Zapowiadane przez PiS zmiany w prawie farmaceutycznym osłabią duże sieci. W siłę urosną za to dostawcy i producenci. To z kolei przełoży się na wyższe ceny leków.
Zgodnie z nowymi przepisami firma nie otrzyma zezwolenia na uruchomienie apteki, jeśli w gminie przypada więcej niż 3 tys. osób na już działające punkty tego typu. Kolejne apteki muszą też być otwierane w odległości co najmniej kilometra od istniejących - pisze Rzeczpospolita.
Prócz tego apteki będą mogły otwierać jedynie spółki jednoosobowe albo cywilne, należące do farmaceutów. Jeden właściciel będzie mógł posiadać nie więcej niż cztery apteki. O efektach tych zmian pisaliśmy w WP money - Mniej aptek, wyższe ceny i trudniejszy dostęp do leków.
- Ten kształt ustawy stworzy model kastowy na rynku, który będzie bardzo drogi. Ceny po prostu muszą pójść w górę - mówił na łamach WP money Marcin Piskorski ze Związku Pracodawców Aptecznych PharmaNET.
zadziała tu prosta zasada biznesu, która mówi o tym, że firma, która nie będzie mogła się dalej rozwijać, zacznie ograniczać działalność. Przypomina, że na przykład zmiana lokalizacji przystanku czy przychodni wymusza od razu zamykanie placówek i otwieranie ich w innym miejscu.
- Nowe rozwiązania są korzystne dla hurtowników i producentów, przede wszystkich wielkich, międzynarodowych koncernów. Będzie im łatwiej dyktować ceny rozdrobnionym odbiorcom. Duża polska sieć jest dla nich trudnym przeciwnikiem - wyjaśniał Marcin Piskorski.
Apteki w naszym kraju w 96 proc. są własnością polskiego kapitału. Mamy tylko pięć sieci zagranicznych, do których należy zaledwie 4 proc. rynku. Argumenty o konieczności repolonizacji przez ograniczenie działania sieci są kompletnie chybione.
Dobrawa Biadul z Konfederacji Pracodawców Lewiatan zwraca uwagę na jeszcze inny aspekt nowych regulacji, który dla pacjentów może oznaczać duży kłopot. - W dużych miejscowościach, gdzie dynamicznie rozbudowują się nowe osiedla, może się okazać, że przez to prawo apteka nie będzie mogła tam powstać. Jest to szczególnie niekorzystne dla rodziców małych dzieci, którzy będą musieli szukać pomocy dużo dalej od swoich domów.