W samych Niemczech skandal związany z autami Volkswagena może dotyczyć blisko trzech milionów samochodów.
Niemiecki minister transportu Alexander Dobrindt poinformował w Bundestagu, że oprogramowanie fałszujące dane o emisji spalin znajduje się w dwóch milionach ośmiuset tysiącach pojazdów dopuszczonych do ruchu w Niemczech.
Chodzi o samochody z silnikami diesla o pojemności 1.6 i 2.0 litrów, a być może także 1.2. Oprogramowanie montowano nie tylko w samochodach osobowych, ale także w lekkich samochodach dostawczych. Już wcześniej podawano, że sprawa dotyczy też innych marek należących do Volkswagena, m.in Skody. Na całym świecie może chodzić o ponad 11 milionów samochodów.
Afera z fałszowaniem danych o emisji spalin kosztowała już stanowisko prezesa koncernu Volkswagen Martina Winterkorna. Rada nadzorcza firmy szuka właśnie jego następcy. Najpoważniejszym kandydatem jest dotychczasowy szef Porsche Matthias Mueller.
Przypomnijmy - kilka dni temu amerykańskie media ujawniły, że Volkswagen manipulował wynikami związanymi z emisją spalin swoich silników diesla. Specjalny czujnik zamontowany w aucie miał je zaniżać, gdy próbowano sprawdzić emisję. Choć badania wskazywały na spełnianie norm, to tak naprawdę były one przekroczone nawet 40-krotnie.We wtorek głos w sprawie zabrał Biały Dom. W oficjalnym komunikacie wyraził on swoje zaniepokojenie zaistniałą sytuacją, a amerykański Departament Sprawiedliwości zapowiedział dodatkowe testy, także innych modeli. Waszyngton domaga się od Niemców wyjaśnień.
Amerykańska Agencja Ochrony Środowiska poinformowała z kolei, że niemieckiej firmie może grozić grzywna wynosząca nawet 18 miliardów dolarów. Sprawa ma również trafić pod obrady Kongresu.
Koncern z Wolfsburga spodziewa się ogromnych strat, nie tylko wizerunkowych. Firma ostrzegła już swoich akcjonariuszy, że należy liczyć się z dużymi stratami finansowymi. Volkswagen zarezerwował już 6,5 miliarda euro na pokrycie kosztów skandalu.