Jak donosi„Gazeta Wyborcza” ich zapał w walce o ten grunt mógł zostać ostudzony przez ostatnie aresztowania w związku ze zwrotem mienia w stolicy. Ten kawałek ziemi w centrum Warszawy jest niezwykle ceny, ponieważ plan zagospodarowania przestrzennego pozwala wybudować tam wieżowiec, który mógłby być nawet wyższy od samego PKiN.
Stąd też wycena ekspertów - 160 mln zł. Jeszcze w latach 40. Duńczyk Jan Holger Martin stał się właścicielem 2/3 kamienic stojących w tym miejscu. Jednak za sprawą słynnego dekretu Bieruta z 1945, grunt ten znacjonalizowano.
Na fali zwrotu mienia w 2012 r. władze Warszawy przekazały te ziemie dawnym jej właścicielom. Sukces odnieśli wtedy mecenas Roberta N. i jego klienci: Marzena K. (jego siostra a, wówczas urzędniczka Ministerstwa Sprawiedliwości)
, Janusz Piecyk oraz adwokat Grzegorz Majewski.
To oni właśnie skupili roszczenia od rodziny obywatela Danii i zażądali zwrotu działki od miasta. Za korzystną decyzją stał z kolei Jakub R., wicedyrektor biura ds. reprywatyzacji. Jak się potem okazało Jakub R. i Roberta N. byli partnerami biznesowymi, a R. zaraz po decyzji rzucił pracę w urzędzie.
„Gazeta Wyborcza” w zeszłym roku ujawniła, że do zwrotu działki w ogóle nie powinno dojść, bo PRL z duńskimi władzami podpisał umowę, która zamykała tę sprawę. Wtedy do akcji włączyła się prokuratura i Ministerstwo Finansów. Zaczęło się odzyskiwanie działki.
Nowi właściciele jednak nie poddali się od razu. Wykazywali między innymi, że tak naprawdę Martin nie był Duńczykiem, ale polskim obywatelem. Jednak, kiedy tylko w ramach śledztwa zatrzymani zostali Jakub R. i jego rodzice, ostatecznie zrzekli się praw do działki u notariusza.