A jednak. Prezydent Donald Trump podpisał rozporządzenie, które wprowadza cła na import stali i aluminium do USA. Odpowiedź światowych mocarstw wydaje się tylko kwestią czasu.
Cło na stal sprowadzaną do USA wynosi 25 proc., a na aluminium 10 proc.Nowe prawo zacznie obowiązywać nie wcześniej niż za 15 dni. Prezydent dodał, że każda firma, która będzie chciała uniknąć płacenia tej daniny, zostanie powitana w Ameryce z otwartymi ramionami.
Donald Trump przypomniał, że decyzja jest spełnieniem wyborczej obietnicy i zapewnieni bezpieczeństwo całemu państwu. - Nie masz stali, nie masz państwa. Nasz przemysł był przez dekady celem nieuczciwej konkurencji. Zamykane fabryki niszczyły całe społeczeństwa. Pozostawiano je, by gniły i rdzewiały. Tchnące życiem wspólnoty zmieniono w miasta-widma - mówił. Dodał, że to właśnie z amerykańskiej stali tworzony ma być sprzęt wojskowy wykorzystywany przez US Army.
Jak przy większości okazji skrytykował inne państwa - stwierdził, że dopłacają do produkcji stali i aluminium w swoich krajach, a później po niskich cenach sprzedają je Amerykanom. W kolejnych zdaniach zaczął mówić o Chinach, co nie wydaje się przypadkiem.
Równocześnie zapewniał, że Waszyngton chce mieć jak najlepsze relacje z Pekinem, ale muszą opierać się na uczciwych zasadach.
"Tłem" dla prezydenckiego podpisu byli pracownicy przemysłu aluminium i stali, których zaproszono do Białego Domu. By "obrazek" wyglądał lepiej mieli na sobie robocze ubrania, a w rękach trzymali kaski. - Jesteście kręgosłupem Ameryki. Jak wiecie jestem związany z waszą branżą od kilkudziesięciu lat i to chyba dlatego jestem tutaj - zwrócił się do nich Trump.
Całości dopełniał wiszący za plecami Trumpa obraz jednego z jego poprzedników - Theodore'a Roosevelta - który prowadził wyjątkowo agresywną politykę zagraniczną. Udało mu się dzięki niej ugruntować pozycję USA w regionie i na świecie. To bowiem przede wszystkim jego działania doprowadziły do budowy Kanału Panamskiego. 45. prezydent USA przywołał tę postać w swoim przemówieniu.
Podpis prezydenta USA - te kilka linii może rozpocząć globalną wojnę handlową
Sojusznicy mogą spać spokojnie
Jeszcze przed podpisaniem dokumentu pojawiało się w sprawie ceł więcej pytań niż odpowiedzi. Donald Trump w swoim stylu poinformował za pośrednictwem Twittera o godzinie i miejscu złożenia podpisu. Dodał enigmatycznie, że "ci, którzy są prawdziwymi przyjaciółmi i traktują (USA) uczciwie w sprawach handlu i wojska" mogą liczyć na "elastyczność i współpracę". Potwierdził to zobowiązanie w trakcie konferencji.
Komentatorzy na gorąco oceniali, że na preferencyjne warunki mogą mieć nadzieję przede wszystkim Australijczycy. Równocześnie dodawali, że ten sam dokument może stać się kartą przetargową w negocjacjach nad zmianami Północnoamerykańskiego Układu o Wolnym Handlu. Donald Trump potwierdził te spekulacje. Jeśli Kanada i Meksyk pójdą na ustępstwa ws. NAFTA, amerykański reżim celny będzie być dla nich łagodniejszy. By nie zostawiać złudzeń chwilę później dodał, że umowa w obecnej formie zniknie "tak czy inaczej".
Inni "sojusznicy" dowiedzą się o tym, w jaki sposób będą traktowani, w ciągu kilkunastu dni przed wejściem rozporządzenia w życie. Trump zapowiedział, że to "vacatio legis" zostanie wykorzystane na analizę tego, które z państw "traktują USA uczciwie" oraz sprawdzenie, czy "płacą tyle, ile powinny".
Czas na wojnę?
Podpis pod rozporządzeniem wprowadzającym 25 proc. cła na import stali oraz 10 proc. na aluminium oznacza ni mniej, ni więcej, niż tylko początek brutalnej wojny handlowej. Ostrą odpowiedź zapowiedziały bowiem już Unia Europejska i Chiny. Co do tej pierwszej można mieć pewne wątpliwości - nie wiadomo w jaki sposób Bruksela zareaguje na złagodzenie reżimu celnego wobec "sojuszników i przyjaciół". W przypadku Chin retorsje są niemal pewne.
"Amerykański prezydent Donald Trump odrzucił wizję światowej ekonomii, w której wszyscy zyskują, dzięki stosowania się do zasad. Zamiast tego zdecydował się postawić Amerykę przed wszystkimi (America first - jedno ze zdań powtarzanych regularnie w kampanii wyborczej - red.), a to oznacza wycofywanie się z rzekomo złych umów, na których jego zdaniem, opiera się system. Dotychczas Trump zawiódł w realizacji swoich najgorszych pomysłów, ale skutki prób ich wcielania w życie zaczynamy widzieć. Jego administracja osłabiła WTO, zachęciła Chiny i inne autokratyczne reżimy do zmuszania swoich mniejszych sąsiadów do gospodarczej wierności i ograniczania porozumień ws. walki z unikaniem opodatkowania oraz zmian klimatu. Zdołała także pchnąć największych sojuszników USA do negocjowania układów o wolnym handlu i ponadgranicznych inwestycjach bez udziału USA" - pisał komentator "Foreign Policy", gdy jasnym stało się, że cła zostaną wprowadzone.