Ograniczenia dla otwierania aptek spowodowały, że właściciele sieci musieli znaleźć inny sposób na rozwój. Przejmują istniejące punkty albo rozwijają sieć franczyzy.
Apteka dla aptekarza, czyli przepisy regulujące rynek punktów sprzedaży leków w Polsce, działa już od roku. Wciąż jednak wywołuje spore emocje - zauważa "Rzeczpospolita". Właściciele dużych firm, w których najbardziej uderzyła ta ustawa, znaleźli bowiem sposób na rozwój.
Choć sieci nie mogą otwierać nowych aptek, a jedynie farmaceuci, a do tego jedna osoba może mieć zaledwie 4 apteki, duże firmy mają możliwość przejmowania istniejących punktów albo rozwijać sieć franczyzy – pisze dziennik.
Dzięki temu nie dochodzi do połączeń kapitałowych – zaznacza "Rz" – ale te apteki, które znajdą się w sieci, zobowiązane są np. do zamawiania przynajmniej części produktów w określonych hurtowaniach. Do tego muszą dostosować się do takiej samej polityki cenowej jak centrala.
Naczelna Izba Aptekarska twierdzi, że to obchodzenie obowiązującego prawa – pisze "Rz”. NIA ostrzega przy tym farmaceutów przed wchodzeniem do sieci franczyzowych. Jak podkreśla izba, zawieranie takich uzależniających od trzech stron umów może doprowadzić do wykluczenia z rynku.
Największe organizacje zrzeszające pracodawców i przedsiębiorców twierdzą, że to straszenie firm przez samorząd – pisze „Rz”. Stanowczo protestują przeciwko takiej interpretacji.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl