Z nowego przetargu na śmigłowce tłumaczył się w czwartek w sejmie minister Antoni Macierewicz. Zmusili go do tego posłowie opozycji, którzy zarzucali szefowi MON niejasne rozgrywki z producentami maszyn. - Minister spotkał się pod koniec września z lobbystą amerykańskim D'Amato, a 4 października przetarg (na Caracale red.) unieważniono - mówił Czesław Mroczek z PO. - Chcieliście wyeliminować polski przemysł i polskich pracowników. Na tym polegała wasza idea. Te śmigłowce zostaną dostarczone na czas, ale nie mogę podać terminu - odpowiadał minister.
W związku z niejawnym trybem przeprowadzania przetargu na śmigłowce dla polskiej armii, o którym pisaliśmy w WP money, politycy Platformy Obywatelskiej zażądali wyjaśnień w tej sprawie od ministra Macierewicza. Dziś szef MON odpowiadał w sejmie na pytanie posła Cezarego Tomczyka.
Polityk PO przypomniał wszystkie zapowiedzi Macierewicza dotyczące dostaw śmigłowców dla naszej armii. Przypomnijmy. Jesienią ubiegłego roku Antoni Macierewicz zapowiedział, że pierwsze dwie maszyny zostaną dostarczone do końca 2016 r., 18 stycznia, mówił, że stanie się to na przełomie stycznia i lutego, a przed dwoma tygodniami deklarował, że Polska dostanie je do końca marca. Ostatecznie przetarg ogłosił w poniedziałek.
PO chciała wyeliminować polskie zakłady?
Minister zaczął od ostrego ataku na opozycję. - Platforma w poprzednim przetargu (na Caracale red.) dążyła do wyeliminowania polskich zakładów i polskich pracowników. Dążyła do tego żeby do Polski rzeczywiście nie dopłynęły pieniądze - mówił minister.
Potem przypomniał komunikat MON z 20 lutego o postępowaniu przetargowym na 16 pierwszych, jak podkreślił, śmigłowców. Macierewicz przekonywał z mównicy, że wszystko to odbywa się zgodnie z harmonogramem. Nie odpowiedział jednak jasno na pytanie posła, kiedy armia śmigłowce otrzyma.
- Do 13 marca spółki mają czas na złożenie swojej oferty w tej sprawie. Zapewniam, że w odróżnieniu od was panie pośle, polscy pracownicy dostaną możliwość produkowania najnowocześniejszych helikopterów, a polskie wojsko je rzeczywiście dostanie i będzie mogło z nich skorzystać - mówił Macierewicz.
Szef resortu zapewniał, że dopilnuje, by tak się stało „w odróżnieniu od działań, które prowadziła Platforma Obywatelska, która tak manipulowała, aby Polacy nie mogli skorzystać z własnych pieniędzy”.
Później pytanie dodatkowe zadał jeszcze poseł Czesław Mroczek z PO, choć bardziej był to komentarz do działań MON. - Jedno jest pewne pan minister Macierewicz w kampanii wyborczej stwierdził, że ten przetarg, mówiąc o przetargu na 50 śmigłowców, musi być unieważniony. Spotkał się pod koniec września z lobbystą amerykańskim D'Amato, a 4 października przetarg unieważniono - mówił Mroczek.
Poseł zarzucał ministrowi, że choć polskie wojsko czeka na te maszyny, to minister obrony nie jest nawet w stanie powiedzieć kiedy armia je otrzyma. Antoni Macierewicz raz jeszcze w swojej odpowiedzi zaatakował Platformę.
- Chcieliście wyeliminować polski przemysł i polskich pracowników. Na tym polegała wasza idea. Te śmigłowce zostaną dostarczone na czas, ale nie mogę tego terminu podać, bo to nam utrudni negocjacje, a chcemy wynegocjować najlepsza cenę za najlepszy produkt - mówił Macierewicz.
Tajny przetarg
Z poniedziałkowego komunikatu MON dowiedzieliśmy się, że rozpoczęły się „negocjacji z 3 wykonawcami, którzy już wcześniej złożyli oferty wstępne na dostawy 8 śmigłowców zdolnych do prowadzenia przez wojska specjalne misji poszukiwawczo-ratowniczych w warunkach bojowych oraz 8 maszyn przeznaczonych do zwalczania okrętów podwodnych z jednoczesną zdolnością do prowadzenia misji ratowniczych na morzu”.
Postępowanie to jest prowadzone w trybie przewidzianym dla zamówień o podstawowym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa. W związku z tym negocjacje prowadzone będą w trybie całkowitej poufności. Wiadomo jedynie, że MON czeka na oferty od trzech ewentualnych dostawców tego sprzętu: francuskiego Airbus Helicopters (Caracale) Sikorsky Aircraft z PZL Mielec (amerykańskie Black Hawki) i PZL Świdnik (włosko-brytyjskie AW-149).
Warto tez przypomnieć, ze rzeczywiście już w kampanii PiS zapowiadał, że sprawę Caracali prześwietli. Ostatecznie mimo zwycięstwa w przetargu, Airbus przegrał za sprawą decyzji MR, które nie chciało podpisać umowy offsetowej.
Przetargowi towarzyszyły też protesty związkowców ze Świdnika i Mielca. Jak mówił jednak w WP money ekspert od lotnictwa wojskowego Tomasz Hypki towarzyszyło temu pewne przekłamanie funkcjonujące w przestrzeni publicznej. Powtarzane zresztą przez ministra Macierewicza dziś z mównicy sejmowej.
Jakie polskie zakłady?
- Wielu komentatorów i MON sugeruje, że to są polskie zakłady i dobrze by było, żeby to zamówienie tam trafiło. Należy jednak pamiętać, że już dawno zostały one sprzedane zagranicznym inwestorom. Zatem jedyne, co zyskujemy na zamówieniach tam realizowanych, to niezbyt wysokie wynagrodzenia polskich pracowników - mówi ekspert.
Jego zdaniem wybór Caracali, który wiązał się z możliwością zainwestowania w polskie zakłady w Łodzi, byłby jakościowo zupełnie inny. - Oczywiście, o ile strona polska wynegocjowałaby odpowiednie warunki współpracy z Airbusem i przedsiębiorstwo wraz z pozyskanymi technologiami mogłyby pozostać w polskich rękach - zastrzegał Hypki.
Co więcej w nowo ogłoszonym przetargu wymaga się do oferentów utworzenie zdolności serwisowania tych maszyn właśnie w Łodzi. W przypadku najbardziej prawdopodobnego scenariusza wyboru dostawcy z Mielca albo Świdnika może to być spory zawód dla pracowników tych zakładów, którzy protestowali przeciwko wyborowi Francuzów.