Nowe przepisy dotyczące rynku farmaceutycznego spowodują, że najbardziej stracą na nich pacjenci, bo więcej zapłacą za leki. Podpisana we wtorek przez Andrzeja Dudę ustawa uderzyć ma też w przedsiębiorców. Pracodawcy i przedsiębiorcy alarmują - cenę tych rozwiązań odczują wszyscy Polacy.
- Nowelizacja Prawa Farmaceutycznego doprowadzi do ograniczenia konkurencji, a co za tym idzie wzrostu cen leków nierefundowanych i spadku ich dostępności dla pacjentów. Najbardziej dotkliwie odczują to osoby najczęściej odwiedzające apteki – czyli seniorzy, przewlekle chorzy i niepełnosprawni - wspólnie przekonują Związek Przedsiębiorców i Pracodawców, Związek Pracodawców Aptecznych PharmaNET oraz Konfederacja Lewiatan.
Nowe regulacje uniemożliwią otwieranie nowych aptek, a także stopują ich dalszy rozwój dla polskich przedsiębiorców, do których należy 96 proc. rynku. Zaledwie pięć przedsiębiorstw ma udział kapitału zagranicznego, należy do nich 4 proc. aptek działających w Polsce.
W Polsce działa niespełna 16,5 tys. aptek, 2/3 z nich to apteki indywidualne, 1/3 - sieciowe. Wśród tych 390 sieci aptecznych znajdują się zarówno te największe, jak również małe i rodzinne.
Nowe prawo uderzając w sieci apteczne zuboży również kieszenie pacjentów - przekonują eksperci. Według szacunków na wydatkach w tych właśnie aptekach polscy pacjenci oszczędzają średnio około 2 mld zł rocznie.
- Ten kształt ustawy stworzy model kastowy na rynku, który będzie bardzo drogi. Ceny po prostu muszą pójść w górę - wyjaśniał w rozmowie z money.plMarcin Piskorski z PharmaNET.
Rząd wzmocni korporacje
Według ZPP, PharmaNET oraz Konfederacji Lewiatan przyjęte regulacje są nie tylko sprzeczne z interesem pacjentów, ale również nieproporcjonalnie wzmacniają korporację aptekarską.
Przyjęte w projekcie zmiany idą w odwrotnym niż wielokrotnie deklarowanym przez partię
rządzącą kierunku – otwierania i ograniczania wpływów korporacji zawodowych.
- Korporacja aptekarska, jeszcze przed wejściem w życie ustawy, odznacza się niezwykle szerokimi uprawnieniami, a po przyjętych zmianach – pozyska dodatkowe, nieznane innym samorządom zawodowym w Polsce, i stanie się faktycznym regulatorem rynku - twierdzą Związek Przedsiębiorców i Pracodawców, Związek Pracodawców Aptecznych PharmaNET oraz Konfederacja Lewiatan.
- Czy państwo rzeczywiście chce, by przedsiębiorczość i konkurencja w Polsce - w tak istotnym dla wszystkich obszarze zdrowia - była rozwijana? - pytają we wspólnym oświadczeniu.
Nowelizacja Prawa farmaceutycznego ewidentnie temu zaprzecza.
Przeciwko właścicielom aptek indywidualnych
Zdaniem ekspertów może się okazać, że ustawa będzie działać również przeciwko wielu właścicielom aptek indywidualnych. Nowe prawo umożliwia wprawdzie farmaceutom prowadzenie do czterech aptek, ale ograniczenia geograficzno-demograficzne sprawią, że nie będzie to już możliwe na danym terenie.
Przepisy są bowiem tak restrykcyjne, że w większości miast nie będzie mogła otworzyć się już żadna apteka, nawet na nowych osiedlach czy w nowopowstałych centrach handlowych. Jest to szczególnie dotkliwe dla młodych farmaceutów, którzy z tego względu nie będą mogli prowadzić własnej apteki.
Dodatkowo ograniczy im się liczbę miejsc potencjalnego zatrudnienia. To samo dotyczy techników farmaceutycznych. Trudno więc mówić, że ustawa sprzyja wszystkim farmaceutom.
Apteka dla aptekarza to nie polski wynalazek
Jak się jednak okazuje, kontrowersyjna propozycja "apteka dla aptekarza" wcale nie jest polskim wynalazkiem. Bardzo podobne rozwiązania stosują Niemcy, Francja, Austria, Hiszpania i Włochy - o czym pisaliśmy w money.pl.
Oczywiście w zależności od kraju pojawiają się pewne drobne różnice. We Francji jedna apteka przypadać może na 2,5 tys. ludzi. Każda kolejna wymaga już dodatkowych 3,5 tys. ludzi na danym obszarze.
W Grecji na jedną placówkę może przypadać 1,5 tys. mieszkańców, dodatkowo muszą być one od siebie oddalone o co najmniej 100-250 metrów - w zależności od gęstości zaludnienia. W Austrii jedna apteka może przypadać na co najmniej 5,5 tys. mieszkańców i musi być oddalona od każdej kolejnej co najmniej o 500 metrów.
Oczywiście zdarzają się też rozwiązania tylko połowicznie przypominające nasze. W Belgii każdy może otworzyć aptekę, ale jedna powinna przypadać na 3 tys. mieszkańców, a dwie na 5 tys. Na terenach mało zaludnionych i turystycznych regulacje są bardziej elastyczne.
W Bułgarii każdy może otworzyć aptekę, ale nie może mieć ich więcej niż cztery. Z kolei na Litwie tylko farmaceuta może sprzedawać leki, ale nie przewidziano żadnych ograniczeń związanych z liczbą placówek skupionych w rękach jednej osoby czy firmy. Nie stosuje się tam też żadnych ograniczeń geograficzno-demograficznych.