa czy Adam Lipiński, sekretarz stanu w rządzie PiS. Zapytaliśmy, czy skorzystają z tej możliwości.
Prezydent Andrzej Duda podpisał nowelizację ustawy, przyznającej działaczom opozycji antykomunistycznej i osobom represjonowanym w czasach PRL ponad 400 zł zasiłku miesięcznie. Pieniądze będą przekazywane dożywotnio i bez względu na dochody. Ustawa wejdzie w życie z końcem sierpnia.
Rząd szacuje, że uprawnionych do pobierania świadczenia może być nawet 300 tys. osób. Kto zatem może liczyć na pieniądze? Lista nie jest jawna. Money.pl dowiedział się, że na dzień 7 lipca Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych ma w rejestrze blisko 3 tys. upoważnionych. Zgłosić może się jednak każdy, kto uważa, że należy mu się wsparcie. Jego wniosek będzie weryfikowany. Bezwarunkowo świadczenie otrzymają natomiast osoby, które zostały odznaczone Krzyżem Wolności i Solidarności. Wystarczy, że złożą wniosek o pieniądze.
W takiej sytuacji jest m.in. Adam Lipiński, sekretarz stanu w rządzie PIS. Zapytaliśmy go, czy skorzysta ze swojego przywileju. - Nie zastanawiałem się nad tym - odpowiedział zaskoczony. Dodał jednak, że nie wyklucza takiej możliwości.
- W tej ustawie chodzi głównie o tych opozycjonistów, którzy są trudnej sytuacji. Ja obecnie jestem sekretarzem stanu, więc nie mogę narzekać, ale nie wiem, gdzie w przyszłości wyląduję - podkreślił.
Gdy tylko prezydent ogłosił informację o podpisaniu nowelizacji, w sieci od razu podniosły się głosy, że o pieniądze może wystąpić były prezydent Lecha Wałęsa, tak bardzo krytykowany dziś przez PiS. Jego również poprosiliśmy o odpowiedź na pytanie, czy zamierza pobierać świadczenie. Nie chciał jednak sprawy komentować. Pracownik jego biura poinformował, że "ta sprawa prezydenta Wałęsy nie dotyczy".
Emocje wśród internautów
Nowe prawo wywołało wiele emocji w komentarzach pod naszymi tekstami. Ścierali się ze sobą zwolennicy i przeciwnicy ustawy. Pierwsi podkreślali, że sprawiedliwość triumfuje, bo rząd jednocześnie zamierza obniżyć emerytury byłym pracownikom służb bezpieczeństwa. Inni wskazywali jednak, że wśród mundurowych również były osoby wspierające "Solidarność".
Według najnowszych danych, obniżone emerytury może mieć blisko 50 tys. Polaków. W przypadku tylu osób IPN już potwierdził fakt pełnienia służby na rzecz totalitarnego państwa.