- Po wielu konsultacjach, dyskusjach, po niedzielnej rozmowie z panią premier Beatą Szydło i minister Anną Zalewską zdecydowałem się podpisać ustawę o oświacie - ogłosił w poniedziałek prezydent Andrzej Duda. Ile nas to będzie kosztować? MEN zapewnia, że koszty będą niewielkie i na wszystko bez problemu starczy pieniędzy. Przeciwnego zdania są nauczyciele.
aktualizacja 17:04
- Ta reforma to kwestia przyszłości naszego kraju, naszego społeczeństwa, naszych dzieci - przekonywał prezydent.
Dodał, że oczekuje od przedstawicieli rządu i samorządu, którzy będą te przepisy wprowadzali w życie, że będą działali z "jak największą życzliwością". Apelował do wszystkich z prośbą o dobrą wolę przy przeprowadzaniu reformy.
- Nigdy nie miałam wątpliwości, nie mam wątpliwości, że ta reforma oświaty jest reformą dobrze przygotowaną, dopracowaną, która gwarantuje polskiej młodzieży i dzieciom kompleksowe, bardzo dobre przygotowanie, kształcenie i wychowanie - mówiła premier Beata Szydło na wspólnej konferencji z szefową MEN Anną Zalewską.
- Gwarantuję rodzicom, że będą mieli możliwość poczucia tego, że ich dzieci są dobrze przygotowywane, kształcone, że odbywają dobry proces wychowawczy i przede wszystkim są bezpieczne w polskiej szkole - dodała szefowa rządu.
- Reforma edukacji to ważna i dobra zmiana dla polskiej szkoły - powiedziała minister edukacji Anna Zalewska po podpisaniu przez prezydenta ustaw reformujących oświatę. Teraz przed nami etap wdrażania - podkreśliła.
- Prawo oświatowe zadbało o nauczyciela. Pojawią się nowe miejsca pracy oraz nowe oddziały. Wyliczyliśmy, że będzie to ponad 5 tysięcy nowych miejsc pracy - powiedziała Zalewska na wspólnej konferencji.
Dobra wola to jednak nie wszystko, potrzebne są jeszcze pieniądze. Niestety co do tego, ile to będzie kosztować, nie ma zgody.
Koszt? Kilka milionów na każdą gminę
Minister edukacji Anna Zalewska uważa, że reforma będzie niemal bezkosztowa, bo wszystkie wydatki zostaną pokryte z subwencji oświatowej, wynoszącej ok. 42 mld zł. Dodatkowo w budżecie MEN zarezerwował jeszcze tylko 900 mln zł.
- Samej subwencji oświatowej nie starczy - mówił kilka tygodni temu w WP money Marek Pleśniar z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. - Ona rzeczywiście mniej więcej pokrywa koszty funkcjonowania szkół, ale na dodatkowe wydatki tych pieniędzy będzie za mało. Tym bardziej, że większość samorządów dokłada do szkół. Zwłaszcza te, które chcą mieć u siebie dobrą edukację - mówi.
Pomysł likwidacji gimnazjów oznacza zamknięcie 7684 szkół, w których uczy się ponad milion dzieci. Uczniowie, którzy mieli iść do gimnazjum, pójdą do nowych klas w szkołach powszechnych. Budynki szkół będzie trzeba do tego przystosować - to oznacza koszty. Warto też przypomnieć, ile trwały dyskusje o przygotowaniu szkół na przyjęcie sześciolatków. Tym razem do szkoły dojdzie nie jeden dodatkowy rocznik, ale dwa.
- Wszelkie szacunki co do kosztów byłyby w pewnym stopniu nieodpowiedzialne - mówi Pleśniar. - Ale mogą one wynieść nawet kilka milionów złotych na jedną gminę - zauważa. Gmin jest w Polsce 2,5 tysiąca. Są również duże miasta, w których szkół jest najwięcej, najwyższe będą też koszty.
Według różnych szacunków w sumie może to więc kosztować budżet nawet między 1,5 a 1,7 mld zł.
Dotacje z Unii do zwrotu?
Gimnazja już pochłonęły gigantyczne kwoty. Jak wyliczył Związek Miast Polskich, wybudowanie i prowadzenie gimnazjów pochłonęło dotąd około 130 mld zł z publicznych pieniędzy. Z tego 8 mld to wydatki majątkowe.
Na ten aspekt zwracał również uwagę były minister edukacji Roman Giertych. Wspominał on, że do akcji może wkroczyć Unia Europejska. O co dokładnie chodzi? Były minister zwraca uwagę na problem, który już opisywaliśmy na łamach WP money.
Samorządy na potęgę brały unijne dotacje, np. na budowę hal sportowych przy gimnazjach, wyposażenie sal lekcyjnych, ocieplenie budynków szkół. Unijne przepisy wymagają tzw. trwałości rezultatu, czyli przynajmniej 5 lat funkcjonowania.
- Nie wiem skąd minister Giertych bierze takie informacje - mówił WP money Stanisław Krakowski z ministerstwa rozwoju. Wyjaśnia, że dotacji nie odbiera się z automatu i każdy przypadek analizowany jest oddzielnie. Jednak generalnie, jeśli zostanie zachowana funkcja edukacyjna, to dotacja nie powinna być odebrana. - Weźmy choćby gimnazjum na przykład imienia Stefana Batorego. Jeżeli ono zostanie przekształcone w szkołę podstawową imienia Władysława Jagiełły, to funkcja edukacyjna nadal będzie zachowana - tłumaczy.
Tysiące nauczycieli do zwolnienia, RPO alarmuje
Według wyliczeń ZNP reforma może pozbawić pracy nawet 45 tys. pedagogów. - I to nie tylko tych z gimnazjum. Pani minister zaklina rzeczywistość, zapominając, że to szkoła daje pracę nauczycielom, a nie samorządy. Nikt nie będzie tworzył etatów, jeżeli nie ma wystarczającej liczby godzin, bo jest za mało dzieci. Najwięcej straci na tym młodzież ze szkół wiejskich - przekonuje Sławomir Broniarz z ZNP.
Zresztą o redukcji etatów wśród nauczycieli mówiła podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy sama minister Zalewska. Zapewniała jednak, że będzie to efekt niżu demograficznego, nie zaś reformy.
Rząd już raz próbował obłaskawić protestujących nauczycieli. Od 35 do 63 zł podwyżki mają otrzymać od stycznia przyszłego roku nauczyciele, co będzie pierwszą zmianą na plus od pięciu lat. W tej sprawie interweniował sam Jarosław Kaczyński. Gest ten jednak nie przekonał związkowców.
"Solidarność" zapowiada, że będzie walczyć o "prawdziwe podwyżki". Jeszcze dalej idzie prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego, który twierdzi, że minister edukacji chce "kupić przychylność dla reformy oświatowej". - To żenująca podwyżka - mówił WP money Sławomir Broniarz.
Na problemy związane z reformą edukacji zwraca również uwagę Rzecznik Praw Obywatelskich. - Zmiana obwodów szkolnych, przepełnienie szkół, dwa roczniki w liceum i technikum, zwiększanie różnic edukacyjnych między miastem a wsią - to niektóre z nich, na które wskazał Adam Bodnar.
Do rzecznika zaczęły napływać skargi indywidualne oraz wystąpienia organów samorządu terytorialnego z zastrzeżeniami i prośbami o podjęcie tego tematu - napisał rzecznik praw obywatelskich w wystąpieniu do minister edukacji narodowej Anny Zalewskiej.
Podkreślił, że skutki proponowanych zmian dotkną nie tylko dzieci kończące szkołę podstawową i gimnazjalistów, ale także pierwszoklasistów, dzieci z zerówek, a nawet uczniów liceów i techników - do tego doprowadzą bowiem zmiany w sposobie naboru do szkół, likwidacja gimnazjów i konieczna z tego powodu zmiana granic obwodów szkolnych.
RPO zwrócił uwagę, że w związku z reformą samorządy będą zobowiązane (na czas wygaszania gimnazjów, czyli od 1 września 2017 r. do 31 sierpnia 2019 r.) do dostosowania sieci szkół podstawowych i gimnazjów. Mają na to czas tylko do 31 marca 2017 r. Rzecznik podkreślił, że termin ten jest bardzo krótki, biorąc pod uwagę, że w związku z reformą konieczna jest głęboka reorganizacja systemu szkolnictwa.