Próbują zawstydzić Hindusów i zmienić ich przyzwyczajenia, sprzątają ulice. W Indiach 600 mln ludzi nie ma ubikacji.
Ulice Bombaju przemierza żółta cysterna, która budzi grozę wśród mieszkańców miasta. Na jej froncie widnieje znak zakazu oddawania moczu, przekreślona postać sikającego mężczyzny, a z tyłu hasło _ Ty przestaniesz, my przestaniemy _. Na dachu ciężarówki stoi zamaskowany mściciel z wężem strażackim. Potężny strumień wody przewraca sikającego pod murem mężczyznę, który natychmiast bierze nogi za pas. Oprócz zimnej wody przegania go śmiech gapiów.
Anonimowa grupa działaczy walczących z oddawaniem moczu w miejscach publicznych nazwała siebie _ Czystymi Hindusami _. Sięgnęli po ekstremalne środki, ponieważ problem jest tak w Indiach wielki i powszechny, że nawet wieszanie świętych obrazków na murach nie powstrzymuje mężczyzn od załatwiania w tych miejscach potrzeb fizjologicznych.
W połowie kwietnia br. sąd w Delhi oddalił wniosek mieszkańca stolicy Indii o zdjęcie obrazków hinduskich bogów z murów jednego z tamtejszych osiedli i o zakaz wieszania świętych wizerunków w całym mieście. Mężczyzna argumentował, że pokryte moczem obrazki bogów obrażają jego uczucia religijne.
_ Wieszano te obrazki z nadzieją, że człowiek, największy wytwór nieskończonego artysty, nie ośmieli się okazać intymnych części swojego ciała przed bogiem i nie będzie oddawał moczu w miejscu publicznym _ - sędziowie Pradeep Nandrajog i Deepa Sharma, odrzucając pozew, nie mogli się powstrzymać od komentarza. Przyznając, że istnieją dowody na _ faktyczne obsikiwanie fotografii bóstw _, sąd uznał, że nie może _ zmusić obywatela do trzymania zamkniętego rozporka _ i problem trzeba rozwiązać w inny sposób.
_ Nie tylko w miastach, ale również na wsiach brakuje toalet. Nie tylko publicznych, ale też prywatnych, w domach _ - tłumaczy PAP Pratima Joshi, założycielka organizacji pozarządowej Shelter Associates, która buduje toalety w slumsach Puny, w zachodnim stanie Maharasztra. Joshi przytacza dane statystyczne Banku Światowego mówiące, że tylko 34 proc. mieszkańców Indii ma dostęp do toalet, czyli ponad 600 mln ludzi musi sobie radzić bez ubikacji. _ W Indiach jest więcej telefonów komórkowych niż toalet! _ - dodaje Joshi.
Działaczka podkreśla, że brak toalet najbardziej uderza w kobiety. _ Jedna czwarta dziewczynek przestaje chodzić do szkoły z powodu braku toalet w budynkach szkolnych. Dwie trzecie wagaruje podczas menstruacji _ - zaznacza. Dodaje, że toalety często są zamykane przez dyrektorów szkół, żeby nie zostały zabrudzone przez niesforne dzieci.
Kobiety na wsiach najczęściej wychodzą za potrzebą jeszcze przed świtem lub późno w nocy. Korzystają wtedy z osłony nocy, ale ryzykują ukąszenia węży. Zdarza się również, że mężczyźni podglądają kobiety lub je atakują. Tak stało się w głośnej sprawie dwóch sióstr z wioski Katra w stanie Uttar Pradeś. Pod koniec maja br. nastoletnie dziewczyny wcześnie rano oddaliły się w kierunku pól, ponieważ w ich chatach nie było toalet. Kilka godzin później znaleziono ich ciała powieszone na drzewie mangowca. Wcześniej zostały zgwałcone.
W kwietniu 2012 roku Priyanka Bhatri, panna młoda z wioski Kanchanpur Kuiya w stanie Uttar Pradeś, uciekła od męża, ponieważ w jego domu nie było toalety. Szantaż, wspierany przez organizacje pozarządowe, okazał się na tyle skuteczny, że kilka miesięcy później wróciła już do domu wyposażonego w ubikację. Jej historię i hasło _ Bez toalety nie ma ślubu _ podchwycił rząd stanu Harijana i ówczesny minister rozwoju terenów wiejskich Jairam Ramesh.
_ Konsultujesz się z astrologami na temat zgodności horoskopów przyszłego małżonka. Sprawdź też, czy w domu pana młodego jest toaleta _ - radził minister młodym kobietom.
Kiedy Indie przeprowadziły udaną próbę wystrzelenia rakiety balistycznej Agni, która przenosi ładunki jądrowe, Jairam Ramesh przypomniał, że ważniejsze od liczby rakiet jest liczba toalet w domostwach. Podpadł też skrajnej prawicy, która mocno protestowała, gdy zauważył, że w kraju jest więcej świątyń niż toalet.
Jednak w trakcie kampanii wyborczej lider prawicy Narendra Modi, obecnie nowy premier Indii, mówił o potrzebie rozwiązania problemu ubikacji. _ Mój publiczny wizerunek nie pozwala mi tego powiedzieć, ale i tak się ośmielę: najpierw toalety, potem świątynie _ - przekonywał podczas wiecu w Punie. Jedną z jego pierwszych decyzji było przeznaczenie blisko 180 mln rupii (ok. 9 mln zł) na wysprzątanie pogrzebowych ghat (nadrzecznych stopni) w Waranasi i oczyszczenie Gangesu.
_ To nowy trend, dotychczas ubikacje nie były dostatecznie +seksownym+ tematem dla polityków _ - śmieje się Joshi. _ A powinien być, bo jest ważny. Przecież każda nowa toaleta, wybudowana wspólnie przez nas i mieszkańców slumsów, jest wielkim wydarzeniem _ - tłumaczy. Zwraca uwagę, że lokalna społeczność dba o taką toaletę i składa się na jej utrzymanie. _ W ten sposób budowane jest poczucie odpowiedzialności za przestrzeń publiczną, coś, czego nam Hindusom brakuje. (Myślimy:) +U siebie w domu utrzymuję porządek, ale na ulicy mogę śmiecić+ _ - zauważa.
Jednak w Indiach powoli rośnie sprzeciw wobec tej postawy. Powstają anonimowe grupy wolontariuszy, którzy skrzykują się przez internet, by posprzątać fragment ulicy, park lub przystanek autobusowy. Najbardziej znana jest grupa _ Brzydki Hindus _ z południowoindyjskiego Bengaluru, którą na Facebooku _ polubiło _ już 116 tys. osób.
Ich naczelną zasadą jest _ koniec gadania, do roboty _. Wolontariusze, którzy zazwyczaj nawet się nie znają, nie pouczają nikogo, nie dążą do konfrontacji - po prostu pojawiają się w wybranym miejscu, sprzątają je i odmalowują. Jak twierdzą, tak odzyskana przestrzeń publiczna nie zostaje powtórnie zdemolowana. Okazuje się, że Hindusi wcale nie śmiecą w miejscach wyglądających na zadbane.
Czytaj więcej w Money.pl