Sejmowa Komisja Śledcza ds. Amber Gold przesłuchuje Jarosława Gowina. Wicepremier stał na czele resortu sprawiedliwości, gdy wybuchła afera. - Nie widzę dowodów na to, że Donald Tusk wiedział o aferze wcześniej lub ją tuszował - mówił Jarosław Gowin. Stwierdził jednak, że ws. Amber Gold doszło do wielu błędów i uchybień.
aktualizacja 14:25:00
- Hipoteza, że za aferą Amber Gold stali funkcjonariusze służb specjalnych, powinna być poważnie brana pod uwagę - powiedział minister sprawiedliwości w rządzie PO-PSL Jarosław Gowin, zeznając w czwartek przed sejmową komisją śledczą.
Były minister sprawiedliwości w swoich zeznaniach bronił Donalda Tuska.
- Natychmiast po wybuchu afery Amber Gold ówczesny premier poważnie rozważał dymisję szefa ABW Krzysztofa Bondaryka oraz prezes UOKiK Małgorzaty Krasnodębskiej-Tomkiel - mówił Gowin przed komisją śledczą. - Nie widzę dowodów na to, że Donald Tusk wiedział o aferze wcześniej lub ją tuszował. Zatrudnienie syna ówczesnego premiera Donalda Tuska w firmie OLT Express, której głównym udziałowcem było Amber Gold, było "znakomitą osłoną" i "formą uwiarygodnienia się przestępców" stojących za aferą Amber Gold.
W przypadku Amber Gold doszło do wielu błędów po stronie prokuratury, uchybień, a może i złamania prawa w przypadku pracy kuratorów, uchybień w pracy sędziów sądu rejestrowego, braku nadzoru ze strony innych sędziów nad wykonaniem kolejnych kar dla Marcina P. - uważa Jarosław Gowin.
- W sprawie Amber Gold uważam, że egzaminu nie zdała prokuratura - ocenił w czwartek przed komisją śledczą b. minister sprawiedliwości w rządzie PO-PSL Jarosław Gowin. Dodał, że cały szereg uchybień stwierdził też w działaniach sądów i kuratorów.
"Generalnie rzecz biorąc uważam, że nie zdała egzaminu prokuratura" - mówił Gowin, odpowiadając na pytania członków komisji śledczej.
"Jeżeli chodzi o działania podejmowane przez wymiar sprawiedliwości, w ścisłym tego słowa znaczeniu, przede wszystkim przez sądy i kuratorów, to niestety stwierdziłem cały szereg uchybień" - dodał.
Pytany przez posłankę Andżelikę Możdżanowską (PSL), czy podtrzymuje swoją opinię, że w przypadku afery Amber Gold mieliśmy do czynienia z "państwem teoretycznym" i gdyby dobrze funkcjonowała prokuratura i urzędy, nie byłoby tej afery, odpowiedział, że zdecydowanie podtrzymuje tę opinię.
Pytany również, czy wymiar sprawiedliwości również był w jego ocenie "teoretyczny" odparł, że ze stwierdzenia, że państwo zawiodło w jakieś ważnej sprawie, nie wynika, że państwo zawodzi w każdej innej sprawie.
"Fakt, że doszło do powołania tej komisji, jest dowodem na to, że dzisiaj państwo działa lepiej, niż działało przed laty" - ocenił.
Marcin P. był "słupem"
Jestem przekonany, że Marcin P. był "słupem", bo jego wcześniejsze przestępstwa były prymitywne i nie byłby w stanie sam przeprowadzić tak wielkiego przedsięwzięcia jak Amber Gold - mówił ówczesny minister sprawiedliwości Jarosław Gowin w czwartek przed komisją śledczą.
Na pytanie Andżeliki Możdżanowskiej z PSL, czy wie, kto jest "czarnym bohaterem" Amber Gold, odparł, że gdyby wiedział, to już dawno ujawniłby to opinii publicznej. "Sądzę, że świat przestępczy, mafia, która w Polsce istnieje" - wskazał.
"Jestem do dzisiaj przekonany, że Marcin P. był słupem. To jest jedna z rzeczy, które bezwzględnie powinny być przedmiotem dalszego drążenia przez komisję" - mówił Gowin. I uzasadniał: "Marcin P. był drobnym oszustem, popełniał bardzo prymitywne, łatwe do wychwycenia przestępstwa, jedno za drugim. Nic nie wskazywało na to, żeby mógł popełnić przestępstwo z dużym rozmachem. No i nagle, po jednym z pobytów w areszcie, wychodzi z tego aresztu i rozwija wielkie przedsięwzięcie. Rozwija je z rozmachem, rozwija je z imponującą oprawą medialną. Wiedząc o nim to, co wie opinia publiczna, jestem przekonany, że nie był w stanie sam tego wymyślić ani przeprowadzić".
Małgorzata Wassermann (PiS) dopytywała, czy - zdaniem Gowina - przestępcy - "chyba, że za przestępcami ktoś stoi" - mogliby mieć aż takie możliwości, żeby w danym województwie doprowadzić do tego, że "ani ZUS, ani urząd skarbowy, ani kontrola skarbowa, ani prokuratura, ani policja, ani żaden z sędziów, który w 2012 r. jeszcze orzekał w jego sprawach wykonawczych, a widział go na plakatach i wiedział, że ma dziewięć wyroków, nie są w stanie zareagować".
Wassermann podkreśliła, że nie spotkała się jeszcze z sytuacją, żeby przestępca, "nawet dobrze postawiony przestępca, był w stanie dojść do takiej ilości instytucji".
"Stawiam sobie dokładnie te same pytania, co pani przewodnicząca. Próbowałem je rozwikłać w tym krótkim okresie, kiedy byłem ministrem sprawiedliwości - krótkim, już po wybuchu afery, bo niespełna pół roku byłem ministrem. Stawiam je sobie do dzisiaj jako polityk i jako obywatel. Odpowiedzi nie znajduję" - odpowiedział Gowin.
"Po Amber Gold trzeba przemodelować sądownictwo dyscyplinarne"
Sprawa Amber Gold dowodzi, że trzeba przemodelować sądownictwo dyscyplinarne sędziów i prokuratorów, bo mamy do czynienia ze źle pojętą solidarnością korporacyjną - mówił dalej wicepremier przed komisją ds. Amber Gold.
"Niestety muszę powiedzieć, że w mojej ocenie sposób samorozliczenia się wymiaru sprawiedliwości z aferą Amber Gold jest dowodem na to, że trzeba zdecydowanie przemyśleć i przemodelować sądownictwo dyscyplinarne, zarówno w odniesieniu do sędziów, jak i w odniesieniu do prokuratorów. Uważam, że w przypadku i jednej, i drugiej grupy zawodowej mamy do czynienia ze zjawiskiem źle pojętej solidarności korporacyjnej" - mówił Gowin, dawny minister sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska, dziś wicepremier, minister nauki w rządzie PiS.
Gowin podkreślił, że jeszcze jako szef resortu sprawiedliwości podjął działania zmierzające do reformy sądownictwa dyscyplinarnego, zwłaszcza prokuratorskiego, a obecnie "bardzo popiera" działania obecnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, aby zmodyfikować sędziowskie sądownictwo dyscyplinarne.
Na pytanie posłanki Joanny Kopcińskiej (PiS) czy niewyciąganie konsekwencji wobec pracowników wymiaru sprawiedliwości przez ich zwierzchników wynikało - jego zdaniem - ze "swego rodzaju "koleżeńskości", Gowin odparł: "Nie mam podstaw, żeby podejrzewać cokolwiek innego niż źle pojętą solidarność korporacyjną".
"Mieliśmy wrażenie, że była próba wprowadzania nas w błąd przez Milewskiego"
Gowin powiedział też, że na spotkaniu 20 sierpnia 2012 r. w Gdańsku on i jego współpracownicy mieli wrażenie, że mieli do czynienia z próbą wprowadzania ministra sprawiedliwości w błąd ze strony co najmniej ówczesnego prezesa gdańskiego Sądu Okręgowego Ryszarda Milewskiego.
Stwierdził, że 10 sierpnia 2012 r. zobligował prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku do "przedstawienia wyników wewnętrznego nadzoru nad działalnością administracyjną tych sądów, które zajmowały się sprawami dotyczącymi (szefa Amber Gold) Marcina P. w latach poprzednich". Dodał, że 13 sierpnia otrzymał wstępne materiały i ponieważ nie był zadowolony z tempa prac gdańskiego Sądu Okręgowego, 20 sierpnia udał do Gdańska i spotkał z przedstawicielami tamtejszego wymiaru sprawiedliwości.
Jak mówił, w spotkaniu tym uczestniczył sędzia Milewski, jego zastępca sędzia Rafał Terlecki oraz prezes gdańskiego Sądu Apelacyjnego Anna Skupska i zapewne towarzysząca jej osoba z sądu apelacyjnego.
Według Gowina podczas spotkania sędziowie stwierdzili, że na podstawie podjętych działań nie widzą powodów do wysuwania jakichkolwiek zarzutów o niedopełnienie obowiązków czy innych poważniejszych wykroczeń. "Takie też stanowisko przedstawiłem podczas konferencji prasowej, która odbyła się tego samego dnia w sądzie, ale nie będę ukrywał: robiłem to z zaciśniętymi zębami" - powiedział
"Ja i moi współpracownicy mieliśmy nieodparte wrażenie, że jesteśmy wprowadzani w błąd" - dodał.
Jak zaznaczył, w spotkaniu towarzyszył mu sędzia Wojciech Hajduk, dyrektor departamentu sądów powszechnych w Ministerstwie Sprawiedliwości. "Doskonale pamiętam, to mogę zacytować dosłownie jego słowa, kiedy wyszliśmy z sądu: panie ministrze oni pana wkręcają" - powiedział Gowin.
"Wydaje mi się, że następnego dnia, zaraz po powrocie do Warszawy wystąpiłem do prezesa Milewskiego o przesłanie do ministerstwa akt spraw dotyczących Marcina P." - stwierdził. Jak zaznaczył, nie jest pewien daty i być może było tak, że następnego dnia podjął taką decyzję, a pismo zostało wystosowane później.
"Na pewno było to wkrótce po tym spotkaniu, jak się okazało, ja i moi współpracownicy mieliśmy rację, ponieważ w świetle ujawnionych później informacji okazało się, że podczas spotkania ze mnę pan prezes Milewski dysponował już opiniami sędziów, którzy podjęli działania z opiniami wskazującymi na różnego rodzaju uchybienia" - powiedział Gowin.
Pytany, czy mówi to na podstawie przeprowadzonych później kontroli, odpowiedział twierdząco. "Pan prezes Milewski nie ujawnił tego faktu podczas tego spotkania ze mną. Jak zapewniała mnie później pani prezes Skupna, nie ujawnił tego faktu również jej i pozostałym kolegom. Czy tak było, tego nie wiem, niewątpliwie podczas spotkania 20 sierpnia 2012 r. ze strony co najmniej pana sędziego Milewskiego mieliśmy do czynienia z próbą wprowadzenia ministra sprawiedliwości w błąd" - powiedział Gowin.
Pytany przez szefową komisji śledczej Małgorzatę Wassermann (PiS) kto na tym spotkaniu zabierał głos, Gowin odpowiedział, że uderzyło go, że "podczas całego spotkania w ogóle nie zabierał głosu pan sędzia Milewski". Wassermann zapytała, czy według niego, z postawy i zachowania Milewskiego wynikało, że akceptował on stwierdzenia sędziów, że nie ma podstaw do wszczęcia postępowań dyscyplinarnych. "Zdecydowanie tak" - odpowiedział b. minister sprawiedliwości.
Marcin P. założył firmę Amber Gold na początku 2009 r. i miała ona inwestować w złoto i inne kruszce. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji. 13 sierpnia 2012 r. ogłosiła likwidację; tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich.
Według ustaleń w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej oszukano w sumie niemal 19 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł.
Celem Sejmowej Komisji Śledczej jest zbadanie prawidłowości i legalności działań organów i instytucji publicznych wobec podmiotów wchodzących w skład Grupy Amber Gold.
Pierwszy zarzut oszustwa znacznej wartości wraz z wnioskiem o areszt wobec szefa Amber Gold Marcina P. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku postawiła pod koniec sierpnia 2012 r. Jesienią 2012 r. śledztwo przeniesiono do Prokuratury Okręgowej w Łodzi, która w czerwcu 2015 r. sporządziła akt oskarżenia ws. Amber Gold.
oprac. Anna Frankowska