Na każdym etapie były różne instytucje, a także służby, które mogły tę aferę finansową zweryfikować i skontrolować. Widzę niedopatrzenia na każdym polu - powiedziała Andżelika Możdżanowska (PSL) z komisji śledczej ds. Amber Gold.
Posłanka PSL w "Sygnałach Dnia" w PR przyznała, że w sprawie Amber Gold widzi zaniedbania odpowiednich instytucji oraz służb. "Jeżeli (szef firmy - PAP) Marcin P. i firma Amber Gold publikowała w 2010 roku w styczniu oświadczenia, że spółka gwarantuje wypłatę oszczędności z 10-proc. zyskiem i ma gwarancje ubezpieczyciela największego w kraju, wtedy to było PZU, czy drugiego zakładu ubezpieczeniowego, czy też posiada lokaty w największym banku, który miał wtedy udziały Skarbu Państwa, to brak reakcji tych instytucji także budzą pewne wątpliwości.Tutaj powinny być instytucje, które są odpowiedzialne za nadzorowanie tego rynku zarówno finansowego, jak i tego reklamowego, czy chociażby UOKiK" - powiedziała.
Dodała, że widzi tu "niedopatrzenia na każdym polu". "Każda z tych instytucji, przedstawiciele tych instytucji oczywiście pokazują działania, które wykonywały, ale w każdym możemy dopatrzeć się, że było to działanie takie zróbmy to, co do nas należy, ale nie było jednego zarządcy tego procesu" - oceniła.
Zdaniem Możdżanowskiej sprawa mogła się zakończyć już w 2010 roku. "Sprawa mogła się zakończyć definitywnie po orzeczeniu pana sędziego, który jednoznacznie pani prokurator nakazał wykonanie tych działań, zgodnie z postanowieniem sędziego Andrzeja Wojtaszko z Sądu Rejonowego Gdańsk Południe II Wydział Karny 15 kwietnia 2010 roku, kiedy tak naprawdę prowadził panią prokurator za rękę i kazał ustalić źródło pochodzenia środków na wypłatę oprocentowania, sprawdzić, czy to złoto jest kupowane, czy te pieniądze będą pochodziły z jakichś specjalnych kontraktów terminowych. I w tym momencie działania prokuratury rzeczywiście mogły tę sprawę definitywnie zakończyć" - argumentowała.
Posłanka PSL odniosła się także do środowej nieobecności prokurator Barbary Kijanko na posiedzeniu komisji ds. Amber Gold. Jak mówiła, nie było wcześniej przypadku, żeby świadek nie stawił się. Dodała, że jeśli termin może komuś nie odpowiadać, to może on zostać dostosowywany do możliwości także świadków. "W tym przypadku (prokurator Kijanko - PAP) było to zwolnienie lekarskie, wiadomo, że są to dane wrażliwe, więc tutaj była i opinia biegłego odnośnie zdrowia pani prokurator, była wstępna informacja, pani prokurator powołała pełnomocnika, jednakże wczoraj się nie stawiła" - powiedziała Możdżanowska.
Amber Gold - krótka historia
Firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce, powstała w 2009 r. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem od 6 do 16,5 proc. rocznie. KNF już w grudniu 2009 r. złożyła doniesienie do prokuratury, podejrzewając, że Amber Gold prowadzi działalność bankową bez zezwoleń. Jednak Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Wrzeszcz po miesiącu odmówiła wszczęcia śledztwa. 13 sierpnia 2012 r. Amber Gold ogłosiła likwidację, tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich.
Według śledczych, Marcin P. i jego żona oszukali w ramach piramidy finansowej w sumie niemal 19 tys. klientów na sumę 851 mln zł.