690 mln złotych - tyle w 2018 roku planuje zebrać z abonamentu Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, co właśnie ogłosiła w oficjalnym komunikacie. Podała też, na co trafią pozyskane w ten sposób pieniądze.
Najwięcej zgarnie Telewizja Polska. Spółka rządzona przez Jacka Kurskiego ma zagwarantowane 51,015 proc. wpływów, ale nie więcej niż 352 mln zł. Dokładnie połowę tego otrzyma Polskie Radio, a spółki radiofonii regionalnej - 23,478 proc. czyli nie więcej niż 162 mln zł.
Krajowa Rada podkreśliła jednak w komentarzu, że realizowanie misji znacznie różni się pomiędzy poszczególnymi mediami. Największe koszty generuje bowiem misja TVP i wspomniane 352 mln pokryją zaledwie jedną piątą nakładów.
A dla borykającej się z problemami finansowymi TVP każdy grosz jest na wagę złota. KRRiT zabezpieczyła jednak Telewizję Polską na taką ewentualność. Im więcej uda się bowiem ściągnąć, tym bardziej zyska na tym spółka Jacka Kurskiego.
W komunikacie czytamy bowiem, że nadwyżka ponad zakładane 690 mln będzie rozdysponowana w zupełnie inny sposób. I tak, jeśli wpływy będą wyższe, ale nie przekroczą 800 mln zł, to TVP zgarnie 65 proc. nadwyżki.
Kolejna setka (pomiędzy 800 a 900 mln zł) będzie podzielona jeszcze mniej proporcjonalnie. TVP dostanie z niej aż 90 proc. A wszystko, co ponad 900 mln trafi już wyłącznie do kasy telewizji publicznej.
Jeśli więc z abonamentu uda się w przyszłym roku wycisnąć na przykład miliard złotych, to dla TVP przypadnie - oprócz 352 mln z "głównej puli" - jeszcze ponad 260 mln zł z nadwyżki. Choćby z tego względu Jackowi Kurskiemu powinno zależeć na tym, by wpływy z tego tytułu były jak najwyższe.
Jeszcze niedawno wydawało się, że to tylko formalność. W pracach nad nowym abonamentem resort kultury zakładał, że uda się ściągnąć nawet 2-3 mld zł. Dla Kurskiego i TVP to byłaby manna z nieba, ale w ostatnich dniach pojawiły się spore wątpliwości.
Jak bowiem pisaliśmy już na naszych łamach, obóz rządzący mimo początkowej determinacji zaczyna powoli wstrzymywać prace nad nowymi przepisami. Przepisami, które budziły sporo kontrowersji nie tylko wśród abonentów, ale też operatorów płatnej telewizji.
PiS miał jednak wystraszyć się spadków w sondażach i odsunął nieco w czasie wprowadzenie nowych przepisów abonamentowych. Szczególnie, że niedługo w życie mają wejść reformy edukacji i ustawa o sieci szpitali. A te również nie przysparzają partii rządzącej popularności.
Dla części polityków PiS skonfliktowanych z prezesem TVP Jackiem Kurskim jest to zresztą na rękę. Wolą, żeby sytuacja finansowa mediów narodowych jeszcze bardziej się pogorszyła. Winą za to będą mogli obarczyć Kurskiego, a wtedy łatwiej będzie go odwołać ze stanowiska.