Przed południem w poniedziałek przed Sądem Okręgowym w Gdańsku rozpoczął się proces w sprawie afery Amber Gold, w którym oskarżeni są były prezes spółki Marcin P. i jego żona Katarzyna P. Sąd zakazał jednak jakiegokolwiek upubliczniania wyjaśnień oskarżonego.
[aktualizacja godz. 12:59]
Sędzia Lidia Jedynak powiedziała, że zakaz ten ma służyć temu, aby świadkowie, którzy będą zeznawać przed sądem nie znali szczegółów wyjaśnień Marcina P.
Marcin P. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Nie zgodził się odpowiadać na żadne pytania, w tym także swojego obrońcy.
Z uwagi na "groźbę samouszkodzenia" sąd nie zgodził się na rozkucie z kajdanek Marcina P., pozwolił natomiast policjantom uwolnić z kajdanek Katarzynę P.
Proces miał się rozpocząć o godz. 9, jednak z powodu - jak się okazało - fałszywego alarmu bombowego (w telefonie osoba dzwoniąca powiedziała, że chodzi o proces Amber Gold) budynek sądu został ewakuowany. Sąd wznowił pracę po około dwóch godzinach. B. prezesowi Amber Gold Marcinowi P. i jego żonie Katarzynie P. prokuratura zarzuca m.in. oszustwo znacznej wartości i pranie brudnych pieniędzy.
Oboje zostali doprowadzeni na salę rozpraw z aresztu - Marcin P. z aresztu w Gdańsku, a Katarzyna została dowieziona z Grudziądza, gdzie działa oddział położniczo-ginekologiczny oraz są warunki do opieki nad dziećmi. Według doniesień mediów, oskarżona podczas wcześniejszego pobytu w areszcie zaszła w ciążę, a ojcem jej dziecka jest więzienny strażnik.
Marcin P. przebywa w areszcie od sierpnia 2012 r., Katarzyna P. została aresztowana w połowie kwietnia 2013 r.
W procesie występuje 10 oskarżycieli posiłkowych: Komisja Nadzoru Finansowego oraz dziewięć osób fizycznych.
Akt oskarżenia w tej sprawie sporządzony przez Prokuraturę Okręgową w Łodzi liczy prawie 9 tys. stron. W śledztwie, prowadzonym wspólnie z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego, przesłuchano prawie 20 tys. świadków.
Według śledczych, Marcin P. i jego żona oszukali w latach 2009-12 w ramach tzw. piramidy finansowej w sumie niemal 19 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł.
Prokuratura ustaliła, że spółka Amber Gold była tzw. piramidą finansową, a oskarżeni bez zezwolenia prowadzili działalność polegającą na gromadzeniu pieniędzy klientów parabanku.
Zdaniem śledczych, klienci od początku przy zawieraniu umów byli wprowadzani w błąd co do sposobu przeznaczenia zainwestowanych przez nich pieniędzy - zapewniano ich, że za pieniądze kupowane będzie złoto, srebro lub platyna, co potwierdzać miały wystawiane certyfikaty. Lokaty rzekomo miały być ubezpieczone i gwarantowane przez Fundusz Poręczeniowy AG, na który klienci musieli wpłacać 1 proc. wartości każdej lokaty.
Obok oszustwa znacznej wartości oskarżonym zarzuca się także pranie pieniędzy wyłudzonych od klientów parabanku. Oskarżeni wielokrotnie - według śledczych - przelewali je na różne konta bankowe m.in. spółek grupy Amber Gold oraz innych podmiotów i osób.
Jak ustalono, ostatecznie zainwestowane pieniądze przed upadkiem spółki odzyskało zaledwie ok. 3 tys. z prawie 19 tys. jej klientów - w sumie było to niemal 291 mln zł.
Katarzyna i Marcin P. pieniądze pozyskane z lokat wydawali na rozmaite cele - m.in. na finansowanie linii lotniczych OLT Express (nieistniejący już krajowy przewoźnik, w którym głównym inwestorem była Amber Gold - PAP) przeznaczono prawie 300 mln zł. Część dochodów szła też na wynagrodzenia. Ustalono, że z tego tytułu oskarżeni wypłacili sobie 18,8 mln zł.
Śledczy uznali, że Katarzyna i Marcin P. działali w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i uczynili sobie z tej działalności stałe źródło dochodu.
W sumie Marcin P. został oskarżony o cztery przestępstwa, a Katarzyna P. o 10. Grożą im kary do 15 lat więzienia.
Oskarżeni w trakcie śledztwa nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień, bądź składali je sprzeczne z prokuratorskimi ustaleniami.
Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce. Działała od 2009 r., a klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - od 6 do nawet 16,5 proc. w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. 13 sierpnia 2012 r. firma ogłosiła likwidację, tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich.
Jedną z tysięcy ofiar oszustów jest 91-letni pułkownik Szymon Pilecki, prof. PAN. Jego historię przeczytasz tutaj.
Zobacz także: * *Banksterzy pod ostrzałem. Ostrą broń wyciąga rząd, UOKiK i KNF