Amerykański prezydent Donald Trump podczas wizyty w Polsce będzie promować dostawy skroplonego gazu LNG dla naszego regionu. Przed paroma dniami ogłosił "złotą erę" w amerykańskiej polityce energetycznej. Zapowiedział też, że Stany Zjednoczone będą masowo eksportowały surowce energetyczne na cały świat. To wyzwanie rzucone Rosji. Polska też na tym zyska.
Nie na darmo świnoujski terminal LNG przez ekspertów nazywany jest "polskim oknem na świat". To właśnie fakt jego posiadania i możliwość rozbudowy do 7,5 mld m sześc. mocy regazyfikacyjnych rocznie oraz połączenia z innymi europejskimi bazami, stawia Polskę w dobrej pozycji negocjacyjnej. Daje bowiem szansę na zbudowanie skonsolidowanego dużego rynku, który mógłby chłonąć nawet 70 mld m sześc. gazu rocznie.
Europejskie terminale wykorzystują jedynie niecałe 25 proc. swych mocy regazyfikacyjnych. Nasz terminal się wyróżnia. Podczas gdy przykładowo w przypadku terminala w Holandii jest to zaledwie 4 proc., to jeśli chodzi o terminal w Świnoujściu jest to aż 22 proc. O znaczeniu naszego gazoportu świadczy też kontrakt z Ameryką – więcej na ten temat przeczytasz w money.pl.
Umowa podpisana z USA na dostawy skroplonego gazu LNG do Polski zaowocowała już 8 czerwca, kiedy do portu w Świnoujściu przybył pierwszy transport. Dotąd amerykańskie LNG trafiało wyłącznie na rynki Europy Południowej, m.in. Hiszpanii i Turcji. Teraz prezydent Trump ma lobbować do kolejnych, większych zamówień na rynek Środkowo-Europejski.
Polska ma ambicję stać się ważnym graczem na rynku, który redystrybuowałby surowiec na nasz region. Duże nadzieje pokłada się także w kierunku wschodnim. Eksperci spoglądają z nadzieją zwłaszcza na Ukrainę, która od kilkunastu miesięcy ogranicza import z Rosji i ściąga surowiec z kierunku zachodniego. Gdyby Polska stała się eksporterem gazu na Ukrainę, pośrednikiem czy reeksporterem, to poprawiłoby to naszą pozycję.
- Katarski gaz, amerykańskie LNG, norweskie złoża, nawet Izrael myśli o poprowadzeniu gazociągu do Europy. Konkurencja na rynku gazu stała się bardzo duża. Frontów w walce o odbiorcę w Europie jest wiele - zauważa w rozmowie z money.pl prof. Robert Zajdler.
Czarne chmury nad Gazpromem?
- Dostaw z USA do Europy będzie coraz więcej. Będą zwiększać się stopniowo, ale zmienią wszystko - ocenia analityk brytyjskiej firmy konsultingowej Energy Aspects Trevor Sikorski. - To będzie dla Rosji "gorzka pigułka do przełknięcia" - dodał.
Zdaniem analityków Deutsche Banku, USA w perspektywie najbliższej dekady są w stanie zdetronizować Rosję i stać się największym dostawcą paliw do Europy. Według prognoz Wood Mackenzie, w 2020 r. ponad połowa eksportu LNG z USA ma być dostarczana na Stary Kontynent.
Dywersyfikacja dostaw jest konieczna. Zdaniem pełnomocnika rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotra Naimskiego kontakty z USA i otwarcie na innych kontrahentów z całego świata pozwoli uwolnić się od rosyjskiej dominacji nie tylko w regionie, ale i na kontynencie.
Jak zauważył podczas VI edycji konferencji poświęconej LNG w Polsce i Europie, w 1995 r. Europa sprowadziła z Rosji 102 mld m sześc., w 2005 r. - 123 mld m sześc., w 2015 r. już 184 mld m sześc. Szacuje się, że jeśli nie zostaną podjęte odpowiednie kroki w 2025 r., to będzie to 194 mld m sześc., a dziesięć lat później nawet 204 mld m sześc.
To dlatego Polska, jak i inne państwa Europy, zwiększają inwestycje w LNG i potrzebą do jego przesyłu odpowiednią infrastrukturę.
- Duże możliwości importowe wielu terminali w Europie znacznie ograniczają rolę Gazpromu. Rosyjski gigant musi dzisiaj walczyć o klientów z różnymi dostawcami – zaznaczył prof. Zajdler. - Możliwości terminali znacznie przekraczają konsumpcję. Obecna nadpodaż gazu znacznie zmniejsza konkurencyjność Gazpromu. Taka sytuacja będzie się utrzymywać przez najbliższe lata.
Długa perspektywa
Jednak trzeba pamiętać, że zawarta przez PGNiG transakcja z USA to umowa krótkoterminowa typu spot. Dopiero analizowane są kolejne możliwości, "bardziej średnioterminowe" – o czyminformował prezes PGNiG Piotr Woźniak.
I choć dostawy LNG z USA uznano za historyczny moment, to jest to zaledwie ułamek możliwości. - Jest to kolejna jaskółka, zmian na rynku gazu w Europie Środkowo-Wschodniej, możliwa dzięki aktywnej działalności PGNiG i polskiego rządu, ponieważ spotowa dostawa nie zmieni naszego portfela dostaw trwale – ocenia ekspert Instytutu Jagiellońskiego Wojciech Jakóbik.
- Jest to pewna zapowiedź możliwości, być może podpisania umowy średnio lub długoterminowej z Amerykanami, do której nie koniecznie dojdzie. Ale pokazuje, że amerykański gaz skroplony może być atrakcyjnym cenowo źródłem alternatywnym do dostaw z Rosji, kolejnym po dostawach, które mamy mieć z Norwegii, kolejnym po dostawach z giełdy niemieckiej - dodał.
Istnieją bowiem ekonomiczne problemy związane z amerykańskimi dostawami na stary kontynent. Cena surowca jest bowiem kształtowana w odniesieniu do amerykańskiego indeksu Henry Hub, a nie cen londyńskich czy niemieckich.
- W przybliżeniu oznacza to, że aby zrównać się z ceną europejską, to Amerykanie musieliby wziąć na siebie koszty transportu. Jednak, gdyby decyzją "z tamtej strony Atlantyku" cena opierała się o banchmarki europejskie, to otworzyłaby się nowa możliwość dla rynku amerykańskiego - i wielka szansa - również dla terminala w Świnoujściu - tłumaczył Grzegorz Naimskipodczas VI edycji konferencji poświęconej LNG w Polsce i Europie.
Jego zdaniem, Europa ma "ogromny potencjał" związany z rynkiem LNG, lecz jest on "w pewnym sensie zablokowany administracyjnie".
Zdaniem Naimskiego, zestawienie mocy regazyfikacyjnych w Europie i ułatwieniami administracyjnymi w eksporcie z USA, oznacza, że decyzja o tym jak będzie rozwijał się rynek LNG na naszym kontynencie będzie zależał " nie tyleż od samego rynku, co od polityków".