Gigant transportu morskiego Maersk, największy rosyjski producent ropy Rosnieft, port w Rotterdamie czy ukraińskie banki i transport. Oni wszyscy padli we wtorek ofiarą ataków hakerskich. W Rosji i na Ukrainie odpowiedzialny jest za nie wirus Petya. Domaga się 300 bitcoinów za przywrócenie zaszyfrowanych plików.
- Przez ostatnie 60 lat żyliśmy w świecie, w którym warunki gry dyktowała broń atomowa. Następne 60 lat spędzimy w rzeczywistości, w której umiejętności komputerowe zdefiniują możliwości armii - mówił niecały rok temuw wywiadzie dla money.pl Mikko Hypponen z F-Secure, jeden z największych autorytetów w dziedzinie cyberbezpieczeństwa. - W sieci czekają zagrożenia nie tylko na typowych użytkowników, ale też na wielki biznes i rządy mocarstw. I to jest fakt, a nie bajka kolesia od bezpieczeństwa w średnim wieku, który chce przestraszyć ludzi - dodawał.
O tym, że miał rację, może się przekonać we wtorek kilkadziesiąt firm w Rosji i na Ukrainie, a także zachodnioeuropejskie koncerny, takie jak Duński koncern A.P. Moeller-Maersk działający głównie w branży transportu morskiego i energii, brytyjska firma WPP - gigant z branży reklamy i public-relations, oraz terminale w największym w Europie porcie w Rotterdamie.
Wiadomo już za atakami w Rosji i na Ukrainie stoi wirus Petya. "Ups, twoje pliki zostały zaszyfrowane" - taki napis pojawia się na ekranie zaatakowanego komputera. "Być może już szukasz sposobu, by je odzyskać, ale nie trać swojego czasu" - można przeczytać dalej. Następnie pojawia się informacja, że sposobem na odzyskanie dostępu jest przelanie 300 bitcoinów i szczegółowa instrukcja, jak to zrobić. Warto zauważyć, że notowania tej kryptrowaluty przekraczają 2 tys. dolarów. Firma, która zdecyduje się zapłacić hakerom wyda ponad 600 tys. dolarów.
Komunikat pokazał na Facebooku wicepremier Ukrainy, zdjęcie opublikowała też m.in. ukraińska agencja Unian.
Początkowo na Ukrainie pojawiły się oskarżenia, że za atakami na system bankowy, sieć ciepłowniczą i telekomunikacyjną stoją Rosjanie. Ale po krótkim czasie okazało się, że i oni stali się celem hakerów.
Zachodnie media podają, że problemy są także Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, a nawet w Indiach.
Mikko Hypponen, którego przywołaliśmy na początku tekstu poinformował we wtorek na twitterze, że na adresie podanym przez hakerów pojawiło się już siedem płatności.