Projekt zakłada podniesienie do 800 zł kryterium dochodowego przy przyznawaniu świadczeń z Funduszu Alimentacyjnego. Co oznacza wzrost liczby osób, które będą mogły otrzymać pieniądze z funduszu. Jednak to nie wszystko, ustawa zakłada też aktywizację dłużników alimentacyjnych oraz kontrole ich pracodawców. Ma to poprawić ściągalność alimentów.
Jak podkreśla minister rodziny i pracy Elżbieta Rafalska, mimo iż ściągalność alimentów wzrosła z niespełna 13 proc. w 2015 r. do blisko 25 proc. w 2017 r., to nadal zbyt mało, by uznać sytuację za zadowalającą.
Czytaj także: Zamiast miesięcy - kilka dni. Resort sprawiedliwości wprowadza alimenty natychmiastowe
Skuteczniejsza egzekucja i wzmożone kontrole. Tym rząd chce walczyć z niepłacącymi alimentów. Stąd pomysł, by aktywizować alimenciarzy, którzy nie mają z czego zapłacić. Zalegający z płatnościami będzie delegowany do robót publicznych. Jeśli odmówi ich wykonania, wtedy przeciwko niemu zostanie skierowane zawiadomienie do prokuratury.
Dodatkowo jeśli pracodawca będzie krył pracownika mającego dług alimentacyjny, najczęściej poprzez tzw. wypłatę pod stołem, również będzie karany. Kontrole przeprowadzać będzie Państwowa Inspekcja Pracy (PIP). Będzie zobowiązana do informowania komornika o tym, że alimenciarz unika płacenia świadczeń, a pracuje na czarno bądź ukrywa wypłatę. Pracodawców czekają za to słone kary.
PIP będzie też miała dostęp do danych o miejscu przebywania dłużników alimentacyjnych objętych karą ograniczenia wolności z dozorem elektronicznym. Będzie w ten sposób weryfikować, czy dłużnicy nie wykonują pracy "na czarno".
Ponadto dług alimentacyjny będzie ściągany również z diet otrzymywanych przez dłużników. To głównie dotknie zawodowych kierowców, którzy w ten sposób ukrywali realne przychody.
- Alimenty to nie łaska rodziców, to obowiązek wobec własnych dzieci. Trzeba skończyć z akceptacją sytuacji, że jest przyzwolenie do tego, że stosujemy szereg wybiegów, żeby nie wywiązać się z obowiązku wobec własnych dzieci – stwierdziła minister Elżbieta Rafalska.
Zdaniem specjalistów bez karania pracodawców, którzy wypłacają pracownikom pieniądze "pod stołem" i tym samym utrudniają lub uniemożliwiają egzekucję komorniczą należnych dzieciom pieniędzy, nie da się poprawić ściągalności alimentów.
- Dłużnicy alimentacyjni bardzo często mają pieniądze, ale nie płacą, bo wyznają zasadę, że "na byłe dzieci nie płacą". "Bo to zła kobieta była". Nie żartuję - to są cytaty z dłużników i to nierzadkie. Trudno mi stać po ich stronie – powiedział w rozmowie z money.pl Andrzej Ritmann, rzecznik prasowy Izby Komorniczej w Łodzi.
- Do tego często powstaje coś, co nazywam "zorganizowaną grupą wspierania dłużnika". Wchodzi do niej obecny partner, pracodawca, rodzice. Kryją i chwalą dłużnika, że taki sprytny, bo wykiwał komornika. Na pewno komornika? – pyta retorycznie Ritmann.
Walka z alimenciarzami
Przyjęta przez rząd ustawa nie będzie pierwszym batem na alimenciarzy. Z końcem maja 2017 r. Ministerstwo Sprawiedliwości wprowadziło przepis, że zalegający z alimentami na kwotę równą lub przewyższającą trzymiesięczne zobowiązanie może zostać ukarany grzywną, albo nawet karą do roku więzienia. Wobec skazanych stosowany jest dozór elektroniczny. Mogą więc pracować i spłacać zobowiązania, a służby mają możliwość ich stałej kontroli.
Szef resortu sprawiedliwości Zbigniew Ziobro podkreślał wtedy, że nie chodzi o to, by od razu karać dłużników alimentacyjnych. Ci, którzy zalegają ze zobowiązaniami, są wzywani przez prokuraturę i pouczani o konsekwencjach. Unikają ich, jeśli w ciągu 30 dni spłacą zaległości.
To, że alimenciarze przestraszyli się kar pozbawienia wolności widać po danych z Krajowego Rejestru Długów (KRD). Spadkowi liczby rodziców unikających płacenia alimentów towarzyszyło zmniejszanie się kwot długów. W pierwszej połowie 2017 r. dług nowych dłużników alimentacyjnych trafiających do KRD sięgał miesięcznie w sumie od 150 do 180 mln zł. W kolejnych miesiącach był już około dwa razy niższy – od 90 do 106 mln zł.
Jednak efekt strachu ucichł na początku roku. Dane BIG InfoMonitor pokazują, że w pierwszych dwóch miesiącach 2018 r. alimentacyjnych dłużników przybyło, a ogólne zadłużenie alimentacyjne w Polsce wzrosło do 11,5 mld zł. Co stanowi ponad 29 proc. wszystkich długów naszych rodaków. W sumie w Polsce zasądzonych alimentów nie płaci 314 064 opiekunów.
Na przyrost liczby dłużników wpływa również większa aktywność ośrodków gmin przekazujących informacje o zaległościach alimentacyjnych osób w poszczególnych regionach.
Mimo tendencji wzrostowej, jaka ma miejsce od początku tego roku, w wielu województwach spada liczba dłużników alimentacyjnych. W porównaniu z danymi opublikowanymi na koniec grudnia 2017 r., liczba dłużników alimentacyjnych zmniejszyła się w pięciu województwach: kujawsko-pomorskim, lubuskim, łódzkim, opolskim i pomorskim.
Z kolei kwota zaległości zmniejszyła się tylko w jednym. Mowa tu o województwie lubuskim, gdzie odnotowano spadki zarówno liczby dłużników, kwoty zadłużenia, jak i średniej zaległości przypadającej na osobę.
Podsumowując, rozwiązania zaproponowane w projekcie to:
- skuteczniejsza aktywizacja zawodowa dłużników alimentacyjnych,
- umożliwienie prowadzenia egzekucji z diet otrzymywanych przez dłużników alimentacyjnych,
- sankcje dla pracodawców za nielegalne zatrudnienie dłużnika alimentacyjnego,
- większa odpowiedzialność pracodawcy za niedopełnienie obowiązków związanych z zajęciem wynagrodzenia dłużnika przez komornika sądowego,
- skuteczniejsza wymiana informacji pomiędzy instytucjami posiadającymi informacje na temat dłużników alimentacyjnych a komornikami,
- większe uprawnienia Państwowej Inspekcji Pracy,
- podwyższenie kryterium dochodowego uprawniającego do świadczeń z funduszu alimentacyjnego do 800 zł.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl