Proces w sprawie tzw. afery hipermarketowej znowu nie wystartował. Sąd po raz kolejny nie odczytał nawet aktu oskarżenia, ze względu na stan zdrowia psychicznego dwóch oskarżonych. Przewodniczący zlecił badania psychiatryczne i neurologiczne.
Czwartkowa rozprawa miała wreszcie rozpocząć proces w sprawie tzw. afery hipermarketowej. Ale nie rozpoczęła. Przed sądem stawiła się zdecydowana większość z 26 oskarżonych, ale dwóch z nich poinformowało sąd, że leczy się psychiatrycznie.
Jeden z nich to tzw. "naganiacz", który zdaniem prokuratury miał w latach 2005-2010 kontaktować dostawców z Pawłem S., zajmującym kierownicze stanowisko w Kauflandzie. Producenci mieli płacić przedstawicielowi hipermarketu za miejsce na sklepowych półkach.
Chrystus jest dobry, ale Pan...
Akt oskarżenia trafił do Sądu Okręgowego we Wrocławiu 31 grudnia 2015 roku. Zarzuty usłyszało 26 osób. Główny oskarżony - Paweł S. miał przyjąć od kilkudziesięciu dostawców alkoholi i napojów korzyści majątkowe na kwotę ponad 4 mln zł. Ale pieniędzy nie wydawał. Prawie wszystko zabezpieczono tuż po jego zatrzymaniu - większość w domu. W kuchennych szafkach, plecaku koło wersalki, szafie czy ukrytym w komodzie sejfie.
"Chrystus jest dobry, ale Pan jest jeszcze lepszy" - mieli mówić do niego dostawcy, których "wpuszczał" na półki.
W sprawę zamieszane były m. in.takie firmy jak Red Bull, Sobieski czy FoodCare. Ich pracownicy mieli korumpować menedżerów m. in. w Kauflandzie, Realu, Carrefourze i Makro. Mówili, że trzeba dać "bułę". I dawali.
O udział w zorganizowanej grupie przestępczej prokurator oskarżył cztery osoby, ale w czwartek tylko jeden z nich zgłosił problemy zdrowotne. Twierdzi, że zdiagnozowano u niego depresję oraz chorobę Parkinsona. Pozostali trzej są zdrowi i w komplecie pojawili się przed wrocławskim sądem.
Problemy psychiczne ma mieć również jeden z dostawców, który sprzedawał w Kauflandzie drogie wina. On również twierdzi, że cierpi na depresję. Sędzia zlecił przebadanie obu przez biegłego sądowego z zakresu psychiatrii.
Depresja zamiast głównego oskarżonego
Zaskoczony takim obrotem sprawy był prokurator, który przed wejściem na salę sądową przyznał w krótkiej rozmowie z WP money, że jest przygotowany na przesłuchanie Pawła S., czyli głównego oskarżonego w sprawie. To, według pierwotnych założeń, miał być bowiem główny punkt dzisiejszej rozprawy. Jak przyznawał, pytań wystarczyłoby mu na przynajmniej półtora dnia.
Prokurator nie otrzymał jednak szansy ich zadania. Sędzia Artur Kosmala ze względu na konieczność przeprowadzenia badań psychiatrycznych nie odczytał również aktu oskarżenia. Z obawy, że na wyniki badań trzeba będzie poczekać, odwołał również rozprawę zaplanowaną na 22 grudnia.
To nie pierwsze takie przesunięcie. Pierwotnie proces miał wystartować w pod koniec października, później - w połowie listopada. Najpierw jednak jeden z oskarżonych przedstawił zwolnienie lekarskie (wczoraj zrobił to ponownie, za co sąd ukarał go 3-miesięcznym aresztem), a za drugim razem o terminie miał nie wiedzieć oskarżony obywatel Bułgarii, który nie zna języka polskiego. Dziś Bułgar złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Wnioskuje o rok więzienia w zawieszeniu na 3 lata i 3 tys. zł grzywny.
Tym samym proces ma się rozpocząć 12 stycznia. I, jak wspomniał, jest to termin wyznaczony arbitralnie, bo sędzia "nie jest w stanie dogodzić wszystkim oskarżonym i obrońcom". Pozwala to wiec mieć nadzieję, że wówczas proces rzeczywiście wystartuje.