Protekcjonistyczne działania Francji i Niemiec, które forsują unijną dyrektywę w sprawie wynagrodzenia pracowników delegowanych, wyeliminują polskie firmy transportowe - uważa minister infrastruktury i budownictwa Andrzej Adamczyk.
Polska jest europejskim liderem, jeśli chodzi o delegowanie pracowników. Jak wynika z danych na 2015 r., Polacy stanowili niemal jedną czwartą delegowanych pracowników w UE. Urzędnicy unijni od dawna mówią, że osoby wykonujące tę samą pracę powinny zarabiać tak samo. Ale na takim rozwiązaniu straciłby polski budżet i ZUS. Zmiany przepisów szczególnie domaga się prezydent Francji Emmanuel Macron.
Zdaniem Adamczyka, który był wieczornym gościem TVP Info, ucierpią nie tylko polskie firmy. Według niego nowe przepisy wyeliminują także z rynku wiele firm transportowych z innych krajów, m.in z Hiszpanii.
Jak mówił, branża transportowa jest bardzo istotna dla polskiej gospodarki; daje 12 mld zł wypływów do budżetu i zapewnia miejsca pracy dla 100 tys. osób.
Szef resortu infrastruktury zapewnił, że prowadzone są w tej sprawie działania na różnym poziomie. Powiedział, że zajmuje się tym Ministerstwo Spraw Zagranicznych, na problem zwraca uwagę premier Beata Szydło podczas rozmów z premierami rządów krajów UE, także ministerstwo infrastruktury jest w bliskim kontakcie z ministrami transportu państw UE.
Zastrzegł, że nie jest to tylko polskie stanowisko, bo podobnego zdania są Czesi, Słowacy, Irlandczycy, Hiszpanie, Litwini, Słoweńcy.
Minister powiedział, że pierwsza debata polityczna na ten temat odbędzie się w PE w grudniu; w tym miesiącu będzie spotkanie ministrów transportu państw UE, a w kolejnym miesiącu - kolejna Rada Ministrów państw UE - wyliczał.
- Mam nadzieję, że ostateczny kształt dyrektywy będzie korzystny dla firm transportowych m.in. z Polski - wskazał. Przypomniał, że nasz kraj jest potentatem transportowym UE.
W poniedziałek szef MSZ Witold Waszczykowski w wywiadzie dla TV Republika był pytany o ostatnie wypowiedzi prezydenta Francji Emmanuela Macrona na temat Polski w kontekście odmowy polskiego rządu zaostrzenia dyrektywy dotyczącej pracowników delegowanych. - Prezydent Macron użył pewnej retoryki zagranicznej, odniósł się do pewnych kwestii międzynarodowych na użytek wewnętrzny - ocenił szef MSZ.
Waszczykowski podkreślił, że jedną z czterech swobód UE jest swobodne przemieszczanie się obywateli. - Zdajemy sobie sprawę, że ze względu na pewną różnicę potencjałów gospodarczych występują różnice w benefitach socjalnych i zarobkach. Rozumiemy, że warto to uregulować, przecież również nasze związki zawodowe uważają, że warto te dysproporcje wyrównywać, ale to musi być proces wynegocjowany poprzez konsensus, z pewnymi okresami przejściowymi, z braniem pod uwagę pewnej specyfiki - podkreślił.
Szef MSZ przypomniał, że w poniedziałek premier odbyła rozmowy z "kilkoma premierami" (Słowacji Robertem Fico i Hiszpanii Mariano Rajoyem). Dodał, że w przyszłym tygodniu w Polsce dojdzie spotkania z premierami krajów bałtyckich; będzie też "minister z Estonii, która sprawuje obecnie prezydencję w UE".
KE proponuje wprowadzenie zasady równej płacy za tę samą pracę w tym samym miejscu. Oznacza to, że pracownik wysłany przez pracodawcę tymczasowo do pracy w innym kraju UE miałby zarabiać tyle, co pracownik lokalny za tę samą pracę.