Skorzystanie z art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej może doprowadzić do nałożenia sankcji, a nawet pozbawić Polskę głosu w Radzie UE. Ale nie będzie to proste. Mimo tego Unia może doprowadzić do przykręcenia kurka z pieniędzmi.
- Polska nie zostawiła nam wyboru – grzmiał wiceszef KE Frans Timmermans. Komisja Europejska zdecydowała o uruchomieniu wobec Polski art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej w związku z ustawą o sądach powszechnych. Jednocześnie dała polskiemu rządowi 3 miesiące na wycofanie się z niezgodnych z konstytucją RP i prawem UE działań i wdrożenie unijnych rekomendacji.
Co właściwie oznacza dla nas decyzja KE? Podczas gdy w styczniu 2016 po raz pierwszy w historii, Komisja Europejska uruchomiła mechanizm monitoringu ochrony państwa prawnego mowa była o systemie wczesnego ostrzegania. Uruchomienieart. 7 Traktatu o Unii Europejskiejjest już działaniem o wiele groźniejszym, bo ostatecznie może doprowadzić do nałożenia sankcji na kraj, a nawet pozbawić Polskę głosu w Radzie UE.
**Pierwszy krok w stronę sankcji**
Jak tłumaczyliśmy w money.pl, aby doszło do nałożenia kar, trzeba przejść długą drogę. Pierwszy krok jednak już został poczyniony. KE przegłosowała wniosek o uruchomienie art. 7. Teraz potrzeba 4/5 głosów wszystkich państw członkowskich, aby Rada mogła stwierdzić istnienie wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia wartości przez Polskę, co w obecnym układzie sił nie jest niemożliwe.
Wcześniej jednak znów możemy zostać wezwani do przedstawiania swoich racji. Od tych wyjaśnień zależy, czy Rada Europejska stwierdzi poważne i stałe naruszenie wartości UE, czy też nie.
Jeśli tak się stanie, do nałożenia sankcji i tak potrzeba jeszcze jednomyślnej zgody wszystkich członków Unii. I na ten brak jednomyślności liczy polski rząd.
Gdyby jednak udało jednogłośnie stwierdzić poważne i stałe naruszenie wartości, sprawa trafia do Rady Unii Europejskiej i tam ministrowie, głównie spraw zagranicznych lub sprawiedliwości, decydują w głosowaniu o nałożeniu sankcji na państwo. W tym przypadku wystarczy już tylko większość kwalifikowana, czyli 55 proc. głosów, by zdecydować o tym, jaka to będzie kara.
Ale uruchomienie art. 7 wobec członka Wspólnoty to pierwszy niechlubny przypadek w historii Unii. Dlatego też nie ma wciąż m.in. gotowego katalogu sankcji. Istnieje jedynie zapis, że mogą być to różne ograniczenia praw członkowskich, aż do odebrania głosu w RUE. Odebranie głosu może być bardzo bolesne.
**Przykręcić kurek **
Choć sankcje wydają się wciąż mało prawdopodobne. Czekają nas inne poważne konsekwencje choćby wizerunkowe wynikające z uruchomienia art. 7.
Ale decyzja KE może być też podstawą do zakwestionowania dotacji z EU. Jakich? Na przykład funduszy europejskich, które zostaną uznane za wątpliwe z perspektywy praworządności. Pieniądze może stracić m.in. ojciec Tadeusz Rydzyk. Konkretnie 3 mln złotych, które pozyskała toruńska uczelnia – o czym pisaliśmy w money.pl.
Konflikt z Brukselą może się też odbić echem już za 3 lata, kiedy zacznie obowiązywać nowa perspektywa. Przy rozmowach o nowym budżecie UE może się okazać, że Polska zostanie pominięta przy rozdziale funduszy unijnych.
A przecież wciąż czerpiemy wymierne korzyści finansowe z Unii Europejskiej, co udowadnialiśmy w money.pl. ZTransferów finansowych Polska - Unia Europejska, publikowanych przez Departament Współpracy Międzynarodowej Ministerstwa Finansów wynika, że od naszej akcesji do Wspólnoty dostaliśmy ponad 135,7 mld euro.
Tylko z Funduszu Strukturalnego transferowane do Polski środki sięgają już 55,5 mld euro. Unijne środki wsparły polskie rolnictwo kwotą ok. 46,5 mld euro. Jeśli więc spojrzymy tylko na ostatnie wpłaty, widać, jak bolesne mogłyby być straty wynikające z tego typu sankcji nakładanych na Polskę.