Amber Gold to jeden z największych polskich przekrętów finansowych.
Proces w tej sprawie rozpoczął się w poniedziałek przed Sądem Okręgowym w Gdańsku. Jak powiedział pełnomocnik powódki Piotr Bartecki, te dwie jednostki prokuratury odpowiadają za opieszałość i nieprawidłowe działania podczas śledztw.
- Stoimy na stanowisku, że gdyby już w 2009 r. w prawidłowy sposób prokuratury zajęły się zawiadomieniem sporządzonym przez Komisję Nadzoru Finansowego to wtedy już powinny zostać postawione zarzuty kierownictwu Amber Gold i wydane zakazy prowadzenia działalności spółki. Niestety było inaczej, najpierw odmówiono wszczęcia postępowania, a potem je umorzono. Dopiero po kilku latach właściwie zajęto się tą sprawą - wyjaśnił.
Jak dodał, na kwotę 105 tys. zł składają się pieniądze, które straciła powódka lokując w I kwartale 2012 r. swoje oszczędności w Amber Gold powiększone o odsetki, które zgodnie z umową ze spółką jej się należały. - Moja klientka nie miała świadomości, że spółka Amber Gold działa w sposób niezgodny z prawem i jest instytucją parabankową - dodał.
Prokuratoria Generalna, reprezentująca w procesie Skarb Państwa, wniosła o odrzucenie pozwu.
W sądzie w marcu b.r. ruszył proces w sprawie afery Amber Gold, w którym oskarżeni są były prezes spółki Marcin P. i jego żona Katarzyna P.
Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce. Działała od 2009 r., a klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - od 6 do nawet 16,5 proc. w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. 13 sierpnia 2012 r. firma ogłosiła likwidację, tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich.
Jedną z tysięcy ofiar oszustów jest 91-letni pułkownik Szymon Pilecki, prof. PAN. Jego historię przeczytasz TUTAJ.
Do wyjaśnienia afery Amber Gold powołano również specjalną sejmową komisję śledczą. Posłanka PiS Małgorzata Wassermann została jej przewodniczącą. W skład prezydium weszli też Marek Suski (PiS) oraz Paweł Grabowski (Kukiz'15).
opr. ITRZ