Dopiero gdy Amber Gold utworzyła linię lotniczą OLT Express, zorientowałem się, że to nie jest zwykła firma pożyczkowa bez licencji, taka jakich wiele - zeznał w środę przed komisją śledczą pierwszy przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego Stanisław Kluza.
Aktualizacja 17:27
Kluza, który kierował KNF w latach 2006-11, był m.in. pytany przez szefową komisji Małgorzatę Wassermann (PiS), kiedy się zorientował, że Amber Gold to firma, która może doprowadzić do dużych strat.
Jak odpowiedział, przełomem, pokazującym, "że to firma niebagatelna", była informacja o liniach lotniczych OLT Express. - Mały podmiot by się na coś takiego nie zdecydował - mówił. - To jest III kwartał 2011, jak byłem jeszcze w urzędzie - dodał.
Podobnych firm pożyczkowych, mówił, nielicencjonowanych i niepodlegających formalnie nadzorowi finansowemu, było w tym czasie sporo i początkowo podobnie można było oceniać Amber Gold. Stąd np. w roku 2010, jak mówił Kluza, nadzór "nie miał przeczucia, że ta firma może być tych rozmiarów lub tej skali".
Małgorzata Wassermann zwróciła świadkowi uwagę, że w 2010 roku już było wiadomo, że Amber Gold nie dostarcza sprawozdań finansowych, że jest prowadzona przez osobę z wyrokami za przestępstwa gospodarcze oraz, że banki, które mają przechowywać złoto, twierdzą, że żadnego złota nie mają. - Czy nadal pan uważał, że to taka sama firma jak inna bez licencji? - pytała.
Kluza odpowiadał, że KNF pewne działania za jego czasów podjęła - już w 2009 roku do prokuratury zostało skierowane zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, wpisano też firmę na listę ostrzeżeń publicznych. - W sprawie Amber Gold nadzór finansowy wykazał się należytą starannością, zajął się sprawą, choć spółka Amber Gold nie była podmiotem nadzorowanym przez KNF - mówił Kluza.
Przekonywał też, że Amber Gold nie podlegała pod nadzór. - My kompetencji za wiele nie mieliśmy, wykraczających poza zawiadomienie prokuratury - mówił. Dodał, że "więcej mógł zrobić UOKiK".
Jednocześnie podkreślał, że "podmiot Amber Gold nie był podmiotem nadzorowanym, więc KNF nie mogła podejmować twardych czynności nadzorczych". Gdyby takie podjęła, dodał, mogłaby zostać posądzona o przekroczenie uprawnień.
Podkreślał też, że mimo takich nadzór wykonał nawet czynności "ekstra". Dostrzeżenie, że jest taki podmiot, jak Amber Gold, nastąpiło bowiem wcześnie - już w październiku 2009 roku spółka została wpisana na listę ostrzeżeń publicznych, a w grudniu tego roku skierowano zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa.
Kluza dodał zarazem, że zdziwiła go bierność zarówno UOKiK, jak i prokuratury w tej sprawie.
Marek Suski (PiS) pytał o okoliczności wpisania Amber Gold na listę ostrzeżeń publicznych. Kluza przyznał, że KNF nie miała wielu instrumentów, by dotrzeć z informacjami o Amber Gold do otoczenia zewnętrznego. Nagłośnienie sprawy "w trybie komunikacyjnym" minimalizowało jednak ryzyko konsekwencji prawnych, gdyby np. Marcin P. skierował sprawę do sądu, na naruszenie jego dobrego imienia.
Kluza dodał też, że o tym, że będzie z tego afera finansowa dużych rozmiarów, można było się zorientować dopiero w połowie 2012 roku.
Pytany, czy próbował zainteresować sprawą Ministerstwo Finansów, odpowiedział, że resort ten powinien był sam się zainteresować sprawą.
Krótka historia afery
Firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce, powstała w 2009 r. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem od 6 do 16,5 proc. rocznie. KNF już w grudniu 2009 r. złożyła doniesienie do prokuratury, podejrzewając, że Amber Gold prowadzi działalność bankową bez zezwoleń. Jednak Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Wrzeszcz po miesiącu odmówiła wszczęcia śledztwa. 13 sierpnia 2012 r. Amber Gold ogłosiła likwidację, tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich.
Według śledczych, Marcin P. i jego żona oszukali w ramach piramidy finansowej w sumie niemal 19 tys. klientów na sumę 851 mln zł.