Nie złamałem żadnych przepisów prawa, w swoim działaniu kierowałem się dobrem NIK. Izba nie podda się szantażowi - powiedział prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski we wtorek po posiedzeniu sejmowej komisji odpowiedzialności konstytucyjnej, która zajmuje się wnioskiem o postawienie go przed TS.
- Zapewniam, że w żadnym momencie nie złamałem żadnych przepisów prawa, w każdym swoim działaniu przez dwa lata kierowania NIK, kierowałem się dobrem tej instytucji i robiłem wszystko, żeby Najwyższa Izba Kontroli to było miejsce, które przedstawia rzetelne, wiarygodne, oparte o fakty i dowody raporty z funkcjonowania instytucji publicznych - powiedział dziennikarzom Kwiatkowski.
Jak dodał, ma "absolutne przekonanie, że dwa lata pracy NIK (pod jego kierownictwem) to są dobre dwa lata z punktu widzenia NIK i z punktu widzenia obywateli".
- Nie zgadzam się z zarzutami, zarzuty nie są poparte dowodami, w taki sposób, który by uprawniał do wystąpienia z wnioskami, z jakimi wystąpiła prokuratura. Właściwym miejscem do dokładnego wyjaśnienia wszelkich okoliczności, faktów i intencji jest procedura odpowiedzialności konstytucyjnej, która się zaczęła - powiedział Kwiatkowski.
Pytany, czy żałuje swojego postępowania, prezes NIK powiedział: - Jeżeli nawet mój styl wypowiedzi, a wszyscy wiedzą, że jestem osobą, która stara się w sposób otwarty rozmawiać z ludźmi, były rozmowami, które by w jakiś sposób brzmiały nie tak, to oczywiście uważam, że taki fakt nie powinien mieć miejsca i z tego powodu żałuję.
- Pierwszy raz mogłem formalnie ustosunkować się do wniosku prokuratury. Chciałem w tym miejscu zapewnić, że wszyscy, którzy uważali, iż najlepszą decyzją byłaby moja rezygnacja, zapominają, że następstwem tej decyzji byłby fakt, że Najwyższa Izba Kontroli - jedyna instytucja w Polsce, która kontroluje prokuraturę i służby specjalne - nigdy już takiej rzetelnej kontroli by nie przeprowadziła - powiedział prezes NIK.
Jak dodał, "sam fakt przedstawienia nieweryfikowalnych zarzutów, które miałyby skutkować odejściem szefa instytucji, spowodowałby, że instytucja ta nie miałaby faktycznych możliwości przeprowadzenia kontroli".
- Zapewniam wszystkich, że Najwyższa Izba Kontroli nie podda się żadnemu szantażowi i tak jak do tej pory - ze strony instytucji, którą kieruję - możecie się spodziewać rzetelnych i wiarygodnych raportów we wszystkich dziedzinach, którymi się zajmujemy - podkreślił Kwiatkowski.
Szef NIK poinformował też, że "komisja odpowiedzialności konstytucyjnej wystąpiła o całość materiału, a nie fragmentarycznych rozmów, pociętych i sklejonych do tezy, która z góry została założona". - Zapewniam, że Najwyższa Izba Kontroli się nie ulęknie i tak jak do tej pory będziemy kontrolować wszystkie instytucje - oświadczył.
Członkowie komisji odpowiedzialności konstytucyjnej przypomnieli w rozmowie z dziennikarzami, że posiedzenie komisji było tajne i nie mogą zdradzać szczegółów z przesłuchania Kwiatkowskiego.
Przewodniczący sejmowej komisji odpowiedzialności konstytucyjnej Robert Kropiwnicki (PO) poinformował, że komisja zwróciła się do prokuratury o wszystkie materiały ze śledztwa związanego z prezesem NIK.
Kropiwnicki relacjonował, że Kwiatkowski złożył bardzo obszerne wyjaśnienia i szczegółowo ustosunkował się do wszystkich zarzutów stawianych przez prokuraturę oraz przez autorów wniosku o postawienie go przed Trybunałem Stanu.
- Na podstawie zeznań Kwiatkowskiego można stwierdzić, że prokuratura postawiła zarzuty na podstawie fragmentów rozmów - zaznaczył Kropiwnicki. Dlatego - jak podkreślił - komisja zwróciła się do prokuratury o przesłanie wszystkich materiałów zgromadzonych w śledztwie, w tym pełnych zapisów z podsłuchów, by mieć pełną wiedzę na temat rozmów.
Jak dodał, komisja zwróciła się także o informacje dotyczące konkursów przeprowadzanych przez Najwyższą Izbę Kontroli, których było ponad 50. - Zarzuty dotyczą dwóch, czy trzech konkursów w tracie prezesury Kwiatkowskiego - zaznaczył szef komisji.
Kropiwnicki poinformował też, że w sprawie Kwiatkowskiego do przesłuchania jest około 10 osób, m.in. szef klubu PSL Jan Bury i szef CBA Paweł Wojtunik.
Poseł PO Artur Dunin ocenił, że z wystąpienia Kwiatkowskiego przed komisją wynika, że zarzuty wobec prezesa NIK to "wendeta" ze strony prokuratury i "afera grubymi nićmi szyta".
Z kolei zdaniem Marka Suskiego (PiS) wystąpienie prezesa NIK było "kuriozalne". - Kwiatkowski przedstawił się jako wzór postępowania z Sevres - ironizował. Jak dodał, Kwiatkowski uznał zarzuty za spisek CBA i prokuratury. - Dość ciekawie zbudowana piramida obrony, każdy się może bronić jak chce, mnie jego wyjaśnienia rozbawiły - powiedział Suski
Z kolei przedstawiciel wnioskodawców Ryszard Kalisz (niezrz.) powiedział dziennikarzom, że prezes NIK mówił "bardzo przekonująco".
- Najważniejsza jest ochrona funkcjonowania instytucji państwowej, jaką jest NIK - w celu doprowadzenia do tego, żeby nie było żadnych nieprawidłowości przy konkursach na najważniejsze stanowiska wewnątrz NIK. Należy doprowadzić do tego, żeby - zgodnie z konstytucją - ta sprawa (Kwiatkowskiego) była rozpatrywana przez Trybunał Stanu i wszystkie zachowania najwyższych urzędników państwowych były określone w orzecznictwie Trybunału Stanu - powiedział Kalisz.
Prokuratura Apelacyjna w Katowicach chciała postawić Kwiatkowskiemu zarzut przekroczenia uprawnień przy organizacji konkursu na szefa jednej z delegatur Izby. Wniosek prokuratury o uchylenie immunitetu szefowi NIK stał się jednak bezprzedmiotowy po tym, gdy sejmowa komisja rozpoczęła w zeszłym tygodniu prace nad wnioskiem TS dla Kwiatkowskiego.
Wniosek taki złożył poseł niezależny Ryszard Kalisz, a podpisali się pod nim głównie posłowie PO. Zdaniem Kalisza skoro prokuratura zarzuca Kwiatkowskiemu popełnienie przestępstwa urzędniczego - "funkcjonariusz, który nie dopełnia obowiązków lub przekracza uprawnienia podlega karze" - to oznacza to, że mamy do czynienia z naruszeniem artykułu konstytucji mówiącego, że "obywatele polscy korzystający z pełni praw publicznych mają prawo dostępu do służby publicznej na jednakowych zasadach".
Kalisz zarzucił błąd prokuraturze, która - według posła - nie powinna występować o uchylenie immunitetu, tylko zawiadomić, że jest podstawa do pociągnięcia Kwiatkowskiego do odpowiedzialności konstytucyjnej. Prezes NIK za naruszenie konstytucji lub ustawy w związku z zajmowanym stanowiskiem lub w zakresie swego urzędowania ponosi odpowiedzialność konstytucyjną przed Trybunałem Stanu.
Prokuratura twierdzi, że w przypadku Kwiatkowskiego zastosowała odpowiedni tryb. Prokuratura chciała postawić mu zarzuty z art. 231 Kodeksu karnego, czyli przekroczenia uprawnień - co jest zagrożone karą do trzech lat więzienia. Jak wynika z uzasadnienia prokuratorskiego wniosku do Sejmu ws. immunitetu, Kwiatkowski miał "niezgodnie z prawem wpływać na przebieg konkursów na szefów delegatury NIK w Rzeszowie i w Łodzi, a także wicedyrektora departamentu środowiska w NIK".