W czwartek miał rozpocząć się proces w sprawie tzw. afery hipermarketowej. Ale się nie rozpoczął. Dlaczego? Dwóch oskarżonych przyznało, że ma problemy psychiczne i leczy się z depresji.
Na rozprawie pojawił się natomiast ciekawa prośba jednego z oskarżonych. Pochodzący z Bułgarii Veselin Z. jest oskarżony o wręczanie w latach 2009-2010 pracownikowi Kauflandu 20 tys. zł w formie łapówek. I, jak stwierdził we wniosku przedstawionym w czwartek przez swojego prawnika, chce dobrowolnie poddać się karze. Jego pełnomocnik zaproponował sądowi wymierzenie roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata i 3 tys. zł grzywny.
Taka decyzja nie jest precedensem w tej sprawie. Wcześniej na podobny ruch zdecydowało się kilkunastu dostawców, m. in. przedstawiciele Grupy Sobieski czy Red Bulla. Zostali oni objęci osobnymi postępowaniami i wyroki zapadły już kilka lat temu.
Z kolei pod koniec lutego zakończyła się sprawa kilku kolejnych dostawców, dla których prokurator wnioskował o warunkowe umorzenie postępowania. Dlaczego Veselin Z. nie znalazł się w tej grupie? Na przeszkodzie stanęły względy proceduralne. Oskarżony, żeby można było umorzyć mu postępowanie, musiałby być niekarany. Ale Bułgar miał już zatargi z prawem, dlatego został oskarżony w głównym postępowaniu, które miało rozpocząć się w czwartek.
Veselinowi Z., który wrócił już na stałe do Bułgarii, zależało na zakończeniu sprawy, dlatego chciał dobrowolnie poddać się karze. Sędzia wyłączył go więc z głównego aktu oskarżenia i przekazał do osobnego postępowania, już w innym składzie sędziowskim.
Na takie rozwiązanie zgodził się prokurator oraz pełnomocnik Kauflandu, występującego w roli oskarżyciela posiłkowego. Póki co zgody nie wyraził natomiast sąd. Sam wniosek obrońcy to dla niego za mało - sędzia chce, żeby Bułgar pojawił się we Wrocławiu osobiście. Dopiero wtedy podejmie decyzję, czy przychylić się do wniosku oskarżonego. Wszystko ma się wyjaśnić 5 stycznia.
4 mln zł w łapówkach
Zatrzymania ws. afery hipermarketowej rozpoczęły się w 2010 roku. Akt oskarżenia trafił jednak do Sądu Okręgowego we Wrocławiu dopiero 31 grudnia 2015 roku. Zarzuty usłyszało 26 osób. Główny oskarżony - Paweł S. miał przyjąć od kilkudziesięciu dostawców alkoholi i napojów korzyści majątkowe na kwotę ponad 4 mln zł. Ale pieniędzy nie wydawał. Prawie wszystko zabezpieczono tuż po jego zatrzymaniu - większość w domu. W kuchennych szafkach, plecaku koło wersalki, szafie czy ukrytym w komodzie sejfie.
"Chrystus jest dobry, ale Pan jest jeszcze lepszy" - mieli mówić do niego dostawcy, których "wpuszczał" na półki.
W sprawę zamieszane były m. in.takie firmy jak Red Bull, Sobieski czy FoodCare. Ich pracownicy mieli korumpować menedżerów m. in. w Kauflandzie, Realu, Carrefourze i Makro. Mówili, że trzeba dać "bułę". I dawali.