Wyniki niemieckich wyborów pokazały, że choć od zjednoczenia Niemiec upłynęło ponad ćwierć wieku, to podziały nie zniknęły. Skrajna AfD stała się trzecią siłą w Bundestagu, głównie dzięki byłemu NRD. Nie pomogły nawet 2 biliony euro. - W dawnym NRD nie ma dynamiki. Są autostrady, są wysprzątane ulice i wyremontowane miasta, ale nie ma życia. To region "złamanych życiorysów" - mówią eksperci.
Alternatywa dla Niemiec (Alternative für Deutschland, AfD – red.) powstała w 2013 r. i po zaledwie 4 latach zdołała wprowadzić do Bundestagu niemal 100 posłów, przez polityczną konkurencję nazywanych "nazistami". Tym samym skrajnie prawicowa formacja stała się trzecią siłą na scenie politycznej naszych zachodnich sąsiadów.
Doskonały wynik skrajnej prawicy jest ciosem dla establishmentu oraz kolejnym dowodem na to, że biliony euro wydane na integrację NRD z RFN nie zdołały zasypać różnic między "Niemcami A" i "Niemcami B". Nie tylko gospodarczych, ale i mentalnych.
Co stoi za sukcesem AfD?
– Dotychczas to była partia jednego tematu – wyrosła na sprzeciwie wobec pomocy dla pogrążonej w kryzysie Grecji. Później tematem wiodącym był opór wobec zacieśniania integracji strefy euro, a ostatnio podsycanie nastrojów antyimigranckich – mówi money.pl prof. Waldemar Czachur z Instytutu Germanistyki Uniwersytetu Warszawskiego. W sukcesie AfD pomogła także stagnacja w niemieckiej polityce.
- W ostatnich latach nie było w Niemczech słyszalnej opozycji. Takie uśpienie sceny politycznej w wyniku istnienia wielkiej koalicji pozwoliło AfD zagospodarować przestrzeń dla alternatywy wobec władzy. Kolejnym czynnikiem, który zadziałał na korzyść tej formacji, było zaniedbanie prawej strony elektoratu przez CDU/CSU, która chciała przypodobać się wyborcom "środka". W efekcie po raz pierwszy od II wojny światowej mamy w Bundestagu partię nacjonalistyczną i populistyczną, która odwołuje się do ideologii neonazistowskiej– tłumaczy nam Czachur.
Poparcie w dawnym NRD i "złamane życiorysy"
AfD swój sukces zawdzięcza w dużej mierze głosom mieszkańcom dawnej Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Po ponad ćwierćwieczu od zjednoczenia, różnice między dwiema częściami państwa wciąż są głębokie. I to mimo wydania ponad 2 bilionów euro na ich zasypanie. - Niemcy nie zrosły się tak, jakby chcieli tego politycy - mówi Czachur.
Mieszkańcy wschodniej części kraju osiągają dochody o połowę niższe niż ich współobywatele z Zachodu. By znaleźć się wśród 10 proc. najbogatszych Niemców w dawnym NRD, wystarczy zarabiać mniej niż wynosi przeciętna pensja na Zachodzie. Dobrą ilustracją różnic tych różnic jest geograficzne rozłożenie najzamożniejszych obywateli Republiki Federalnej.
Najnowsze twarde dane są z 2015 r. Wówczas jedynie 21 spośród 500 najbogatszych Niemców mieszkało w dawnym NRD. Z czego 14 w... Berlinie. W 2015 r. przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto wynosiło w zachodnich landach 3382 euro, podczas gdy na wschodzie 2606. W tym samym okresie przeciętne polskie wynagrodzenie wyniosło niespełna 3900 zł (niecałe 1000 euro).
- Znaczna część niemieckiej gospodarki znajduje się na Zachodzie. Na to nakłada się ogromne wyludnienie części wschodniej – szczególnie pogranicza polsko-niemieckiego. Mieszkają tam przede wszystkim starcy oraz młodzi mężczyźni w wieku 20-25 lat, którzy nie odnaleźli się w nowej rzeczywistości. Kobiety znacznie szybciej wyemigrowały na Zachód – mówi ekspert i dodaje, że wśród części mieszkańców dawnego NRD istnieje poczucie, że przegrali transformację, a ich życiorysy "zostały złamane".
- W dawnym NRD nie ma dynamiki. Są autostrady, są wysprzątane ulice i wyremontowane miasta, ale nie ma życia. Ci starsi ludzie bez pogłębionej świadomości historycznej oceniają swoje życie, jako gorsze niż to, które wiedli przed 1989 rokiem, kiedy czuli się częścią społecznego krwiobiegu. Dziś panuje tam pustka. Oni odczuwają gorycz i mówią: "miało być lepiej, a nie jest" – wskazuje Czachur.
To właśnie poczucie "złamanych życiorysów" i pustki powoduje, że część społeczeństwa dawnego NRD skłania się ku hasłom AfD i instynktownie obciążają za życiowe niepowodzenia CDU/CSU. W końcu kanclerzem, który ogłaszał zjednoczenie Niemiec i stał się twarzą tego epokowego zdarzenia, był chadek Helmut Kohl.
Ponadto mieszkańcy wschodnich Niemiec, zdaniem eksperta, są bardziej skłonni do popierania populistów ze względu na ich doświadczenie historyczne.- Ten sukces AfD jest podobny do sukcesu Kaczyńskiego i Orbana. Mieszkańcy postkomunistycznych państw Europy Środkowej mają słabe doświadczenie kultury demokratycznej i są bardziej podatni na populizm. To również brak nawyku demokratycznego i pogłębionej świadomości, czym jest demokracja i państwo - dodaje ekspert.
Skrajna prawica przy polskiej granicy
W całym kraju AfD zdobyła 12,6 proc. głosów, co stanowi wzrost o 7,9 pkt. proc. w stosunku do roku 2013 i pozwoliła na wprowadzenie 94 posłów do 709-osobowego Bundestagu. Wśród komentarzy polskich internautów pojawiło się zaniepokojenie wynikami, które osiągnęła skrajna prawica w landach graniczących z Polską. Wahało się ono między 27 a niespełna 16 proc. W Meklemburgii-Pomorzu Przednim partia zdobyła 18,2 proc. głosów i była drugą siłą polityczną. Podobnie w Brandenburgii, gdzie na AfD zagłosowało 20,2 proc. uprawnionych.
Największy niepokój budzą wyniki wyborów w graniczącej z Dolnym Śląskiem i Lubuskiem Saksonii, gdzie skrajna prawica zwyciężyła. Dzięki poparciu 27 proc. wyborców partia wyprzedziła o 0,1 pkt. proc. rządzące CDU. W tym samym landzie powstała i prężnie działa antyimigrancka, populistyczna i nacjonalistyczna Pegida.
Prof. Czachur przestrzega jednak przed zbyt pochopnym wyciąganiem wniosków i uznawaniem Saksonii za "enfant terrible" niemieckiej polityki. Wynik AfD może być pokłosiem tradycyjnie słabej w tym regionie SPD. Równocześnie nie sposób nie zauważyć, iż CDU straciła w stosunku do wyniku z 2013 r. niemal 16 punktów procentowych poparcia, a AfD zyskała 20,3 proc.
– Monitorowanie tej sytuacji to na pewno zadanie dla służb, polityków i mediów, ale nie powinniśmy wszczynać przedwcześnie alarmu – dodaje.
Wyjątkiem na mapie dawnego NRD jest Berlin, gdzie AfD znalazła się na piątym miejscu za CDU/CSU, SPD, Die Linke oraz Zielonymi.