Taką kwotę jeszcze przed wybuchem afery Amber Gold Marcin P. przelał na konto spółki Portico Galicja. Spółka była właścicielem niezabudowanej działki w Gdańsku, którą chciał kupić P. Ostatecznie do finalizacji transakcji nie doszło, bo Amber Gold upadł.
Śledztwo w tej sprawie ruszyło dopiero w 2017 roku, choć P. już pięć lat wcześniej chciał ujawnić ten wątek w zamian za złagodzenie kary. O sprawie mówiła we wtorek łódzka prokurator Izabela Janeczek, zeznająca przed komisją śledczą ds. Amber Gold.
W środowej "Rzeczpospolitej" Krzysztof Bukowiecki z prokuratury w Łodzi powiedział, że prokuratura sprawdza teraz, "czy za przelewem coś się ukrywało". Połowa z przelanej na konto Portico Galicji kwoty została zabezpieczona przez syndyka. Nie wiadomo, kto jest właścicielem Portico Galicja, wiadomo jedynie, że stoi za nią inna spółka z Luksemburga. "Rz" sugeruje, że mogła to być forma łapówki.
Jak czytamy, to nie jedyny zagadkowy przelew, jaki wykonał Marcin P. Innym jest na przykład przelanie pieniędzy na konto gdańskiego zoo. Były szef gdańskiej delegatury ABW Adam Gruszka zeznawała niedawno przed komisją, że według przypuszczeń jego i jego współpracowników takie przelewy mogły być próbą wyprania pieniędzy przez podmioty publiczne.
Według członków komisji ds. Amber Gold mogły one służyć do budowania "parasola ochronnego" nad działalnością spółki.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl