Pierwszy odcinek autostrady z Berlina do Wrocławia po polskiej stronie powinien być wizytówką nowoczesnej i coraz lepiej radzącej sobie Polski. Niestety, A-18 od Olszyny do węzła Krzyżowa dla gości z zachodu jest dowodem na polską nieudolność, zaniedbania i bylejakość. O remoncie nie ma mowy.
Popularna "osiemnastka" na przygranicznym odcinku nazywana jest przez kierowców pogardliwie „drogą wstydu” , „pierwszym testem dla aut sprowadzanych z zachodu”, czy po prostu „patatajką” od ciągłego podskakiwania na płytach.
Na YouTube z łatwością znajdziemy liczne filmy, które umieszczają kierowcy, nie mogący uwierzyć w to, co ich spotkało. Pamiętają przecież obietnice polityków i artykuły w prasie o zmieniającej się polskiej rzeczywistości, o cudzie gospodarczym nad Wisłą.
Kilkadziesiąt minut jazdy po przedwojennych płytach, umiejscowionych w ciągu europejskich autostrad, skutecznie wybija im te zachwyty z głowy. Odpadają wahacze, amortyzatory i koła zapasowe aut, które nie są przystosowane do jazdy na takim "odcinku specjalnym".
Wstyd powinien każdego dnia obciążać sumienia odpowiedzialnych za budowę dróg w Polsce. Wszystko dlatego, że to nie jest leśna ścieżynka. Odcinek A18 Olszyna-Golnice (71 km) jest elementem europejskiego korytarza transportowego T-ENT, który ciągnie się od Drezna przez Wrocław, Katowice, Lwów aż do Kijowa.
Tymczasem leżące tu płyty powinny być już tylko muzealną pamiątką. Nasza droga hańby była bowiem kiedyś powodem do dumy hitlerowskich Niemiec. Reichsautobahn nr 9 była najnowocześniejszym elementem autostrady między Berlinem a niemieckim wtedy Wrocławiem.
Szybko powstała, ale...
Cały projekt z mostami, węzłami, wiaduktami powstał w zaledwie dwa lata. To, co udało się Hitlerowi między 1936 a 1938 rokiem zbudować w szczerym polu, ciągle nie udaje się zmodernizować kolejnym polskim rządom. O festiwalu kolejnych prób można byłoby napisać już książkę. Nie zmienia to jednak faktu, że kierowcy wciąż trzęsą się na płytach ułożonych ponad 80 lat temu.
- Podskakuje się tutaj, że aż zęby bolą - mówi money.pl Paweł, handlowiec z Wrocławia, który tą trasą jeździ nawet kilkanaście razy w miesiącu. - Poruszam się autem firmowym, więc częste wizyty u mechanika nie obciążają mojej kieszeni, ale te kilkadziesiąt minut w ciągłym hałasie i podskokach mogą wykończyć najtwardszych zawodników. Nawet ciężkie tiry próbują przeciskać się tu lewym, mniej wytłuczonym pasem. Koszmar!
Najbliżej końca tego drogowego horroru byliśmy ponad 10 lat temu. Wtedy przebudowano północną jezdnię, czyli tę w kierunku Berlina. Płyty zniknęły w 2006 r., a odcinek do Wrocławia miał zostać przebudowany do 2009.
W czasach kryzysu jednak skończyły się środki na drogi i otwarty już przetarg odwołano w ostatniej chwili. Kolejny raz nadzieję w serce kierowców wlali decydenci z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad tuż przed Euro 2012. Słusznie pomyślano wtedy, że przecież nie można kibiców z całej Europy witać na granicy takimi wątpliwymi atrakcjami.
Na Euro 2012 miała być "na bank"
Inwestycji na to sportowe święto zaplanowano jednak tak dużo, że kiedy okazało się, że możemy nie zdążyć z kluczowymi dla imprezy odcinkami, na początku lutego 2011 r. odwołano remont. Oficjalnie z powodu braku pieniędzy.
Stare płyty trzymają się nad podziw dobrze. Gdyby nie odstępy między nimi i nierówności, regularnie zalewane asfaltem, byłaby nawet całkiem niezłą alternatywą dla szybko psujących się asfaltówek z XXI wieku.
Po blamażu sprzed Euro lokalne media żyły nadzieją, że w 2014 r. droga trafi do nowego unijnego rozdania. Tak się stało, ale była to lista rezerwowa. Ostatnim razem, o czym pisaliśmy w WP, temat wrócił przed rokiem.
Wtedy lokalni politycy zapowiadali pojawienie się koparek i szykowali już butelki z szampanem. Jednak po komunikacie, że drogę wpisano do planów z perspektywą do roku 2025, korki nie wystrzliły. Kiedy zatem przestaniemy się wstydzić za „patatajkę”?
Powtórka z rozrywki
Pytanie to skierowaliśmy do GDDKiA w Zielonej Górze, która odpowiada za tę inwestycję.
- Budowa autostrady A-18 na odcinku węzeł Olszyna -Golnice, czyli przebudowa jezdni południowej, została wpisana na listę zadań inwestycyjnych, które mogą być realizowane w ramach wieloletniego programu - mówi money.pl Marek Pilaczyński z GDDKiA.
Dopytujemy o szczegóły. Odpowiedź zaskakuje, bo mimo upływu lat, najwyraźniej nikomu w Warszawie „płyty Adolfa” nie przeszkadzają. Bowiem jest to: „Program Budowy Dróg Krajowych na lata 2014-2023 (z perspektywą do 2025 r.)”. Jednak żeby nie było zbytniego hałasu, rządzący wlewają w serca kierowców odrobinę nadziei. Dla równowagi rzecz całą zaprawiają potężną chochlą rozczarowania.
- W związku ze Strategią na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, zadanie to znalazło się na 1 miejscu listy rezerwowej. Na dzień dzisiejszy nie posiadamy jednak finansowania i zgody na rozpoczęcie procedury przetargowej na roboty budowlane - dodaje Pilaczyński, który w stopce maila - jak inni rzecznicy ministerstw i urzędów - ma logo przypominające, że w tym roku świętujemy stulecie odzyskania niepodległości.
Mając nadzieję, że płyty na zerwanie nie będą czekać stu lat (zostało jeszcze 20), dopytujemy jeszcze o bieżące utrzymanie drogowego zabytku. Jak często trzeba poprawiać te płyty, pracować przy nich, uszczelniać? W końcu to droga zbudowana w 1936, a niektórzy kierowcy pędzą tam naprawdę szybko.
- Prace wykonywane są na bieżąco. Prowadzone są codzienne objazdy danego odcinka drogi, poprzez służby drogowe i na bieżąco weryfikowany jest stan nawierzchni, jeśli jest konieczna naprawa lub wymiana, w tym przypadku szczeliny, to tego typu prace robione są na bieżąco - uspokaja Marek Pilaczyński.
Wszystko zatem wskazuje, że ten autostradowy skansen będzie się bronił przez kolejne lata. Po co wymieniać płyty, modernizować drogę, skoro można „na bieżąco” wymieniać szczeliny.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl