W tym roku nie jest planowana waloryzacja świadczenia 500+ - powiedział w programie #dzieńdobryWP wiceminister rodziny Bartosz Marczuk. Inflacja powoduje, że za 500 zł można obecnie kupić tyle samo, co za 490 zł w momencie uruchamiania programu.
Program Rodzina 500+ z którego państwo wypłaca rodzinom świadczenie w wysokości 500 zł na każde drugie i kolejne dzieci, a w przypadku uboższych rodzin także na pierwsze, ma już ponad rok. Rząd planuje zmiany w programie, ale już wiadomo, że nie będą one rewolucyjne.
- Kotwice 500+ są nienaruszalne - powiedział w programie Bartosz Marczuk. Tymi kotwicami jest wysokość świadczenia, wypłacanie go na drugie i kolejne dzieci w rodzinie, oraz progi dochodowe, poniżej których przysługuje także na pierwsze dziecko.
W marcu ceny konsumpcyjne wzrosły o 2,0 proc. rok do roku. Tak podał w piątek GUS w tak zwanym szybkim wyliczeniu inflacji koszyka towarów i usług. Jak wyliczyliśmy w WP money, taki wzrost cen oznacza, że 31 marca 2017 r. za 500 zł przeciętny Polak mógł kupić tyle samo co za 490 zł równo rok temu. Po 12 miesiącach państwo realnie wypłaca już o 10 zł mniej.
Jeśli tempo inflacji by się utrzymało, to za dziesięć lat 500 zł byłoby warte tyle, co 400 zł w kwietniu 2016 r., a za 25 lat - 300 zł. Mimo to rząd nie planuje na razie zmiany wysokości świadczenia.
- W tym roku waloryzacja nie jest przewidziana - mówił Marczuk. - To jedno z wyższych świadczeń wypłacanych w UE - zwracał uwagę. Podkreślał również, że zanim rząd PiS nie wprowadził programu, tego typu wsparcia dla rodzin z dziećmi w ogóle w Polsce nie było.
Podczas dyskusji na temat 500+ często pojawia się argument, że rząd powinien ograniczyć wsparcie płynące dla najbogatszych rodzin. Ministerstwo rodziny jednak tego nie planuje.
- Polityka rodzinna to nie jest polityka socjalna - zwracał uwagę wiceminister. - Nie ma powodu dla których mielibyśmy karać lepiej zarabiających, bardziej zaradnych Polaków odbierając im świadczenie - dodał.
Przedstawił wyliczenia, że ustawienie górnego progu dochodowego na 5 tys. zł na członka rodziny ograniczyłoby kosztu programu o 81 mln zł, tymczasem koszty administracyjne tego rozwiązania oszacował na 76 mln zł. - To jest skórka za wyprawkę - wywodził.
Koszty wzrosłyby, ponieważ urzędnicy musieliby sprawdzać dochody wszystkich składających wnioski o świadczenie. Teraz w przypadku 2/3 beneficjentów w ogóle tego nie robią. Dochody sprawdzane są tylko w przypadku rodziców starających się o 500 zł na pierwsze dziecko.
Z programu korzysta 2 mln 560 tys. rodzin, świadczenie otrzymuje 3 mln 820 tys. dzieci. Do tej pory na świadczenia poszło w sumie 21 mld zł.