Założona na przełomie XIX i XX wieku osada Alwine we wschodnich Niemczech została sprzedana na aukcji prywatnemu właścicielowi za 140 tysięcy euro. To wartość 30-metrowego mieszkania w centrum Berlina. Nie byłoby z tym może nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż jest to zamieszkana miejscowość.
Alwine można nazwać miejscem zapomnianym. Wioska, na którą składa się 9 domów, 10 szop i garaży oraz zabudowania gospodarskie, zajmuje 16 tysięcy metrów kwadratowych.
Wszystkie budynki zlokalizowane są w środku lasu, przy drodze zataczającej pętlę - droga wjazdowa do osady za każdym razem wyprowadzi nas z niej, co doskonale symbolizuje los tej miejscowości.
Cena wywoławcza ledwie przekroczona
Miejscowość, która powstała jako osiedle dla górników pobliskiej kopalni, trafiła pod młotek w berlińskim domu aukcyjnym Karhausen, ponieważ poprzedni właściciele nie byli w stanie spłacać swoich zobowiązań. Dodatkowym argumentem była niedawna śmierć jednego z nich.
Nabywca, który ofertę złożył telefonicznie i nic o nim na razie nie wiadomo, zapłacił za akt własności 140 tys. euro. Cena wywoławcza została tym samym przekroczona jedynie o 15 tys. euro.
Warto zwrócić uwagę, że za taką kwotę można kupić zaledwie 30-metrowe mieszkanie w centrum Berlina. Średnia cena metra kwadratowego w stolicy Niemiec wynosi obecnie ok. 4,7 tys. euro.
Co dalej z mieszkańcami?
Czternastu mieszkańców Alwine nie ukrywa obaw dotyczących tego, czy nadal będą mogli mieszkać w czynszowych domach. Równocześnie narzekają na ich fatalny stan techniczny - wilgoć w ścianach czy brak nowoczesnego ogrzewania.
Rocznie wpływy z tytułu opłat czynszowych w Alwine leżącego 90 kilometrów na południe od Berlina, to około 16 tys. euro rocznie. Burmistrz Domsdorf, w którego administracyjne granice wchodzi Alwine, nazywa bez zastanowienia miejsce "slumsami".