Sąd uwzględnił w większości pozew spadkobierców.
W czwartkowym wyroku na rzecz kilku spadkobierców za okres od stycznia 1996 r. do marca 2010 r., kiedy budynek został ostatecznie zwrócony, zasądzone zostało 21 mln zł, wraz z liczonymi od 2009 r. odsetkami, które mogą sięgnąć łącznie kilkunastu mln zł. - Powództwo w zasadniczej części zasługiwało na uwzględnienie - wskazał w uzasadnieniu sędzia Andrzej Lipiński. Dodał, że powództwo zostało uwzględnione w ponad 80 procentach, a w wyliczeniu kwoty sąd oparł się na opinii biegłego.
- Podjęte przez stronę pozwaną sprawy o zasiedzenie budynku nie zostały zakończone dla tej strony w sposób pozytywny; rozstrzygnięto je na korzyść powodów - wskazał sędzia. Zaznaczył, że nie ulega więc wątpliwości, że w okresie, którego dotyczy sprawa budynek był własnością powodów.
Sędzia nawiązał w ten sposób do orzeczenia Sądu Najwyższego z marca zeszłego roku, w którym ostatecznie rozstrzygnięto, iż Serbia nie zostanie na skutek zasiedzenia właścicielem budynku w Alejach Ujazdowskich. Spory sądowe pomiędzy rodziną Gawrońskich - spadkobiercami przedwojennych właścicieli budynku - a Republiką Serbii toczą się od kilku lat.
Ambasada Jugosławii, a potem Serbii, mieściła się w budynku w Alejach Ujazdowskich 23 w Warszawie od 1947 r. (obecnie znajduje się ona w innym miejscu stolicy). Przed ponad dekadą budynek formalnie wrócił do spadkobierców, jednak do 2007 r. nadal znajdowała się w nim siedziba ambasady. Gawrońscy wystąpili więc do sądu o zapłatę blisko 25 mln zł za bezumowne użytkowanie budynku. Z kolei Serbia wystąpiła z wnioskiem o uznanie nabycia spornej nieruchomości w drodze zasiedzenia.
W czerwcu 2012 r. warszawski sąd okręgowy utrzymał orzeczenie Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia i orzekł prawomocnie, że Serbia nie będzie właścicielem nieruchomości poprzez zasiedzenie. SO wskazywał wówczas m.in., że nie upłynęło wymagane 30 lat do stwierdzenia zasiedzenia, bo na kilka miesięcy przed upływem tego terminu - liczonego przez SO od 1 listopada 1976 r. - Gawrońscy złożyli wezwanie do ugodowego załatwienia sprawy. Ponadto Serbia nie otrzymała zezwolenia szefa ówczesnego MSWiA na nabycie nieruchomości poprzez zasiedzenie.
Dzień 1 listopada 1976 r. został przyjęty przez sąd okręgowy jako moment, gdy rozpoczęło tzw. użytkowanie bezumowne. Data ta była jednak podawana w wątpliwość przez pełnomocników Serbii. Wskazywali oni, że umowa o użytkowanie faktycznie wygasła pod koniec lat 60. Ponadto ich zdaniem nie było wymagane zezwolenie ministra.
Kwestią decyzji ministra spraw wewnętrznych zajmował się Naczelny Sąd Administracyjny. W marcu 2013 r. uznał on, że w świetle ustawy z 1920 r. o nabywaniu nieruchomości przez cudzoziemców zasadniczo zgody wymaga "każde zdarzenie prawne" zmierzające do nabycia nieruchomości. Zwrot "każde zdarzenie prawne" należy rozumieć szerzej i mieści się w nim również zasiedzenie - uznał wtedy NSA.
Sprawa o zasiedzenie trafiła ostatecznie do SN, który wskazał natomiast w zeszłym roku przede wszystkim, że w drugiej połowie lat 40. Serbia otrzymała budynek w tzw. posiadanie zależne - które nie może prowadzić do zasiedzenia - i nie ma podstaw do przyjęcia zmiany charakteru tego posiadania przez następne kilkadziesiąt lat. Na taką zmianę - jak dodano - powinna być wymagana zgoda naszego państwa i nie mogła się ona dokonać "jednostronnym aktem".
Pełnomocnik reprezentujący Serbię, mec. Krzysztof Jamrozik, powiedział w czwartek po wyroku, że decyzja o ewentualnej apelacji będzie należała do jego klientów po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku.