Nowelizacja ustawy Prawo farmaceutyczne zdaniem jej przeciwników to: wyższe ceny, trudniejszy dostęp do leków i łamanie swobody działalności gospodarczej. Zdaniem zwolenników: niższe ceny, łatwiejszy dostęp do leków i zachowanie równowagi na rynku. Jedna i druga strona zgadza się tylko w jednym. - To jest grubo lobbowana ustawa - mówi senator Tomasz Grodzki z PO. - Nigdy wcześniej nie byłem pod taką presją, mimo że pracowałem już nad wieloma ustawami dotyczącymi miliardowych interesów - mówi poseł Tomasz Latos z PiS.
Już piątek ustawą zajmie się senacka Komisja Zdrowia. Przewaga głosów PiS oznacza, że najprawdopodobniej zostanie ona przegłosowana. Na nic więc nie zdadzą się protesty opozycji i organizacji pracodawców, wytykających błędy w nowym prawie.
- To jest grubo lobbowana ustawa i na co warto zwrócić uwagę przeszła głosami również polityków PSL. Mocno chodził za tym minister Sawicki. Ta pseudoobrona małych wiejskich aptek, realnie doprowadzi jednak głównie do wzrostu cen lekarstw i wzmocni pozycje hurtowni medycznych - mówi WP money Tomasz Grodzki, senator z PO.
Blokowanie ekspansji sieci
Jak już pisaliśmy w WP money po nowelizacji prawo do prowadzenia apteki otrzymają tylko farmaceuci ("apteki dla aptekarzy"). Ponadto ustawa wprowadzi zasadę, według której jeden właściciel będzie mógł mieć najwyżej cztery apteki. W ocenie prof. Roberta Gwiazdowskiego, z którym rozmawialiśmy w WP money prowadzić to będzie do „pełzającego wywłaszczenia” posiadających większą liczbę placówek.
Ustawa wprowadza też ograniczenia demograficzne i geograficzne. Po wejściu jej w życie na 3000 mieszkańców będzie mogła przypadać tylko jedna apteka. Co więcej, nowej nie będzie można otworzyć w promieniu kilometra od tej już istniejącej.
To wszystko jednak, zdaniem wnioskujących o zmianę polityków PiS i resortu zdrowia, w interesie pacjentów chronionych w ten sposób przed wzrostem cen leków. Takie ryzyko ma być związane z tym co teraz dzieje się na rynku.
W ocenie MZ sieci celowo zaniżają ceny, by wykończyć drobną konkurencję, a potem dyktować swobodnie ceny leków nierefundowanych. - Chcemy zablokować ekspansję sieci aptecznych. W interesie pacjenta jest utrzymanie pełnej równowagi miedzy sieciami, a małymi pojedynczymi aptekami - mówi WP money poseł Tomasz Latos, przewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia.
Zgadza się z oceną senatora PO, że lobbyści byli tu bardzo aktywni, ale dotyczyło to, jego zdaniem, głównie przeciwników ustawy. - To było coś absolutnie wyjątkowego. Nigdy wcześniej nie byłem pod taką presją mimo że pracowałem już nad wieloma ustawami dotyczącymi miliardowych interesów - dodaje Latos.
Znikający zapis w ustawie
Rzeczywiście emocji w całym procesie ustalania ostatecznej wersji nowych zasad działania rynku aptecznego w Polsce, nie brakowało. Najostrzejszy spór toczył się o to, kto ostatecznie dostanie prawo do prowadzenia apteki. W pierwotnej formie mieli to być tylko farmaceuci.
Słynny zapis, zwany również zasadą "apteki dla aptekarzy", zniknął jednak z projektu na wniosek posła PiS Michała Cieślaka. Później jednak, o czym pisaliśmy w WP money, reguła wróciła - również za sprawą PiS. Niestety dziś już poseł wnioskodawca całej ustawy, Waldemar Buda nie chciał z nami rozmawiać.
Polityk nie zarzucił nam przeinaczania jego słów w poprzedniej publikacji, nie spodobały mu się jednak wnioski pokazujące, że w samej partii rządzącej były spore wątpliwości dotyczące tego fragmentu ustawy. Dlatego poseł zdecydowanie odmówił dalszych komentarzy w tej sprawie.
Senator z Platformy Obywatelskiej nie ma jednak żadnych wątpliwości, że regulowanie w taki sposób rynku aptecznego jest dużym błędem. - Patologie są, ale one głównie związane są z reeksportem leków, a ten problem w ogóle w ustawie nie jest nawet dotknięty. Temat jest bardzo złożonym, przypomina to naprawianie zegarka młotkiem, tego się nie robi w ten sposób. - mówi senator Grodzki.
Polityk zarzuca rządzącym ciągoty do centralnego planowania, które obowiązywało w socjalistycznej gospodarce Polski przed 1989 r. - Ta cała narracja: mały sklep kontra supermarket, apteka kontra sieć. To jest jakaś nostalgia za PRL, której nie potrafię zrozumieć. Bo przecież chyba niektórzy jeszcze pamiętają, że przesadne regulowanie rynku sprawiało, że w czasie żniw zawsze brakowało sznurka do snopowiązałek - dodaje Grodzki.
W Europie też regulują
W tym miejscu warto jednak zauważyć, że „apteka dla aptekarzy” nie jest polskim wynalazkiem. Podobne rozwiązania w zakresie prawa do posiadania apteki, jak i ograniczeń geograficzno-demograficznych stosują też Niemcy, Francja, Austria, Hiszpania i Włochy.
- Jestem zwolennikiem liberalnych rozwiązań. Jednak oprócz prawa jest też jeszcze etyka w biznesie. W przypadku rynku aptecznego nie mam jednak wątpliwości, że wiele działań jest tam nieetycznych i dlatego nawet w krajach gdzie nie ogranicza się wolności gospodarczej pojawiają się regulacje - mówi przewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia.
Poseł podaje też przykład takiego braku etyki ze swojego lokalnego podwórka. Ma nim być otwarcie sieciowej apteki sąsiadującej bezpośrednio z najstarszą 160-letnią apteką w mieście, w której jest tez muzeum aptekarskie. - Oczywiście można się w ten sposób pozbyć konkurenta i jest to zgodne z prawem, ale wymiar etyczny takiego działania jest już dyskusyjny - dodaje.
Argumenty tego rodzaju nie przekonują jednak Komisji ds. Rynku Aptecznego, Business Centre Club, Konfederacji Lewiatan, Związku Przedsiębiorców i Pracodawców oraz Związku Pracodawców Aptecznych PharmaNET. Te organizacje bezustannie protestują w tej sprawie.
Dowodem na to, że nowelizacja zagraża polskim firmom (w 96 proc. sieci apteczne i apteki należą do polskiego kapitału) jest przypadek spółki Pelion. Ten dystrybutor leków publicznie ogłosił, że skupuje swoje akcje i wychodzi z giełdy. Wszystko to ze względu na zapisy tej właśnie ustawy.
Za i przeciw ustawie
Oprócz ograniczeniom co do liczby aptek w rękach jednego właściciela i wymogu posiadania przez niego wykształcenia farmaceutycznego organizacje pracodawców sprzeciwiają się również ograniczeniom geograficzno-demograficznym. Wszystko to ich zdaniem wpłynie na droższe ceny lekarstw i utrudni pacjentom dostęp do nich przez spadającą liczbę aptek.
Naczelna Izba Aptekarska popierająca ustawę w przesłanym do nas stanowisku odniosła się do tych zarzutów pracodawców. „Zmiany w prawie dotyczą jedynie nowo powstałych aptek. Te, które funkcjonują obecnie, a więc ponad 14,7 tys., będą dalej istnieć. Tych, które działają uczciwie, a więc zgodnie z zasadami zdrowej konkurencji, nikt nie zamierza zamykać. Zdrowa konkurencja oraz wielość podmiotów na rynku oznacza, że ceny leków pozostaną korzystne dla pacjentów” - czytamy.
Izba zwraca również uwagę na to, że argumenty dotyczące ograniczania swobody działalności gospodarczej są również nietrafione. Już teraz przecież jest to specyficznych rynek i regulacje już go dotyczą.
„Wypisując receptę to lekarz decyduje, który lek i w jakiej dawce farmaceuta może wydać. Farmaceuci nie mogą wydać jednej osobie zbyt wielu opakowań leku na katar - w przypadku naruszeń, grozi im grzywna nawet do 0,5 mln zł”. Dodatkowo tezę tę potwierdzają, w ocenie Izby, sztywne ceny i marże ponad 4 tys. leków refundowanych, czy ustalane przez powiaty grafiki dyżurów oraz godziny i dni pracy aptek.
Wieś vs. miasto
NIA w ciekawy sposób odniosła się również do wniosków pracodawców, którzy przekonują, że przez ustawę nie powstanie na nowym osiedlu w duży mieście żadna nowa apteka. Organizacja z tym nie dyskutuje przypomina jedynie, że jednym z celów tej regulacji jest przywrócenie dostępności do leków i usług farmaceutycznych na terenach wiejskich. Teraz ma on być ograniczony i mieszkańcy wsi i miasteczek muszą jeździć po lekarstwa do miasta.
„Czas, aby zadbać również o biedniejszych pacjentów, którzy nie mogą sobie pozwolić na częste „pielgrzymowanie” do dużych miast po leki. W Polsce jest jeszcze ok. 400 gmin, w których farmaceuta będzie mógł założyć aptekę” - argumentuje NIA.
Izba nie zgadza się również z zarzutem, że przez przypisanie zezwolenia na prowadzenie apteki do konkretnego adresu, wzrosną w przyszłości ceny najmu tych lokali. W ostateczności, na co zwracają uwagę przeciwnicy ustawy, zapłacą za to oczywiście pacjenci w wyższych cenach.
NIA twierdzi jednak, że nikt nie zbadał skali tego zjawiska, a śrubowanie czynszu nikomu nie przyniesie korzyści. „ Apteki w galeriach handlowych płacą czynsz w wysokości grubo powyżej 40-50 tys. zł. Pod tym względem są więc bardzo dobrym i cenionym klientem. Poza tym nie zarzyna się kury znoszącej złote jaja”. - przekonuje Izba.
Zobacz też: Ściągasz, nie kupujesz? Masz problem