- Nie stać nas na pomoc państwu brytyjskiemu - powiedział w poniedziałek dziennikarzom w Sejmie wicepremier Mateusz Morawiecki, pytany o zasadność przyznawania 500 złotych na dziecko polskim emigrantom. To duża sprzeczność w porównaniu z tym, co kilkadziesiąt godzin wcześniej mówiła premier Beata Szydło. Szefowa rządu zapewniała, że pieniądze należą się również emigrantom. To jak w końcu będzie?
Wicepremier Morawiecki wycofał się we wtorek rano na antenie TVN24. - Nie ma zamieszania. My nie chcemy robić tego pochopnie, ponieważ w grę w chodzi ogromna kwota pieniędzy, około 20 mld zł rocznie (...). Jeżeli pani premier tak mówi, to znaczy, że tak będzie - mówił wicepremier, przyznając, że nie miał racji w swojej wypowiedzi odmawiającej emigrantom prawa do 500 zł.
- Oczywiście, że tak. Ja nie mam racji. Mogę wyobrażać sobie, że coś byłoby lepsze czy gorsze, ale to jest element konsensusu i również konsultacji społecznych - dodawał minister rozwoju. - Teraz my na Radzie Ministrów przyjęliśmy ten projekt i przekazaliśmy do konsultacji społecznych. Tam będzie jeszcze wiele różnych aspektów dyskutowanych.
W projekcie ustawy kwestia emigrantów została potraktowana "po macoszemu" i nie daje jednoznacznej odpowiedzi na wątpliwości dotyczące Polaków przebywających za granicą. Czytamy w nim jedynie, ze świadczenie nie przysługuje, jeżeli "członkowi rodziny przysługuje za granicą na dziecko świadczenie o podobnym charakterze do świadczenia wychowawczego".
Jak jednak przyznają przedstawiciele resortu pracy, ustawa zostanie doprecyzowana w fazie konsultacji społecznych, które rozpoczęły się 21 grudnia i potrwają miesiąc. - Zależy nam, żeby społeczeństwo się na ten temat wypowiedziało i zgłosiło swoje uwagi, dlatego w najbliższych tygodniach wiele zapisów ustawy będzie doprecyzowanych - powiedział w rozmowie z money.pl wiceminister pracy Stanisław Szwed.
Premier poinformowała też w niedzielę, że pisząc na adres internetowy rodzina500plus@kprm.gov.pl można zgłaszać uwagi do programu. Po 20 stycznia trafią one do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
Pełnoletni to nie dziecko
Kolejną kwestią, która budzi największe kontrowersje jest traktowanie dzieci pełnoletnich. W przeciwieństwie do większości świadczeń z zakresu pomocy społecznej, świadczenie wychowawcze nie będzie przysługiwać do ukończenia 26. roku życia (pod warunkiem kontynuowania nauki), ale tylko do uzyskania pełnoletniości. I nie ma przy tym znaczenia, że na przykład licealista wciąż pozostaje na wychowaniu rodziców, którzy płacą za jego edukację i wychowanie.
Oznacza to, że 500 złotych miesięcznie będzie przysługiwać rodzicom tylko do momentu, w którym dziecko skończy 18 lat. To jednak nie jest największa kontrowersja. Okazuje się bowiem, że w tym momencie osoba pełnoletnia nie jest już traktowana jako dziecko i rodzina liczy jednego członka rodziny mniej. W tej sprawie piszą do nas zdezorientowani czytelnicy. Jeden z takich listów publikujemy poniżej:
Przykład
Z przytoczonej w ustawie definicji wynika, że o dziecku może być mowa tylko "do momentu ukończenia 18. roku życia". Gdyby zinterpretować to wprost, to kobieta, która napisała do naszej redakcji traktowana byłaby jako matka jednego dziecka, choć w rzeczywistości ma ich przecież dwójkę.
Potwierdza to przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk. - Taka rodzina jest traktowana jako mająca jedno dziecko - wyjaśnia. - Jeśli więc dochód na członka rodziny przekracza 800 złotych, to świadczenie nie zostanie przyznane.
Osobiście i przez internet
Elżbieta Rafalska, minister pracy, polityki społecznej i rodziny w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" zapowiedziała, że wnioski o wypłaty 500 złotych na drugie i każde kolejne dziecko będzie można składać bezpośredniego w urzędzie, a także za pośrednictwem sieci.
– Wnioski będzie można składać osobiście albo drogą internetową. Samorządy będą ściągać dane bezpośrednio z urzędów skarbowych. To uprości cały proces i obniży koszty - powiedziała Rafalska.