Zwrot nadpłaconego spreadu, przewalutowanie kredytu za pomocą jednego z kilku wariantów kursu sprawiedliwego lub zwrot mieszkania - to propozycje rozwiązania problemu kredytów frankowych, które trafiły na biurko prezydenta Andrzeja Dudy. Wnioski przygotowane przez zespół ekspertów stworzony przy Kancelarii Prezydenta to jednak nic więcej jak kolejny szkic tego, jak ma wyglądać pomoc frankowiczom. Projekt ustawy i tak ostatecznie przygotują bowiem ludzie prezydenta. - Wiemy, że nic nie wiemy - podsumowuje te propozycje Mariusz Zając z Fundacji Stop Bankowemu Bezprawiu.
Zespół niezależnych ekspertów przy Kancelarii Prezydenta właśnie zakończył prace i przedstawił pierwsze, podstawowe wnioski. Na tyle podstawowe, że nawet skutki finansowe tych sugestii nadal pozostają nieznane. - Jest wiele scenariuszy rozwiązania problemu frankowiczów, dlatego dopiero po pewnym czasie będziemy mogli ocenić, jak rozłożą się koszta - tłumaczyli na konferencji prasowej eksperci. Dopiero po czasie przyznali, że wariant średni to mniej więcej 30 - 40 mld zł, które banki rozłożą w długim czasie. - Problem nie będzie rozwiązany ze środków publicznych - zapewniał prof. Modzelewski, który pracował w zespole. To oznacza, że w sprawę nie będzie wciągnięty Narodowy Bank Polski.
- Mamy różne interesy i warunki, których nie można sprowadzić do jednej metody. Trzeba przedstawić kredytobiorcy kilka rozwiązań do wyboru - zaznaczył w pierwszych słowach prof. Witold Modzelewski.
Dużo opcji pomocy
Co mają do wyboru? Po pierwsze, eksperci proponują wprowadzenie narzędzi prawnych, które zobowiążą banki do zwrotu nadpłaconych kwot z tytułu spreadów.
Drugą opcją jest przewalutowanie kredytu przy zastosowaniu jednego z czterech wariantów "kursu sprawiedliwego". To koncepcja, która pojawiła się już w pierwszym projekcie prezydenta Dudy. Eksperci dokonali kilku modyfikacji i w ten sposób do wyboru będą aż cztery metody liczenia "kursu sprawiedliwego". Szczegółowych mechanizmów na konferencji w Kancelarii Prezydenta jednak nie zobaczyliśmy. Co ciekawe - na konferencji można było usłyszeć o czterech opcjach kursu sprawiedliwego, podczas gdy w dokumentach przekazanych dziennikarzom pojawiają się tylko dwie możliwości. Nie są jednak w żaden sposób rozwinięte - wiemy jedynie, że jedna z opcji zakłada spłatę najpierw kapitału a dopiero później odsetek. Inna opcja z kolei została nazwana "teorią kursu sprawiedliwego", którą stworzył prof. Jarosław Mielcarek.
Ostatnią opcją jest możliwość zwrotu mieszkania, które jest zabezpieczeniem kredytu. To rozwiązanie skutkuje natychmiastowym wygaśnięciem zobowiązania.
Jak zapewniał prof. Modzelewski przestawione Kancelarii Prezydenta sugestie rozwiązują nie tylko problem przyszłości, ale również przeszłości, czyli okresu za który część kredytów została już spłacona.
Kto może skorzystać? Regulacje mają dotyczyć wszystkich kredytów udzielonych i nie spłaconych w ściśle określonym czasie. Eksperci w dokumencie, który pokazali dziennikarzom, wskazują tylko swoją propozycję. Ustawa mogłaby dotyczyć kredytobiorców z okresu od 1 stycznia 2000 roku do 31 grudnia 2015 roku.
Rok na decyzję
Kredytobiorcy będą mieli rok na decyzję, z której możliwości chcą skorzystać. Nie muszą się ograniczać do jednej - najprawdopodobniej będą mogli połączyć zwrot nadpłaconego spreadu i przewalutowanie pozostałej części kredytu.
Szczegółowe wyliczenia i wyjaśnienia będą przedstawiały swoim klientom poszczególne banki. Banki po otrzymaniu wniosku powinny zostać zobowiązane do przedstawienia rozliczenia skutków zaproponowanej metody w ustawowym terminie oraz projektu zmian umowy. Przedstawiona propozycja nie precyzuje jednak, jaki jest to termin.
- Po pierwsze, jest to projekt ustawy szczególnej, który ma rozwiązać problem kredytów denominowanych i udzielonych w określonym czasie. Po drugie, będą to rozwiązania stosowane w ten sposób, że o ich wyborze decydować będą sami kredytobiorcy. Oni będą występować z wnioskiem o zastosowanie metod restrukturyzacji. A tych jest wiele - to trzecie istotne założenie. To problem na tyle złożony, że trzeba zaproponować kredytobiorcom, ale także bankom tego typu rozwiązania, które będą odpowiednie dla ich sytuacji. Ustawa ta zapewnia bezpieczeństwo kredytobiorcom i kredytodawcom - zapewniał prof. Witold Modzelewski.
Zbiór pobożnych życzeń
Nie ma jednak żadnej pewności, że którakolwiek z propozycji zostanie ostatecznie zaakceptowana. - Efekt prac zespołu nie jest projektem ustawy - podkreślał kilka razy Przemysław Bryksa, zastępca dyrektora ds. Narodowej Rady Rozwoju. Dlaczego? Zespół niezależnych ekspertów został stworzony decyzją Kancelarii Prezydenta, jednak formalnie eksperci nie pracowali dla Andrzeja Dudy. Ekipa profesorów miała uzupełnić pierwszą ustawę Andrzeja Dudy. Wnioski zespołu trafią do Kancelarii i to ona będzie odpowiadała za ostateczny kształt ustawy. A to oznacza, że konferencja organizowana przez Kancelarię Prezydenta dla frankowiczów niewiele oznacza. Podkreślał to między innymi Mariusz Zając z Fundacji Stop Bankowemu Bezprawiu, który był obecny na sali.
- Wiemy, że nic nie wiemy. To nie jest projekt, to nawet ciężko nazwać propozycją - mówił Mariusz Zając. - Cały czas czekamy na rozwiązanie problemu, a wszystko, co zobaczyliśmy i usłyszeliśmy dziś, wiemy od dawna. Sformułowania, że bank coś powinien, a klienci coś mogą, są dalekie od chociażby zalążka ustawy - dodawał.
Wątpliwości dotyczącej proponowanych rozwiązań jest sporo. Eksperci nie chcieli odpowiedzieć na pytania o skutki finansowe swoich propozycji. - Skutki finansowe poszczególnych scenariuszy są nam znane, ale makroekonomiczne skutki dla całego sektora finansowego nie są znane. Dopiero po upływie pierwszego roku będzie można szacować, jakie będą konsekwencje finansowe dla całego systemu finansowego - tłumaczyli na konferencji. Dopiero po naciskach dziennikarzy eksperci przyznali, że w wariancie neutralnym jest to pomiędzy 30 a 40 mld zł. Zdaniem ekspertów projekt ustawy nie będzie miał wpływu na destabilizację gospodarki i systemu finansowego w Polsce.
Eksperci są przekonani, że ich propozycje nie są zagrożeniem dla kursów banków na giełdzie papierów wartościowych. Na pytania o ten problem kontrowali, że po wywiadach w niektórych mediach kursy banków szły wyraźnie w górę.
Eksperci nie odpowiedzieli również na pytania, jak banki będą mogły rozłożyć stratę po przewalutowaniu kredytów. Prof. Modzelewski tłumaczył, że rozłożenie nawet kilkudziesięciu miliardów w długim okresie nie będzie problemem. - 30 mld, nawet 40 mld skutków bilansowych dla banków w okresie 40 lat to naprawdę niewiele. To daje miliard złotych rocznie. Banki mają większe zdolności absorpcyjne - podkreślał profesor.
Eksperci dopytywani, jak dokładnie miałoby to wyglądać, skończyli konferencję. Na odchodne rzucili pomysł wykorzystania spółek specjalnego przeznaczenia i sekurytyzację części kredytów. W takim wariancie spółki banków mogłyby emitować papiery dłużne pod obsługę wierzytelności. Eksperci nie odpowiedzieli jednak na pytanie, czy dla wszystkich banków miałaby powstać jedna taka spółka i kto w zasadzie kupowałby wspomniane papiery dłużne. Zapewnili jedynie, że na przewalutowanie według ich pomysłów nie zostaną przeznaczone pieniądze publiczne. To oznacza, że Narodowy Bank Polski nie będzie miał żadnego udziału w procesie przewalutowania i stabilizowania sytuacji na rynku.
Przypomnijmy, że pierwszy projekt prezydenta Andrzeja Dudy, który zawierał propozycję przewalutowania kredytów po kursie sprawiedliwym, został krytycznie oceniony przez Komisję Nadzoru Finansowego i Narodowy Bank Polski.
Oto scenariusz Komisji Nadzoru Finansowego do poprzedniego projektu ustawy. Za realizację prezydenckiego pomysłu pierwsze zapłacą banki - od 66,9 mld zł w wariancie optymistycznym do nawet 103,4 mld zł w wariancie pesymistycznym. Dla pięciu banków "restrukturyzacja kredytów walutowych" - bo tak w dokumentach nazywane jest przewalutowanie pożyczek według propozycji prezydenta - to poważne zagrożenie i realna groźba niewypłacalności. "W konsekwencji zagrożone stają się depozyty klientów sektora niefinansowego znajdujące się w bankach zagrożonych likwidacją". Więcej o krytycznej ocenie pierwszego projektu pisaliśmy tutaj.
Eksperci nad propozycjami pracowali od kwietnia tego roku. Jak zdradzili na początku spotkania mieli łącznie sześć wspólnych spotkań - na dodatek wymieniali się uwagami drogą elektroniczną i organizowali nieformalne spotkania.