W ciągu ostatniego roku w Polsce zmarło o 13,5 tys. więcej osób, niż się urodziło. Program 500+ miał być "odpowiedzią na niskie wskaźniki demograficzne", ale nawet jeśli działa, zmiana polega na tym, że z naszą demografią zamiast katastrofalnie jest bardzo źle.
Dane Głównego Urzędu Statystycznego pokazują, że wzrost liczby urodzeń, jaki nastąpił w Polsce w ostatnich dwóch latach, tylko chwilowo przywrócił pozytywny przyrost naturalny. Od początku roku przewaga liczby zgonów nad liczbą urodzeń się zwiększa.
Jak wyliczył Rafał Mundry z Uniwersytetu Warszawskiego, skumulowana liczba urodzeń z ostatnich 12 miesięcy wyniosła w lipcu 396,5 tysięcy, ale liczba zgonów to aż 409,9 tysięcy. Oznacza to, że w tym czasie ubyło niemal 13,5 tys. mieszkańców Polski.
Czy rząd martwi się tymi danymi? Wiceminister rodziny Bartosz Marczuk, odpowiedzialny za program 500+, wskazuje, że i tak jest lepiej niż zakładano.
Taki wynik może faktycznie jest "bardzo dobry" w kontekście wcześniejszych prognoz, ale z punktu widzenia demografii oznacza, że wciąż znajdujemy się w bardzo głębokim kryzysie. Jeśli sytuacja radykalnie nie poprawi się, będzie postępować szybkie starzenie się polskiego społeczeństwa. Sam resort rodziny wskazywał, że dzięki programowi 500+ liczba mieszkańców spadnie "tylko" do 34 milionów w 2050 roku. Bez 500+ wynik miałby być gorszy o 1,7 mln.
Świeża porcja danych dotyczących demografii za każdym razem zachęca do oceny skutków rządowego programu 500 plus. Czy słusznie, trudno ocenić, ale nie da się ukryć, że prosił się o to sam resort Elżbiety Rafalskiej. Jeszcze przed wprowadzeniem najważniejszego programu socjalnego rządu PiS MRPiPS podkreślał, że chodzi głównie o demografię.
"Program Rodzina 500 plus to odpowiedź na niskie wskaźniki demograficzne w Polsce. Program ma być przede wszystkim zachętą do posiadania dzieci" - zapowiadało ministerstwo. Z kolei w marcu 2018 roku, podsumowując 2 lata programu, minister Rafalska powiedziała, że ponad 403 tys. urodzeń w 2017 roku to "mierzalny efekt" wprowadzenia 500+.
Co ciekawe, takiej pewności co do "mierzalnego" wpływu 500+ na liczbę urodzeń dzieci nie ma GUS. W wydanym w tym roku opracowaniu "Sytuacja demograficzna Polski do 2017 r. Urodzenia i dzietność" o o sztandarowym programie rządu nie wspomniano ani razu.
Potrzebujemy 600 tysięcy noworodków rocznie
Wyłaniający się z raportu GUS obraz polskiej demografii nie napawa optymizmem. "Urodzenia są kluczowym czynnikiem wpływającym na liczbę i strukturę ludności. Aby zapewnić stabilny rozwój demograficzny kraju, to w danym roku na każde 100 kobiet w wieku 15-49 lat powinno przypadać średnio co najmniej 210-215 urodzonych dzieci, obecnie przypada ok. 145" - pisze GUS.
Jeśli współczynnik dzietności 1,45 przekłada się na ok. 400 tysięcy urodzeń w roku, to przy dzietności wynoszącej 2,1-2,15 liczba urodzeń wynosiłaby blisko 600 tysięcy. Innymi słowy, w Polsce rodzi się rocznie o 200 tysięcy dzieci za mało.
Skąd taki niski wskaźnik dzietności w Polsce? Według GUS to głównie efekt odkładania na później przez ludzi młodych decyzji o założeniu rodziny. "Stan depresji urodzeniowej trwa już prawie 30 lat. Od 1990 r. wielkość współczynnika dzietności kształtuje się poniżej 2, czyli nie gwarantuje prostej zastępowalności pokoleń" - czytamy.
Nawet w przekroczeniu granicy 400 tys. urodzeń w 2017 roku jest drugie dno. "Wzrost liczby urodzeń dotyczy przede wszystkim dzieci urodzonych jako drugie, trzecie i kolejne w rodzinie, których udział zwiększył się na niekorzyść urodzeń pierwszych" - wskazuje GUS. Innymi słowy, na nowe potomstwo zdecydowały się te pary, które już miały dzieci.
Źródło: GUS
- Spodziewałam się spadku efektu 500+ - mówiła money.pl w lipcu prof. Irena Kotowska, dyrektor Instytutu Statystyki i Demografii SGH. - Byłam wśród osób, które uważały, że efekt 500+ będzie krótkookresowy, że może zmienić tylko kalendarz urodzeń. I to tych osób, które są już rodzicami jednego czy dwojga dzieci. Potwierdzają to dane o strukturze urodzeń według kolejności urodzenia dziecka - dodaje.
Wiceminister Bartosz Marczuk przekonywał, że zwiększanie się liczby kolejnych dzieci w rodzinach to dowód na skuteczność programu 500+. Jego zdaniem większość rodzin marzy, by mieć więcej niż jedno dziecko, ale rodziny zatrzymują się zazwyczaj na jednym dziecku w obawie o ekonomiczną przyszłość. Tymczasem 500+ to wywiązanie się z obietnicy, że bez względu na wszystko, na drugie i kolejne dziecko rodzina otrzyma pieniądze.
Inaczej widzi to prof. Kotowska. - Ci, którzy myśleli, by mieć kolejne dziecko, tylko przyśpieszyli decyzję. Natomiast spada liczba pierwszych urodzeń - stwierdziła. - Po nieznacznym wzroście tych urodzeń w 2016 r. o 1 proc. nastąpił powrót do tendencji spadkowej obserwowanej od 2010 r., a udział urodzeń pierwszego dziecka zmniejszył się z 48,7 proc. w 2010 r. do 42,9 proc. w 2017 r. Z tego widać, że 500+ to nie jest rozwiązanie, które zachęca do rodzicielstwa - oceniła ekspertka.
Wniosek jest prosty i dość oczywisty - skoro liczba urodzeń pierwszych dzieci w rodzinach spada, w następnych latach spadnie też liczba urodzeń drugich, trzecich i kolejnych w rodzinie. Dane GUS jasno wskazują, że wiek kobiet decydujących się na dziecko systematycznie rośnie, a co za tym idzie, spada też statystyczna szansa na posiadanie kolejnych dzieci.
"W okresie minionych 10-15 lat nastąpiło podwyższenie o 4 lata mediany wieku kobiet rodzących dziecko do 30 lat w 2017 r. O 4 lata wzrósł także średni wiek urodzenia pierwszego, który obecnie wynosi prawie 28 lat" - czytamy w opracowaniu GUS-u.
O ile prognozy dotyczące liczby urodzeń są w naturalny sposób obarczone ryzykiem sporego błędu, znacznie bardziej przewidywalne są statystyki dotyczące umieralności. Natężenie zgonów w Polsce rośnie powoli i w miarę jednostajne. Jedno jest pewne - jak wskazuje GUS, liczba i natężenie zgonów nadal będzie wzrastać z powodu systematycznego wzrostu liczby i odsetka osób w najstarszych grupach wieku.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl