Prezydent Białorusi zapowiedział korektę dekretu "o zapobieganiu pasożytnictwu społecznemu". Chodzi o unikanie pomyłek w pobieraniu tak zwanego "podatku dla darmozjadów" i zwolnienie z tej opłaty ludzi znajdujących się w trudnej sytuacji życiowej.
Prezydent Aleksander Łukaszenka zwrócił uwagę, że wezwania do płacenia podatku dla bumelantów otrzymywali również studenci, żołnierze służby zasadniczej czy kobiety wychowujące dzieci. Jednak - jego zdaniem - sam dekret jest potrzebny.
- Człowiek mogący pracować, nie będący inwalidą, powinien pracować. On powinien zarabiać na swoją rodzinę i dzieci oraz przynosić korzyść państwu, płacąc podatki - mówił Łukaszenka.
Zgodnie z białoruskim prawem ludzie, którzy nigdzie nie pracują i nie poszukują pracy, muszą płacić państwu specjalny podatek w wysokości ponad 400 rubli, czyli 800 złotych rocznie. Dotychczas na prawie 10 milionów Białorusinów wezwania do zapłacenia tej należności dostało ponad 73 tysiące ludzi - około 10 tysięcy z nich pieniądze już wpłaciło.